Ostatnia modyfikacja: 13 września 2022
Kris Kremers urodziła się 9 sierpnia 1992 roku w Amersfoort (prowincja Utrecht, Holandia). Jej rodzice nazywali się Roelie Grit i Hans Kremers. Kris miała 167 cm wzrostu i charakterystyczne rude włosy. Interesowała się sztuką i studiowała kulturalną edukację społeczną na Uniwersytecie w Utrechcie. Kris opisywano jako ekstrawertyczną, wesołą i inteligentną młodą kobietę.
Lisanne Froon była rok starsza od swojej przyjaciółki. Urodziła się 24 września 1991 roku w tej samej miejscowości. Jej rodzicami byli Diny i Peter Froon. Kobieta wyróżniała się z tłumu, ponieważ mierzyła aż 184 cm. Wzrost ten pomagał w siatkówce, którą Lisanne trenowała. Na marginesie warto dodać, że Holendrzy (zarówno kobiety, jak i mężczyźni) są uważani za najwyższy naród na świecie. Kobieta ukończyła psychologię stosowaną na uczelni Deventer. 22-latkę określano mianem inteligentnej, empatycznej, ambitnej i trochę nieśmiałej.
Przyjaciółki mieszkały razem w akademiku w Amersfoort. Wspólnie pracowały też w kawiarni „In den Kleinen Hap”. Można więc zaryzykować stwierdzenie, że były praktycznie nierozłączne. Młode kobiety świetnie się rozumiały i bardzo dobrze czuły w swoim towarzystwie. Na tyle, że postanowiły też wspólnie spędzić wakacje. Wyjazd miał być swego rodzaju nagrodą dla Lisanne za ukończenie studiów.
Spis treści
ToggleWakacyjny wyjazd do Panamy
Holenderki przez kilka miesięcy odkładały zarobione w restauracji pieniądze. Wymyśliły, że wspólnie pojadą do Panamy na sześć tygodni. Chciały tam wypocząć, poznać inną kulturę i podszkolić swój hiszpański. Dodatkowo planowały przysłużyć się tamtejszej społeczności. W ramach wolontariatu miały bowiem uczyć lokalne dzieci angielskiego.
Choć wyprawa wydawała się sporym wyzwaniem, Kris w przeszłości spędziła trzy tygodnie w Ameryce Południowej (Peru), a Lisanne miała doświadczenie we wspinaczce górskiej w niemieckich Alpach. Kobiety długo przygotowywały się do wyjazdu i były nim bardzo podekscytowane.
Wszędzie można znaleźć informację, że Kris i Lisanne przyleciały do Panamy 15 marca 2014 roku. Mało kto wspomina jednak, że przyjaciółki wylądowały najpierw w Houston (stan Texas, USA), skąd miały kolejny samolot do stolicy Kostaryki, San Jose. Stamtąd dopiero pojechały do Panamy. Najpierw dwa tygodnie spędziły w miejscowości Bocas del Toro.
Korzystały tam z uroków piaszczystych plaż i słonecznej pogody. Miały też okazję podziwiać występujące tam gatunki zwierząt, takie jak rozgwiazdy, delfiny czy leniwce. Nurkowały również, podziwiając tamtejsze rafy koralowe i wiele rodzajów ryb. Oprócz przyjemności Holenderki sporo czasu spędzały też, ucząc się języka hiszpańskiego.
W Bocas del Toro poznały też kilku znajomych, z którymi chodziły do barów i knajp czy grały w karty. Do grona tego należeli m.in. Bas, Edwin, Davis czy Chad. Kobiety miały nawet swoją ulubioną restaurację, którą regularnie odwiedzały, a nawet poznały tamtejszego szefa kuchni.
29 marca Holenderki przybyły do Boquete w stanie Chiriquí. Tam miały przez miesiąc zatrzymać się u lokalnej rodziny i rozpocząć wspomniany wcześniej wolontariat. Ich plany uległy jednak zmianie. Okazało się bowiem, że kurs, podczas którego miały uczyć panamskie dzieci, został przesunięty o tydzień. Przyjaciółki miały więc dużo czasu dla siebie i chciały go dobrze wykorzystać.
