Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2023
Judy Smith urodziła się 15 grudnia 1946 w Hyannis, w Massachusetts (USA) jako Judith Eldredge. Kobieta była pielęgniarką. Nie pracowała jednak w szpitalu, lecz opiekowała się pacjentami w ich domach. W połowie lat 80. poznała Jeffreya Smitha. Judy przez tydzień pomagała wówczas jego ojcu, który potrzebował fachowej opieki po operacji gardła. Jeffreyowi, który był po rozwodzie i miał dorosłą córkę, spodobała się troska i zaangażowanie, jakie cechowało pielęgniarkę. Wkrótce mężczyzna zaczął spotykać się z Judy (noszącą wówczas nazwisko Bradford), która również miała dwoje dorosłych dzieci z poprzedniego małżeństwa. Okazało się, że Smith także był związany z opieką zdrowotną. Pracował bowiem jako prawnik dla Northeast Pharmaceutical Conference. Była to organizacja zrzeszająca naukowców. We wrześniu 1996 roku, po dziesięciu latach związku, para pobrała się.
Osiem miesięcy po ślubie małżonkowie zaplanowali swoją pierwszą wspólną podróż. Jeffrey został zaproszony do wzięcia udziału w konferencji w Filadelfii w dniach 9-11 kwietnia 1997 roku. Judy miała mu towarzyszyć. Następnie planowali odwiedzić przyjaciół w pobliskim New Jersey.
9 kwietnia 1997 roku para pojechała na lotnisko Logan w Bostonie, skąd miała wylecieć do Filadelfii. 50-latka na miejscu zdała sobie sprawę, że zapomniała zabrać prawo jazdy lub paszport. Przepisy, które weszły w życie kilkanaście miesięcy wcześniej, wymagały natomiast, aby linie lotnicze weryfikowały tożsamość pasażerów nawet, jeśli były to loty krajowe. Judy postanowiła więc, że wróci do domu po niezbędny dokument i poleci kolejnym samolotem. Tak też się stało. Kobieta tego wieczoru spotkała się z mężem w holu hotelu DoubleTree w centrum Filadelfii, gdzie odbywała się konferencja. Judy przeprosiła za swoje niedopatrzenie, kupiła też z tego powodu kwiaty.
Spis treści
ToggleDzień zaginięcia Judy
Następnego ranka Jeffrey obudził się przed żoną i poszedł zjeść śniadanie. Gdy wrócił do pokoju, Judy brała prysznic. Mężczyzna zachęcał żonę do wizyty w restauracji, ponieważ śniadanie wyjątkowo mu smakowało. Niedługo po tym udał się na konferencję.
Poprzedniego wieczoru para uzgodniła, że Judy, która po raz pierwszy była w Filadelfii, zwiedzi to ważne dla historii USA miasto. Małżeństwo następnie postanowiło spotkać się w hotelu na bankiecie, który miał rozpocząć się o 18:00. Jeffrey po skończeniu przewidzianych w ramach konferencji zajęć, wrócił do pokoju. Judy tam jednak nie było.
Mężczyzna pomyślał na początku, że jego żona wróciła do hotelu po intensywnym dniu, przebrała się i poszła na przyjęcie. Kiedy jednak zszedł na dół, żeby to sprawdzić, nie znalazł tam małżonki. Smith krążył kilka razy między przyjęciem a pokojem, ale nigdzie nie spotkał Judy. Zaniepokoił się wówczas i poprosił konsjerża, żeby obdzwonił okoliczne szpitale.
Jeffrey rozpoczyna poszukiwania
Prawnik pomyślał, że żona normalnie skontaktowała by się z nim, gdyby z jakiegoś powodu miała się spóźnić. Jeffrey wyszedł z przyjęcia i zapłacił taksówkarzowi, aby powoli podążał trasą autobusu turystycznego Philly PHLASH. Pamiętał bowiem, że Judy miała zamiar skorzystać z usług tej firmy. Mężczyzna liczył, że uda mu się natrafić na jakikolwiek ślad Judy.
Zadzwonił też do jej dzieci w Bostonie i poprosił o pójście do ich domu. Pomyślał, że na automatycznej sekretarce mogła się pojawić jakaś wiadomość od małżonki. Te działania nie przyniosły jednak żadnych rezultatów. W końcu około północy Smith udał się na policję, aby zgłosić zaginięcie Judy.
