Ania Jałowiczor urodziła się 9 października 1984 roku w Wadowicach. Rodzina dziewczynki mieszkała w Andrychowie. Tata, pan Bolesław, był taksówkarzem. Mama, która miała na imię Krystyna, była rysowniczką w Studiu Filmów Rysunkowych w pobliskiej Bielsku-Białej. Ania miała też młodszego o nieco ponad rok brata Dominika. Rodzina wynajmowała mieszkanie. Marzyła jednak o własnych czterech kątach. Mimo tego, że oboje rodzice pracowali, to trudno było im odłożyć środki na ten cel.
Pan Bolesław postanowił więc wyjechać do Francji, gdzie pracował na budowie. Oszczędzał ciężko zarobione pieniądze, choć rzadko odwiedzał przez to najbliższych. By szybciej uzbierać wymaganą kwotę, na wyjazd za granicę zdecydowała się również pani Krystyna. Rodzice postanowili, że zostawią dzieci pod opieką dziadków. Ania i Dominik mieli zamieszkać w Simoradzu. Jest to wieś oddalona od Andrychowa o niecałą godzinę jazdy samochodem.
Spis treści
ToggleDecyzja o tym, że Ania i Dominik zamieszkają u dziadków
Państwo Jałowiczorowie założyli, że będzie to jedynie tymczasowe rozwiązanie. Planowali, że maksymalnie po roku wrócą do dzieci i cała czwórka przeprowadzi się do własnego mieszkania lub domu. Z pewnością była to trudna decyzja, zarówno dla rodziców, jak i rodzeństwa. Wcześniej dzieci rzadko odwiedzały swoich dziadków. Nie znały też realiów życia na wsi, więc potrzebowały czasu, żeby zaadaptować się do nowych warunków.
1 września 1994 roku Ania i Dominik zaczęli naukę w podstawówce w Simoradzu. Choć początki były z pewnością ciężkie, rodzeństwo szybko przyzwyczajało się do nowej sytuacji. Z dziadkami mieszkała również ciocia razem z dziećmi. Jałowiczorowie spędzali więc czas na zabawach z kuzynami oraz kolegami i koleżankami ze szkoły. Ania lubiła też w wolnych chwilach rysować. Talent artystyczny odziedziczyła po mamie. Najbardziej lubiła malować konie. Chciała w przyszłości nauczyć się jazdy konnej.
Dzień zaginięcia Ani Jałowiczor
24 stycznia 1995 roku w podstawówce, do której chodzili od niedawna Ania i Dominik, odbywała się impreza karnawałowa. Co roku dzieci z klas 1-4 bawiły się razem, a starsi uczniowie osobno. Tym razem było jednak inaczej i czwartoklasiści mieli dołączyć do uczniów wyższych klas. Taka decyzja zapadła w ostatniej chwili. Ania poprosiła babcię, która pracowała jako woźna, o zgodę na udział w balu. Kobieta zgodziła się, choć miała wątpliwości. Zaproponowała, że odbierze wnuczkę po imprezie, ale 10-latka podziękowała. Powiedziała, że wróci razem z koleżankami. Rówieśniczkom miała z kolei wspomnieć, że przyjdzie po nią babcia.
Istnieją sprzeczne informacje na temat zachowania Ani Jałowiczor podczas zabawy karnawałowej. Jedni twierdzili, że dziewczynka bawiła się świetnie. Inni zapamiętali, że często sprawdzała godzinę (choć podobno nie miała zegarka) i wielokrotnie patrzyła w okno, jakby na kogoś czekała. W każdym razie szkolna impreza zakończyła się około 20:00. 10-latka wyszła razem z pozostałymi dziećmi. Rodzice koleżanki chcieli ją podwieźć do domu, ale Ania nie skorzystała z tej możliwości. Jeden z kolegów zaproponował z kolei, że ją odprowadzi.
Szli razem tylko przez chwilę. Potem dziewczynka powiedziała, że resztę drogi pokona sama. Od domu dziadków dzieliło ją jedynie kilkaset metrów. Bliscy Ani czekali niecierpliwie na jej powrót. Gdy nastała 22:00, a dziewczynki nadal nie było, dziadkowie zgłosili jej zaginięcie. Policjanci nie zignorowali tego przypadku i postanowili działać. Rozpoczęły się więc poszukiwania. Niestety nie udało się odnaleźć 10-latki ani żadnego istotnego tropu.
