Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2023
Johnny Gosch urodził się 12 listopada 1969 roku w Des Moines (stan Iowa, USA). Jego rodzicami byli John i Noreen Gosch. Chłopiec miał dwójkę starszego rodzeństwa: brata i siostrę. Podobnie jak wielu amerykańskich nastolatków w tamtych czasach dorabiał sobie, pracując jako roznosiciel gazet. Odkładał zarobione pieniądze, za które udało mu się kupić wymarzony motocykl.
W niedzielę 5 września 1982 roku Johnny Gosch opuścił przed świtem swój dom na przedmieściach. Tego ranka wyruszył w drogę, żeby odebrać swój nakład gazet. Zazwyczaj w weekend Johnny budził ojca, który mu towarzyszył. Tym razem chłopiec zabrał jednak ze sobą tylko jamnika Gretchen. Koledzy Goscha, którzy również roznosili gazety „The Des Moines Register”, zapamiętali 12-latka odbierającego swoje egzemplarze.
Jeden z gazeciarzy o imieniu Mike zauważył go też później. Johhny został zagadnięty przez postawnego mężczyznę kierującego niebieskim autem. Był to trzydzwiowy Ford Fairmont. Inny świadek, John Rossi, też zobaczył w niebieskim samochodzie mężczyznę rozmawiającego z Goschem. 12-latek powiedział Rossiemu, że mężczyzna pytał go o drogę. John podszedł, by pokierować nieznajomego, ale ten zrobił nawrót i szybko odjechał. Kierowca wydawał się być pobudzony i zdenerowany. Raczej nietypowe zachowanie jak na wczesny niedzielny poranek. Rossi pomyślał wówczas, że było w tej sytuacji coś dziwnego i niepokojącego.
John spojrzał na tablicę rejestracyjną, ale wszystko działo się zbyt szybko. Niestety nie udało mu się zapamiętać numerów. Potem nie mógł sobie tego wybaczyć. Rossi poddał się nawet hipnozie. Udało mu się wówczas przypomnieć częściowo numery rejestracyjne. Podał je policji. Ustalono, że samochód pochodził z Warren County w stanie Iowa. Nie udało się jednak poznać dokładnej rejestracji oraz tożsamości właściciela auta.
Mike zauważył też później, że za Goschem rozpoczynającym swoją standardową trasę podążył inny mężczyzna. Następnie chłopiec usłyszał trzaśnięcie drzwiami i zobaczył srebrnego Forda Fairmonta. Samochód skierował się na północ. Nie udało się niestety poznać tożsamości jego właściciela. Nie wiadomo też, czy miał on w ogóle jakiś związek ze sprawą.
Spis treści
ToggleOdkrycie zaginięcia Johnny’ego
Rodzice Goscha zaczęli tego ranka otrzymywać telefony od sąsiadów, którym ich syn dostarczał gazety. Mieszkańcy skarżyli się, że tym razem ich nie otrzymali. Było to o tyle dziwne, że 12-latek był punktualnym i sumiennym roznosicielem. Z tego powodu nigdy nie było na niego skarg. John Gosch postanowił, że przeszuka najbliższą okolicę. Liczył, że uda mu się znaleźć syna i wyjaśnić kwestię niedostarczonych gazet. Mężczyzna wyszedł z domu około 6:00 rano. Już po chwili znalazł wózek Johnny’ego pełen gazet. Było to zaledwie dwie przecznice od ich domu.
Rodzice chłopca natychmiast skontaktowali się z departamentem policji w West Des Moines i zgłosili zaginięcie Johnny’ego. Noreen w publicznych wypowiedziach i wydanej później książce skrytykowała funkcjonariuszy. Zgodnie z panującymi zasadami status osoby zaginionej otrzymywało się bowiem dopiero po upływie 72 godzin. Według kobiety policja przyjechała na miejsce zgłoszenia dopiero po 45 minutach. Jej zdaniem było to potwierdenie ich niekompetencji i braku zainteresowania sprawą. Najbliższy komisariat policji znajdował się bowiem zaledwie
Rozpoczęcie poszukiwań zaginionego 12-latka
Początkowo śledczy uznali, że Gosch uciekł z domu. Później policja zmieniła jednak zdanie. Przyjęto scenariusz, że 12-latek został porwany. Detektywi nie potrafili jednak ustalić wiarygodnego motywu. Nie znaleziono zbyt wielu dowodów i nie aresztowano też żadnych podejrzanych w związku z tą sprawą.