Mężczyzna otrzymał wtedy informację, że musi poczekać z wnioskiem, aż upłyną 24 godziny od chwili, gdy ostatni raz widział żonę. Jeffrey spędził więc bezsenną noc w swoim pokoju hotelowym. Wcześniej rozmawiał jeszcze z burmistrzem Filadelfii Edem Rendellem i Johnem Perzelem, członkiem Izby Reprezentantów Pensylwanii. Był zbulwersowany lekceważącym jego zdaniem podejściem funkcjonariuszy do całej sprawy.
Wsparcie wpływowych znajomych okazało się pomocne. Gdy Smith wrócił na posterunek policji, dwóch detektywów już na niego czekało. Mężczyzna był też traktowany z uprzejmością i szacunkiem. Kilka miesięcy później Jeffrey przyznał jednak, że jeden z detektywów wciąż powtarzał, że jego zdaniem Judy miała kryzys wieku średniego i uciekła, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Mąż zaginionej uważał również, że policja, choć ogólnie była pomocna, to nadmiernie koncentrowała się na nim jako podejrzanym. „Kiedy spojrzysz na statystyki, 85 do 90 procent [zamordowanych] kobiet zostaje zabitych przez kogoś bardzo im bliskiego: członka rodziny, małżonka, chłopaka” – wyjaśnił później kapitan policji John McGinnis. „Statystycznie musimy patrzeć na Jeffreya Smitha jak na podejrzanego, dopóki nie zostanie udowodnione, że nim nie jest” – dodał.
Kontrowersje wokół zaginięcia kobiety
Zdaniem niektórych podejrzane było to, że kobieta musiała zrezygnować ze wspólnego lotu z powodu braku dokumentu. Pojawiły się też wątpliwości, czy Judy przyleciała w ogóle do Filadelfii. Według policji tylko jeden świadek poza jej mężem, którym był recepcjonista, potwierdził, że widział Judy w hotelu. Nie było jednak wymogu meldowania się, więc nie potwierdził jej tożsamości na podstawie żadnego dokumentu. W sierpniu jeden z uczestników konferencji przypomniał sobie, że widział kobietę w holu tego dnia. Policja podchodziła do tych deklaracji z ostrożnością, ponieważ osoby te nie znały wcześniej Judy i mogły się pomylić.
Ponadto funkcjonariuszka, która przeszukała pokój hotelowy Smithów, przyznała, że wydało jej się niezwykłe, że wszystkie ubrania pozostawione przez Judy nie były noszone. Sugerowało to, że kobieta miała na sobie te same ubrania w dniu zaginięcia, co podczas lotu z Bostonu. W łazience nie znaleziono też żadnych kosmetyków. Córka Judy powiedziała jednak, że oba te zachowania (noszenie tych samych ubrań przez dwa dni i bardzo rzadkie używanie kosmetyków) było czymś typowym dla jej matki.
Policja wydało się też podejrzane, że Jeffrey odmówił poddania się badaniu wykrywaczem kłamstw. Mężczyzna twierdził natomiast, że nalegał jedynie, aby taki test został przeprowadzany przez FBI. Miało to wynikać z tego, że nie ufał do końca policji. Według McGinnisa Jeffrey wiedział jednak, że Federalne Biuro Śledcze nie ma formalnych możliwości, by włączyć się do sprawy.
Sprawa Smith nabiera rozgłosu
Kilka dni po zniknięciu Judy gazety i telewizja w Filadelfii zainteresowały się sprawą. Mąż kobiety, przyjaciele i rodzina rozwieszali plakaty z jej zdjęciem, licząc na informacje od ewentualnych świadków. Istotnie, zaczęły się pojawiać doniesienia od ludzi, którzy twierdzili, że widzieli zaginioną w mieście i poza jego granicami. Wskazywano kobietę, która pasowała do opisu Judy, ale wydawała się mieć problemy psychiczne.
Pracownicy hotelu Society Hill widzieli podobną do Judy kobietę, która przebywała tam między 13 a 15 kwietnia. Przy zameldowaniu podała nazwisko „H.K. Rich/Collins”. Została zapamiętana przez personel, ponieważ masturbowała się przed otwartym oknem, mówiąc do siebie. Potem głośno oznajmiła, że „cesarz” prześle jej pieniądze, gdy będzie ich potrzebowała, by przedłużyć swój pobyt w hotelu.