Czy Anię porwał właściciel beżowego pojazdu?
Zaginięcie dziewczynki było sensacją w niewielkiej wiosce. Nic więc dziwnego, że praktycznie wszyscy mieszkańcy usłyszeli o tej sprawie. Okazało się, że pani sołtys Simoradza słyszała poprzedniego wieczoru krzyk dziecka, a następnie odgłos zatrzaskujących się drzwi i pisk opon odjeżdżającego samochodu. Sytuacja miała miejsce mniej więcej w tym samym czasie co zakończenie imprezy karnawałowej.
Chwilę wcześniej kobieta widziała Fiata 125p (zwanego „dużym fiatem”) albo pojazd marki Łada, który był podobny. Auto miało kolor beżowy. Sołtys zapamiętała, że numer rejestracyjny zaczynał się od litery „B”. Wskazywało to, że pojazd został zarejestrowany w ówczesnym województwie bielskim. Jego właściciel musiał więc mieszkać gdzieś niedaleko (Simoradz należał do tego samego województwa). Kobieta zapamiętała też kilka pojedynczych cyfr z tablicy rejestracyjnej.
Jeden ze świadków widział najpewniej ten sam pojazd w pobliżu miejsca, gdzie znajdowała się pani sołtys. Inna osoba zauważyła auto, które jechało z dużą prędkością w kierunku pobliskiego Dębowca. Niestety nie udało się ustalić numerów rejestracyjnych ani tożsamości właściciela samochodu. Nie można również stwierdzić na pewno, że Ania znajdowała się w tym pojeździe, choć jest to prawdopodobne.
Warto także dodać, że jakiś tydzień lub dwa przed zniknięciem Ani tajemniczy samochód (lub bardzo podobny) był widziany w Simoradzu. Właściciel pojazdu zagadał do jednej z dziewczynek i zaproponował, że podwiezie ją do domu. Ta stwierdziła jednak, że ma blisko i pójdzie na piechotę. W aucie na tylnym siedzeniu miał się znajdować inny mężczyzna. Okna z tyłu miały z kolei zamontowane rolety. Dziewczynka poczuła niepokój i uciekła z miejsca zdarzenia. Sporządzono portrety pamięciowe podejrzewanych, natomiast nie udało się ustalić ich tożsamości.
Odnalezienie zwłok w Simoradzu
Policja, rodzina i znajomi sprawdzali okoliczne lasy i zbiorniki wodne. Nie znaleziono dziewczynki, ale dokonano innego odkrycia. W stawie w Simoradzu natrafiono na ciało kobiety. Miała ona na imię Helena i była siostrą wychowawcy Ani. Kobieta zaginęła dzień przed dziewczynką. Zwłoki odnaleziono dopiero po tygodniu. Na podstawie autopsji stwierdzono, że przyczyną śmierci było utonięcie. Warto natomiast dodać, że poziom wody w stawie był wtedy podobno niski. Założono, że kobieta niefortunnie wpadła do zbiornika wodnego. Mogło to wynikać z nadmiernego spożycia alkoholu. W pobliżu odnaleziono bowiem butelkę wódki, w większości opróżnioną.
Śledczy uznali, że pani Helena zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Nie widzieli żadnego związku między śmiercią kobiety a zaginięciem Ani. Oczywiście mógł to być przypadek. Z drugiej strony byłby to przedziwny zbieg okoliczności – dwa tragiczne zdarzenia praktycznie w tym samym momencie w wiosce, która liczyła niespełna tysiąc mieszkańców. Podobne sytuacje nie miały tam miejsca przez dziesiątki lat…
Co stało się z 10-latką?
Po trzech miesiącach policja umorzyła śledztwo. Przez wiele lat o zniknięciu 10-latki jakby zapomniano. Niedawno sprawą zainteresowało się jednak katowickie Archiwum X. Również dziennikarze podtrzymują zainteresowanie tą zagadkową historią. Nie poddaje się też przede wszystkim brat Ani. Mężczyzna ufundował nagrodę w wysokości 100 000 zł dla osoby, która przekaże informacje pozwalające na rozwiązanie sprawy zaginięcia jego siostry.