We wrześniu 1982 roku, a więc kilka miesięcy po zaginięciu, pojawił się nowy trop. Chłopiec podobny do Johnny’ego został bowiem zauważony w Oklahomie. Zwrócił na siebie powszechną uwagę, ponieważ nawoływał o pomoc. Szybko został jednak odciągnięty na bok przez dwóch mężczyzn. Nie udało się niestety ustalić, czy był to zaginiony nastolatek czy jakiś inny chłopak.
Dalsze poszlaki w sprawie zniknięcia chłopca
W 1984 roku zdjęcia Goscha oraz Juanity Lee Estevez pojawiły się na kartonach z mlekiem w całej Ameryce. Był to drugi i trzeci przypadek nagłośnienia zaginięć z USA w ten sposób. Pierwszym była fotografia Etana Patza na kartonie od mleka.
12 sierpnia 1984 roku w podobnych okolicznościach zaginął Eugene Martin. Chłopiec dorabiał sobie w ten sam sposób co Johnny. Zaginął podczas rozwożenia gazet w południowej części Des Moines. Niestety do dziś nie udało się poznać dalszych losów chłopca.
Władze nie były w stanie udowodnić związku między tymi dwoma sprawami. Noreen Gosch twierdzi jednak, że została uprzedzona przez prywatnego detektywa, który poszukiwał jej syna. Otrzymał on kilka miesięcy wcześniej informację, że kolejne porwanie będzie miało miejsce w drugi weekend sierpnia 1984 roku. Ofiarą ponownie miał być chłopiec z południowej części Des Moines rozwożący gazety.
Przez lata kilku prywatnych detektywów pomagało Goschom w poszukiwaniach ich syna. Wśród nich znaleźli się m.in. emerytowany detektyw policji nowojorskiej Jim Rothstein oraz emerytowany szef oddziału FBI w Los Angeles Ted Gunderson. Niestety ich działania nie doprowadziły do przełomu w sprawie. Nie udało się znaleźć chłopca ani jego ciała. Brakowało też cały czas istotnych dowodów, które mogłyby rozwiązać tę zagadkę.
W 1989 roku 21-letni Paul A. Bonacci powiedział swojemu adwokatowi Johnowi DeCampowi, że jako nastolatek został uprowadzony i zmuszony do pomocy w porwaniu Goscha. Prawnik po rozmowie ze swoim klientem uwierzył, że mówi on prawdę. Noreen również spotkała się z Bonaccim, gdy usłyszała o jego historii.
Podobno dowiedziała się o szczegółach, które Paul mógł uzyskać tylko podczas rozmowy z Goschem. Bonacci powiedział, że Johnny miał znamię na piersi, bliznę na języku oraz ślad po oparzeniu na nodze. Opis znamienia został co prawda wcześniej rozpowszechniony, ale informacje o bliznach nie trafiły do mediów. Bonacci opisał również jąkanie zaginionego. Johnny’mu podobno faktycznie zdarzało się jąkać, gdy był zdenerwowany.
FBI i lokalna policja uznały jednak, że Bonacci nie jest wiarygodnym świadkiem. Rodzeństwo Bonacciego powiedziało śledczym, że znajdował się on w domu, gdy Gosch został porwany. Z tego powodu mężczyzna nie został przesłuchany. Jeśli jednak zmyślił całą historię, to jaką miałby z tego korzyść? Co jeszcze bardziej istotne – skąd wiedział o detalach, które znała wyłącznie rodzina Johnny’ego?