Inni świadkowie wspominali o kobiecie, którą opisano jako zdezorientowaną. Zauważono ją na skrzyżowaniu ulic Broad i Locust około godziny 15.00 w dniu, gdy Judy była widziana po raz ostatni. Pojawiło się też kilka innych doniesień. Policja oraz rodzina zaginionej uważają jednak, że ci, którzy widzieli ową kobietę, pomylili Judy z lokalną bezdomną, która była do niej niezwykle podobna. Tak bardzo, że nawet syn Smith, gdy zobaczył ją po drugiej strony ulicy, pomyślał, że odnalazł matkę.
Wśród tych relacji wyróżniało się zgłoszenie od bezdomnego mężczyzny. Zobaczył on zdjęcie Judy i upierał się, że widział właśnie ją, a nie bezdomną. Smith miała spać poprzedniej nocy, czyli z 14 na 15 kwietnia, na ławce obok niego. Był to ostatni raz, kiedy ktokolwiek zidentyfikował Judy na podstawie jej fotografii.
Judy widziało też podobno kilka osób w autobusie PHLASH lub w okolicach jego trasy. Pracownik hotelu powiedział, że kobieta zapytała rankiem 10 kwietnia, gdzie znajduje się najbliższy przystanek. Kierowca busa powiedział, że odebrał ją na rogu ulic Front i South Street wczesnym popołudniem. Zapamiętał, że wysiadła w pobliżu hotelu.
Podobno zaginioną widziano także wchodzącą i wychodzącą z miejskiego terminalu autobusowego Greyhound, prawdopodobnie w celu skorzystania z łazienki. Terminal znajduje się w pobliżu Chinatown w Filadelfii. Ponieważ Judy uwielbiała chińskie i tajskie jedzenie, przypuszcza się, że mogła udać się tam, by zjeść obiad. Nikt w żadnej z wielu tamtejszych restauracji nie zapamiętał jednak kobiety.
Judy miała być też widziana na zakupach w sklepie Macy’s w Deptford Mall w Deptford, w stanie New Jersey, po drugiej stronie rzeki Delaware. Kobieta mogła tam dotrzeć, korzystając z linii autobusowej nr 400, która co godzinę kursowała do centrum handlowego z Market Street oraz skrzyżowania ulic Broad i Cherry.
Sprzedawca oraz jeden z klientów zapamiętali kobietę bardzo podobną do Judy. Powiedziała ona, że robi zakupy dla swojej córki, przyznając jednocześnie, że zazwyczaj nie podobały jej się prezenty od niej. Rodzina Smith potwierdziła potem, że było to zgodne z prawdą. Judy podobno ciężko było utrafić w gust swojej córki. Świadkom zapadł w pamięć charakterystyczny czerwony plecak, który zaginiona zabierała ze sobą prawie zawsze, zwłaszcza podczas podróży. Gdy kobieta postanowiła opuścić sklep, próbowała nakłonić młodszą kobietę, którą uważali wówczas za jej córkę, aby poszła razem z nią. Nie udało się jednak ustalić jej tożsamości.
Pewien mężczyzna, który wyszedł ze sklepu sieci Wawa niedaleko Rittenhouse Square, zobaczył tuż przed 6 rano dobrze ubraną białą kobietę. Siedziała ona przed sklepem spożywczym dla smakoszy. Widok ten wydał mu się niezwykły o tej porze dnia. Później zobaczył artykuł w gazecie na temat sprawy zaginięcia i uświadomił sobie, że kobieta bardzo przypominała Judy.
Pojawiły się również doniesienia, że Judy widziano kilka dni po zaginięciu w Easton, czyli 90 km na północ od Filadelfii. Uważa się to jednak za mało prawdopodobne. Ostatecznie Jeffrey wynajął dwóch prywatnych detektywów, by odnaleźli jego żonę. Mieli oni też wysyłać ulotki z podobizną zaginionej do szpitali w całym kraju.