Państwo Jałowiczorowie wrócili z Francji i wybudowali dom w Simoradzu. Znajduje się on nieopodal miejsca, gdzie Ania spędziła ostatnie miesiące przed zniknięciem. Pan Dominik przyznaje, że z tego feralnego dnia nie pamięta zbyt wiele. Do dziś mężczyzna nie świętuje swoich urodzin. Wypadają one bowiem w dniu, gdy zaginęła jego siostra.
Przełom w sprawie?
W grudniu 2022 roku pojawił się promyk nadziei. Do pana Dominika zgłosił się mężczyzna, który twierdził, że posiada potencjalnie istotne informacje. Przez lata zastanawiał się, czy powinien się nimi podzielić. W końcu się jednak na to zdecydował. Świadek wskazał teren w jednej z pobliskich miejscowości. Tuż po zaginięciu dziewczynki ziemia miała tam być przekopana. Mężczyzna pomyślał, że mogły tam zostać ukryte zwłoki 10-latki. Informator podał też dane dwóch osób, które mogły być powiązane jego zdaniem ze zniknięciem Ani.
Na przełomie sierpnia i września 2023 roku policja sprawdziła ten trop. W ziemi odnaleziono kilkadziesiąt drobnych kosteczek. Trafiły one do analizy przez specjalistów. Oficjalne wyniki nie zostały jeszcze podane publicznie. Przekazano jedynie informację, że nie odnaleziono żadnych dużych ludzkich kości ani ubrań czy innych przedmiotów, które mogłyby wskazywać, że w miejscu tym pochowano człowieka. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że takich przełomowych zgłoszeń będzie więcej i w końcu uda się rozwikłać zagadkę zaginięcia dziewczynki.
Podobał Ci się artykuł? Oceń go!
Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:
Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!
Aż tak źle? 😉
Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować
Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)
Biedna dziewczynka ta sprawa spędza mi sen z powiek ..
Straszne, po prostu straszne. Chyba najbardziej przerażające są zniknięcia dzieci. W końcu to zupełnie bezbronne i niewinne istoty…
Dzięki za kolejny artykuł!
Hej, udało ci się obejrzeć trochę X Files? 🙂 Na lookmovie2.to jest całość i nie trzeba się prosić jakichś disneyów 🙂 Jest tam jeden odcinek, który pozostawia na długo uczucie niepokoju i niesmaku, o porwaniu i brutalnym zabójstwie dziewczynki… Cios w Muldera, Paper Hearts, sezon 4, odcinek 10…
Hej Fox Mulder,
To prawda, zniknięcia dzieci są naprawdę niepokojące. Jeśli miałbym zresztą poznać rozwiązanie jednej sprawy kryminalnej, to byłaby to historia Ashy Degree, o której kiedyś pisałem – bardzo dziwne i zagadkowe zniknięcie.
Niestety, nadal brakuje czasu, a teraz nawet jeszcze bardziej, bo ostatnio zabrałem się za dokończenie „Ostrego dyżuru” 😀
Dzięki za polecenie, kiedyś na pewno zobaczę ten odcinek!
O tak, to też bardzo intrygująca sprawa, Asha… Niby się dziwię, że w tych czasach rodzice tak się niesamowicie trzęsą nad dużymi dziećmi, pełna kontrola itepe, bo jestem z wolnych lat 90, ale jak czytam te historie, to całkowicie rozumiem…
O! Kolejny epicki klasyk! Masz dobry gust! 😀
Wesołych Świąt i weny na nowe artykuły życzę w takim razie i pozdrów doktora Greene’a 😀
Też jestem z lat 90., kiedyś to były czasy 😀
Dzięki i wzajemnie! 🙂
Dzięki, udanego sylwestra i szczęśliwego Nowego Roku! Greene’a nie pozdrowię, bo już go nie ma 🙁 – jestem na 13 sezonie
Ależ ona na progresji jest podobna do Moni Sakowskiej. Jak bliźniaczka.
Portrety pamięciowe przywodzą mi na myśl morderstwo Pauliny Dominiuk, a także tego mężczyznę widzianego w rejonie zaginięcia Sylwii Iszczyłowicz.