List, który okazał się dziełem oszusta
W 1985 r. Noreen Gosch otrzymała list od niejakiego Roberta Hermana Meiera II. Mężczyzna miał 19 lat i pochodził z Saginaw w stanie Michigan. Meier podpisał się jednak jako „Samuel Forbes Dakota”. 19-latek napisał w liście, że pracował jako ochroniarz w klubie motocyklowym w chwili, gdy Gosch zaginął.
Mężczyzna twierdził, że Johnny został porwany w ramach procederu handlu dziećmi, który odbywał się na dużą skalę w tym klubie. Nastolatek miał zostać sprzedany wysoko postawionemu handlarzowi narkotyków z Mexico City. Według FBI Meier zażądał od rodziców zaginionego 11 000 dolarów i otrzymał tę kwotę. Dodatkowo 19-latek zażądał jeszcze 100 000 $. Obiecał, że po przekazaniu tych pieniędzy zwróci chłopca rodzicom.
Meier został ostatecznie aresztowany przez agentów FBI w Buffalo na granicy kanadyjskiej. Oskarżono go o oszustwo i wyłudzenie pieniędzy. Noreen Gosch, która uwierzyła mężczyźnie, skrytykowała akcję Federalnego Biura Śledczego. Jej zdaniem nakaz aresztowania Meiera spowodował, że potencjalni porywacze nie będą chcieli się z nimi skontaktować w sprawie ewentualnego okupu.
Powrót zaginionego do domu
Najdziwniejsze miało jednak dopiero nadejść. Według Noreen Gosch pewnej nocy w marcu 1997 roku około godziny 2:30 obudziło ją pukanie do drzwi jej mieszkania. Okazało się, że na zewnątrz czekał jej syn, mający wówczas 27 lat. Jeszcze bardziej osobliwe było to, że towarzyszył mu nieznany mężczyzna.
Kobieta natychmiast rozpoznała swojego syna. Dla potwierdzenia swojej tożsamości Johnny rozpiął jednak koszulę. Zrobił to, by pokazać charakterystyczne znamię na piersi. Matka i syn rozmawiali około godziny. Johnny spoglądał ciągle na drugiego mężczyznę, jakby chciał uzyskać zgodę na dalszą rozmowę. Gosch nie zdradził jednak informacji na swój temat. Matka zaginionego nie dowiedziała się więc, co się z nim działo ani gdzie obecnie mieszka.
W wywiadzie z 2005 roku Noreen opisała wygląd syna tej nocy. Mężczyzna był ubrany w dżinsy i koszulę. Miał też na sobie płaszcz, ponieważ był marzec i w nocy panowała niska temperatura. Włosy Johnny’ego były proste, zafarbowane na czarno i długie (sięgały ramion). Po tej wizycie matka zwróciła się do FBI z prośbą o przygotowanie portretu pamięciowego. Agenci nie chcieli się zgodzić, ponieważ jedynym dowodem na tę niezwykłą wizytę były słowa kobiety.
W 2000 roku Noreen Gosch wydała własnym sumptem książkę zatytułowaną „Why Johnny Can’t Come Home” (Dlaczego Johnny nie może wrócić do domu). Przedstawiono w niej teorie dotyczące tego, co spotkało jej syna po zaginięciu. Autorka opierała się na ustaleniach prywatnych detektywów i informacjach uzyskanych podczas osobliwej wizyty.
Odnalezienie tajemniczych zdjęć
1 września 2006 roku Gosch poinformowała, że znalazła kopertę pozostawioną przed jej drzwiami wejściowymi. Warto dodać, że miało to miejsce w dniu jej urodzin. W środku znajdowało się kilka zdjęć. Część z nich kobieta zamieściła na swojej stronie internetowej. Na jednej z kolorowych fotografii widać trzech chłopców związanych i zakneblowanych. Zdaniem matki kilka zdjęć przedstawiało jej 12-letniego syna. Ma on zakneblowane usta, związane ręce i nogi oraz widoczne znamię na ramieniu. Na innej fotografii uwieczniono mężczyznę, prawdopodobnie martwego, który miał coś zawiązanego na szyi. Pani Gosch twierdziła, że był on jednym ze sprawców, którzy molestowali jej syna. Od siebie dodam, że wątek znalezionych fotografii pojawia się w innej tajemniczej sprawie, którą opisałem – zaginięcia Tary Calico.