Odnalezienie ciała w górach
Przełom w sprawie nastąpił 7 września 1997 roku. Tego dnia ojciec i syn polowali na jelenie na zboczu wzgórza w Lesie Narodowym Pisgah w Karolinie Północnej. Znaleźli wówczas coś, co wyglądało jak ludzkie kości. Było to w pobliżu Stoney Fork wzdłuż Chestnut Creek, 15 km od najbliższego miasta, czyli Asheville. Kości zostały rozrzucone na obszarze o średnicy 91 metrów, prawdopodobnie przez zwierzęta.
Pośrodku znajdował się płytki grób, w którym pozostała większość szkieletu. Ciało było częściowo zakopane i ubrane. W okolicy znaleziono również rzeczy osobiste. Jako ciekawostkę można wspomnieć, że śledczy prowadzący sprawę przerwał rekonwalescencję po niedawnej operacji kręgosłupa, aby przeszukać teren w poszukiwaniu dowodów. W rezultacie tych działań naruszył nerw kulszowy i musiał poddać się kolejnej operacji.
Stanowy lekarz sądowy ustalił, że były to kości białej kobiety w wieku od 40 do 55 lat. Stwierdzono też, że kobieta wielokrotnie korzystała z usług dentystycznych i cierpiała na poważne zapalenie stawów w lewym kolanie. Na jej żebrach odnaleziono ślady po ciosach nożem. Wśród ubrań z miejsca zdarzenia był stanik, który również miał rozcięcia i przebicia. Dochodzenie wykazało, że kobieta została śmiertelnie dźgnięta nożem, a jej śmierć oficjalnie uznano za zabójstwo.
Odkrycie tożsamości zamordowanej kobiety
Szczątki nie pozostały długo niezidentyfikowane. Lekarz z izby przyjęć we Franklin w Północnej Karolinie (105 km na zachód od Asheville), zobaczył w gazecie artykuł o odkryciu zwłok. Przypomniał sobie wówczas jedną z ulotek, które wysyłał szpitalom mąż zaginionej. Wspomniany doktor połączył obie sprawy i przesłał faksem kopię artykułu policji w Filadelfii. Detektyw poprosił następnie Jeffreya o dokumentację dentystyczną jego żony. Lekarz sądowy w Asheville otrzymał te dokumenty, które zgadzały się z pracami stomatologicznymi u odkrytej zamordowanej kobiety. Pod koniec września oficjalnie potwierdzono, że były to szczątki Judy Smith.
Identyfikacja zwłok zakończyła śledztwo w sprawie zaginięcia żony Jeffreya. Rozpoczęto natomiast postępowanie w sprawie jej zabójstwa, które prowadzili detektywi z biura szeryfa hrabstwa Buncombe. Aby zidentyfikować zabójcę, należało ustalić, jak kobieta dostała się w ogóle do Karoliny Północnej. Miejsce znalezienia zwłok dzielił od Filadelfii dystans niemal 1000 km.
Założono, że Judy najprawdopodobniej żyła i sama dotarła w okolice Asheville. Kobieta miała na sobie dżinsy, bieliznę termiczną i buty sportowe, czyli ubrania odpowiednie do wędrówki po okolicznych górach o tej porze roku. Jednocześnie był to diametralnie inny strój od tego, który Judy miała na sobie, gdy po raz ostatni w Filadelfii widział ją Jeffrey oraz inni świadkowie.
W kieszeniach nie znaleziono portfela ani dokumentów. Obok ciała znaleziono niebiesko-czarny winylowy plecak. W środku były zimowe ubrania i 80 dolarów w gotówce. W kieszonce koszuli zakopanej w pobliżu odkryto natomiast 87 dolarów. Łącznie dawało to 167 dolarów. Przypomnę, że według Jeffreya Judy w momencie zniknięcia miała przy sobie 200 dolarów. Obecność pieniędzy i złotej biżuterii doprowadziły śledczych do wniosku, że rabunek nie był motywem zabójstwa.
Nie znaleziono jednak charakterystycznego czerwonego plecaka ani ubrań, które Smith zabrała ze sobą do Filadelfii. Rodzina zabitej kobiety przyznała też, że kosztowne okulary przeciwsłoneczne znalezione w pobliżu ciała nie należały do niej. Kobieta musiała więc kupić je po zaginięciu. Inna możliwość jest taka, że należały do zabójcy.
Rodzina Judy zastanawiała się, dlaczego pojechała ona w okolice Asheville. Według bliskich nie miała tam rodziny ani znajomych, nie wspominała też nigdy o planach odwiedzenia tego dość odległego rejonu USA. Należy też dodać, że Smith tylko dwukrotnie była w Karolinie Północnej. Kiedyś pojechała tam na tydzień, by odwiedzić Jeffreya, który był w klinice odchudzania w Raleigh-Durham. Innym razem towarzyszyła pacjentowi w drodze na południe, gdy odwiedzał rodzinę. Nie było jednak nawet pewności, czy mieszkała ona w Karolinie Północnej czy sąsiedniej Wirginii lub Tennessee.
Relacje świadków z Asheville i okolic
Kilka osób z okolic Asheville wspominało, że widziało w kwietniu Judy lub kobietę pasującą do jej opisu. Sprzedawczyni w lokalnym sklepie przyznała: „Wydawała mi się bardzo czujna. Była bardzo miła. Nie widziałam w niej niczego, co wskazywałoby, że było coś z nią nie tak”. Kobieta, z którą rozmawiała, powiedziała, że jej mąż był prawnikiem z Bostonu i uczestniczył w konferencji w Filadelfii. Ona natomiast zdecydowała się pojechać w okolice Asheville. Słowa te jednoznacznie wskazują, że była to Smith.
Pracownik Biltmore Estate również zapamiętał kobietę łudząco podobną do Judy. Podjechała ona na kemping w pobliżu miejsca, w którym znaleziono jej ciało szarym sedanem wypełnionym pudłami i torbami. Smith zapytała wtedy, czy może spędzić tam noc w swoim samochodzie. Odjechała, gdy usłyszała odmowę. Właścicielka delikatesów z tej samej okolicy zdradziła gazecie „Philadelphia City Paper”, że Judy przyjechała do jej sklepu szarym sedanem i kupiła kanapki oraz zabawkową ciężarówkę za 30 dolarów.
W tym miejscu ponownie wróćmy do kwoty 200 dolarów, które kobieta rzekomo miała ze sobą. Biorąc pod uwagę odnalezione przy zwłokach pieniądze, można przyjąć, że Judy wydała zaledwie 33 dolary, z czego przynajmniej 30 w okolicach Asheville. Jak jednak dotarła tam, mając do dyspozycji 3 dolary? Skąd wziął się szary sedan? I chyba najdziwniejsze – po co był jej samochód-zabawka?
Co stało się z Judy? – teorie
Śledczy z biura szeryfa hrabstwa Buncombe wykluczyli Jeffreya Smitha z grona podejrzanych. Mężczyzna był chorobliwie otyły i fizycznie nie byłby w stanie dotrzeć do miejsca, gdzie ciało jego żony zostało znalezione. Potwierdzono też jego obecność na konferencji w dniu zniknięcia Judy. Jeffrey zmarł w 2005 roku i nie doczekał się poznania prawdy.
Sam Constance, czyli detektyw badający sprawę, uważa, że Judy nie została uprowadzona i dobrowolnie przybyła w okolice Asheville. Śledczy wykluczył też, by Judy została zabita gdzieś indziej, a jej ciało porzucono tam, gdzie je odkryto. Nie można tam było bowiem dojechać samochodem. Ze względu na ukształtowanie terenu i znaczny dystans, który morderca musiałby przemierzyć na piechotę, wlokąc ze sobą ciało, wydaje się to praktycznie niemożliwe.
Przyjmuje się, że Smith mogła zaplanować, że zniknie na jakiś czas, a może nawet na zawsze. Choć Jeffrey i dzieci Judy twierdzili, że między małżonkami nie było żadnych poważnych sporów, jedna z przyjaciółek zamordowanej sądziła inaczej. „W tym czasie małżeństwo Jeffa i Judy było bardzo niepewne”, powiedziała Carolyn Dickey w programie Unsolved Mysteries w 2001 roku. „Wierzę, że wydarzyło się coś, co skłoniło ją do spędzenia czasu z dala od Jeffa” – dodała kobieta.
Pojawiła się też hipoteza, że Judy mogła spotkać na swojej drodze lokalnego seryjnego mordercę. Niecały rok wcześniej Gary Michael Hilton zgwałcił i zamordował jedną ze swoich ofiar, a następnie zostawił jej ciało przywiązane do drzewa niedaleko miejsca, gdzie odkryto zwłoki Smith. Jednak Hilton został później aresztowany i skazany za to przestępstwo oraz kilka innych zabójstw na szlakach turystycznych w lasach państwowych w południowych Appalachach w 2000 roku. Nie powiązano go nigdy z morderstwem Judy.