13 września tego roku policja w Des Moines otrzymała anonimowy list. Jego autor napisał, że ktoś zrobił sobie niesmaczny żart z pogrążonej w żałobie matki. Zdjęcie miało nie przedstawiać Goscha, lecz trzech chłopców z Tampy na Florydzie. Fotografie zostały wykonane w latach 1979-80. Autor dodał też, że biuro szeryfa hrabstwa Hillsborough przeprowadziło dochodzenie w sprawie tej fotografii. Nie postawiono wówczas żadnych zarzutów i nie stwierdzono złamania prawa. Głównym detektywem w tej sprawie miał być Zalva.
Nelson Zalva faktycznie pracował w latach 70. w biurze szeryfa hrabstwa Hillsborough na Florydzie. Mężczyzna potwierdził, że informacje zawarte w liście są prawdziwe. Dodał, że prowadził śledztwo w sprawie zdjęcia w 1978 lub 1979 roku. Miało to w każdym razie miejsce przed zniknięciem Goscha.
Policjant rozmawiał z dziećmi, które znajdowały się na fotografii. Chłopcy twierdzili, że nie dotykano ich w miejsca intymne ani do niczego nie zmuszano. Z tego powodu Zalvie nie udało się udowodnić przestępstwa. Dektektyw nie potrafił jednak przedstawić dowodów na to, że były to te same fotografie. Według filmu dokumentalnego „Who Took Johnny” (2014) tylko trzech chłopców ze zdjęć zidentyfikowano. Nie udało się natmiast ustalić tożsamości tego, który miał być rzekomo Johnnym. Noreen Gosch nadal wierzy, że na fotografiach przedstawiono jej syna.
Niestety do dziś nie udało się rozwikłać tej naprawdę zagadkowej sprawy. Bardzo dużo pytań pozostaje bez odpowiedzi. Pozwolę sobie wypisać na koniec przynajmniej kilka z nich:
Kim był mężczyzna z niebieskiego samochodu? Czy właściciel Forda Fairmonta był jakoś zamieszany w sprawę?
Czy matka zaginionego faktycznie widziała syna? Jeśli tak, dlaczego pozwolono mu się w ogóle z nią zobaczyć? Czy kobieta nie próbowała go zatrzymać? Kim był mężczyzna, który mu towarzyszył? Może kobieta wymyśliła wszystko, żeby sprawa nabrała rozgłosu? A może to „spotkanie” było tylko urojeniem wynikającym z problemów psychicznych?
Kto wysłał matce zdjęcia? Dlaczego zrobił to właśnie w jej urodziny? Czy na fotografii jest Johhny?
Podobał Ci się artykuł? Oceń go!
Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:
Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!
Aż tak źle? 😉
Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować
Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)
Myślę, że matka Johnny’ego miała po prostu urojenia lub sen…
Jest to chyba najbardziej sensowne założenie, że ta dziwna wizyta nie wydarzyła się naprawdę. O drugiej podobnej sytuacji w każdym razie nigdy nie słyszałem.
Dziwna sprawa. Myślę, że matka przez to wszystko miała już urojenia bo dlaczego nie zatrzymałaby syna w domu? Jakie to wszystko zastanawiające i dlaczego zawsze tylko różnych wątków się pojawia z których większość zawsze prowadzi do nikąd?
Hej Stasiu, dzięki za komentarz!
Zgadzam się, że raczej mało prawdopodobne, żeby zaginiony tak nagle odwiedził matkę, a ona nie próbowała go zatrzymać.
Pozdrawiam 🙂
Mogła próbować go zatrzymać, skąd wiadomo, że tego niż robiła?
Pytanie jakie mi się nasuwa, to jak chłopak (i czy w ogóle) tłumaczył swoje zniknięcie oraz jak pożegnał się z matką? Po prostu wstał i wyszedł z owym mężczyzną? Odjechali autem? Jeśli tak, to dlaczego matka nie podała więcej szczegółów…?