Jak Judy dotarła do Asheville z tak ograniczonymi środkami finansowymi? Podejrzewam, że mogła dotrzeć tam autostopem. Możliwe, że wśród osób, z którymi mogła jechać, był jej późniejszy zabójca.
Władze Karoliny Północna oraz Jeffrey zaoferowali wspólną nagrodę pieniężną w wysokości 17 000 dolarów za wszelkie informacje prowadzące do rozwiązania sprawy. Do dziś tej niezwykłej zagadki niestety nie udało się rozwiązać.
Podobał Ci się artykuł? Oceń go!
Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:
Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!
Aż tak źle? 😉
Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować
Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)
Skoro byla tam w Polnocnej Karolinie to mogła kiedyś kogoś poznać. Uciec do niego. Może jakiś kierowca ciężarówki dlatego kupiła mu samochodzik gdy wroci z trasy a ona w tym czasie mogla jeździć jego samochodem..
Druga opcja.to taka ze gdy jej facet byl Kiedyś na tydzień, by odwiedzić Jeffreya, który był w klinice odchudzania. Tam poznała lekarza ktory handluje organami. Zamydlil ofiarze oczy. Dlatego rzucił jej ciało do lasu. Co rozerwaly zwierzęta to rozerwaly. Ale czy znaleziono wszystkie organy…?
Dzięki za komentarz! Ciekawa teoria z kierowcą ciężarówki 🙂 Co do organów – podejrzewam, że ciało było w takim stopniu rozkładu, że ciężko było to ustalić. Nie znalazłem natomiast jednoznacznej informacji na ten temat.
poleciala dzien pozniej na konferencje do meza, przez blachy powod nie zabrania dokumentow – mogla to zrobic celowo, zyskala dzieki temu czas na zorganizowanie ucieczki (kupno sedana, zapakowanie tam swoich klamotow) Z miejsca gdzie byla konferencja mogla wyjechac autobusem, stopem itp. Pieniedzy zapewne miala wiecej a nie tylko te 200 dolarow.
Sama jej smierc zagadkowa troche. Handel organami to raczej nie, przeciez tacy ludzie maja mozliwosc pozbycia sie ciala , prosektorium, spalenie, itp.
Moze chciala kogos na sile uszczcesliwic bo myslala ze ten ktos ja wielbi i kocha ? a to by sie wiazalo np z rozbiciem malzenstwa tego kogos?
Cześć Janek, dzięki za komentarz 🙂 Co do tego lotu – część myśli jak Ty, że było to podejrzane i celowe, że nie zabrała ze sobą dokumentów. Nie można tego oczywiście wykluczyć, podobnie jak tego, że miała ze sobą więcej pieniędzy niż 200 dolarów. Sprawa zagadkowa, bardzo chętnie poznałbym kiedyś jej rozwiązanie, choć obawiam się, że może to nigdy nie nastąpić.
Bardzo ciekawa i zagadkowa sprawa.
Być może faktycznie chciała jakiś czas odpocząć od męża i przypadkowo stała się ofiarą jakiegoś psychopaty.
Mam takie wrażenie, być może błędne, że w ostatnim czasie, jeśli mówimy o USA, łapie się mniej seryjnych morderców niż w latach 1970-2000, znacznie mniej. Nie wydaje mi się, żeby tacy psychopaci diametralnie zmienili swoje przyzwyczajenia, jak sam wiesz, jest całe mnóstwo nierozwiązanych zbrodni, gdzie na dobrą sprawę nikt nie miał konkretnego motywu. Co jeśli w wielu takich przypadkach rzeczywiście takiego motywu nie było i ofiary wpadły w ręce seryjnych morderców?
Jest to możliwe.
Słuszna uwaga, też mam wrażenie, że wszyscy najbardziej znani seryjni mordercy działali we wskazanych latach.
Co do braku motywu – też się zgadzam, że z pewnością nie brakuje spraw, gdy dana osoba znalazła się po prostu w złym miejscu o niewłaściwym czasie. Spory odsetek to ofiary seryjnych morderców
Wydaje mi się, że wcale nie jest mniej 'psychopatów potencjalnych seryjnych morderców’, tylko czasy się zmieniły i jest kilka powodów, dla których o nich nie słyszymy, a może też nie dochodzi u nich do eskalacji zachowań na tyle, by się tymi seryjnymi zabójcami stali.
– Mamy erę internetu, mediów spolecznościowych, lokalizacji telefonów z dokładnością do kilku metrów, systemów rozpoznawania twarzy itd., więc raczej śledztw w sprawie morderstw się nie prowadzi chodząc od drzwi do drzwi i wypytując mieszkańcow, czy zamieszczając komunikaty w prasie i telewizji z prośbami o informacje. A dlaczego organy ścigania miałyby bez przyczyny informować media o toczących się śledztwach itp.? Przecież to tylko może ostrzec sprawcę. Więc 'opinia publiczna’ rzadziej i mniej się dowiaduje o takich sprawach. Z drugiej strony dość już dobrze wiadomo, że sporo z tych wykolejeńców bardzo się jara rozgłosem, przez co się rozzuchwalają i nakręcają jeszcze bardziej.
– Dalej, przeciętny człowiek ma dostęp do technologii i informacji o jakim się nie śniło 50 – 30 lat temu, więc mordercy mogą swoje zbrodnie dużo lepiej przygotować i ukryć. Potencjalny morderca, czy seryjny, czy nie, ma dostęp do tysięcy dokumentalnych filmów, z których może się dowiedzieć, w jaki sposób są prowadzone śledztwa i jakich błędów nie popełniać, by nie zostać złapanym.
-Kolejna sprawa. Dostęp do pomocy psychologicznej. Dziś się dużo skuteczniej zaburzeńców wyłapuje już w dzieciństwie i lepiej lub gorzej prostuje.
– Dodatkowo, dzięki dużo większym możliwościom technicznym pewnie dość często ich wyłapują przy jakich 'mniejszych’ przestępstwach, zanim się zdążą rozkręcić na dobre i zabić kilkanaście, czy kilkadziesiąt osób.
-Byc może jest też tak, że ta sama osoba, która w realiach sprzed kilkudziesięciu lat zaczełaby mordować, dzisiaj tego nie zrobi, zdając sobie sprawę z trudności związanych z zatuszowaniem takiego „hobby”. I nie przypadkowo używam to tego słowa, bo seryjni często szukają nowych doznań, tak jak człowiek idący do kina na film 3D. To jest ich „rozrywka”, a rozrywek dzisiejszy świat ma do zaoferowania trochę więcej i bardziej zróżnicowanych, niż kilkadziesiąt lat temu. Może jakiś potencjalny seryjny zabójca zamiast polować na autostopowiczów, właśnie siedzi gdzieś w fotelu i rozwala nazistów w grze komputerowej?
W latach wcześniejszych z kolei, niż wspomniany przedział czasowy, możliwości prowadzenia śledztw w tego typu sprawach były, w porównaniu do tego co mamy teraz, tak ograniczone, że dzisiejsi śledczy, gdyby kazać im rozwiązywać sprawy morderstw z takimi zasobami i możliwościami, jakie były z 50 lat temu, czuliby się jak bez ręki, nogi, ucha i z połową mózgu. Wtedy pewnie wiekszości takich spraw się nie dało rozwiązać, a może i nawet zamiatało pod dywan, bo inna zupełnie mentalność ludzi była. Nie dokumentowało się też raczej takich rzeczy i za wiele o nich nie mowiło.
Coś bym jeszcze mogła dodać, ale chyba już starczy 🙂
Hej Bumbum,
Dzięki za wyczerpujący komentarz! 🙂
Zgadzam się z wieloma kwestiami, o których piszesz. Rozwój technologiczny jest zarazem ułatwieniem dla przestępców, jak i organów ścigania.
W sumie masz też rację co do psychopatów popełniających zbrodnie. Trudno powiedzieć, czy jest ich mniej przez teoretycznie większe możliwości ich złapania, czy może lepiej się maskują, korzystając z informacji dostępnych w Internecie, jak popełnić „zbrodnię doskonałą”.
Pozdrawiam!
Jedna uwaga: National Forest to nie jest to samo co National Park.
Dzięki za komentarz! Masz rację, poprawione 🙂
👍🏾