Dzień zaginięcia Kris i Lisanne
1 kwietnia około 11:00 kobiety postanowiły wybrać się na wycieczkę po okolicy. Zabrały ze sobą psa należącego do rodziny, u której się zatrzymały. Holenderki napisały na Facebooku, że zamierzają spacerować po Boquete. Faktycznie, zjadły tam wczesny lunch z dwoma mężczyznami w podobnym wieku. Okazało się, że oni również pochodzili z Niderlandów.
Następnie Lisanne i Kris wyruszyły na bardzo popularny wśród turystów szlak El Pianista. Mijały godziny, lecz po turystkach nie było śladu. Rodzina, u której zamieszkały Holenderki, z początku myślała, że korzystają one z uroków wakacji. Gospodarze zaniepokoili się jednak, gdy zapadła noc. Pies wrócił bowiem do domu tej nocy bez Kremers i Froon.
Rodzice przestali też otrzymywać wiadomości, które obie kobiety codziennie wysyłały do bliskich. Niepokojące było również to, że Holenderki umówiły się 2 kwietnia na zwiedzanie z lokalnym przewodnikiem. Niestety nie zjawiły się o ustalonej wcześniej godzinie. Co ciekawe cała trójka miała udać się właśnie na szlak El Pianista. Zaczęły pojawiać się pytania, dlaczego kobiety wybrały się tam same.
6 kwietnia rodzice Kris i Lisanne przybyli do Panamy wraz z kilkoma holenderskimi policjantami oraz wyszkolonymi psami tropiącymi. Przez dziesięć dni razem z lokalną policją i ochotnikami prowadzono przeszukiwanie pobliskich obszarów. Bliscy zaginionych zaoferowali nagrodę w wysokości 30 000 dolarów za informacje, które pomogłyby ustalić, co stało się z ich córkami.
Odnalezienie rzeczy osobistych należących do Holenderek
W połowie czerwca (źródła podają datę 11, 13 lub 14 czerwca), czyli dziesięć tygodni po zaginięciu, miejscowa kobieta znalazła niebieski plecak Lisanne. Miało to miejsce w pobliżu wioski Alto Romero, w prowincji Bocas del Toro. Konkretniej – plecak odkryto na terenie pola ryżowego nad brzegiem rzeki. Co ciekawe miejsce to było podobno wcześniej sprawdzane, poprzedniego dnia nikt z uprawiających ryż go podobno nie widział. Albo więc przeoczono plecak, albo ktoś go tam podrzucił.
W środku znajdowały się dwie pary okularów przeciwsłonecznych, dwa staniki, 83 dolary w gotówce, paszport i aparat fotograficzny Lisanne, butelka na wodę, dwa biustonosze oraz telefony komórkowe kobiet. Wszystkie te przedmioty były w zadziwiająco dobrym stanie, biorąc pod uwagę to, że przez 2,5 miesiąca znajdowały się w środku dżungli. Należy bowiem pamiętać, że panują tam ekstremalne temperatury oraz wilgotność.
Rzeczy należące do Holenderek nie doprowadziły jednak do rozwiązania zagadki ich zaginięcia. Wprost przeciwnie – znaków zapytania pojawiło się jeszcze więcej. Szczególnie dużo informacji dostarczyła analiza telefonów kobiet.
Analiza telefonów Kremers i Froon
Z dostępnych danych wynikało, że w dniu zniknięcia, zaledwie kilka godzin po rozpoczęciu wędrówki, musiało się wydarzyć coś niepokojącego. Przyjaciółki wybrały bowiem kilka razy numer 112 (międzynarodowy numer alarmowy) oraz 911 (numer alarmowy w Panamie). Prawdopodobnie nie wiedziały, który z nich obowiązywał w miejscu ich ówczesnego pobytu.
Pierwsza próba wezwania pomocy została podjęta przez Kris. Kobieta zadzwoniła ze swojego iPhone’a 4 o 16:39. Krótko po niej szczęścia spróbowała Lisanne, która o 16:51 skorzystała ze swojego Samsunga Galaxy S3. Niestety żadne z tych połączeń nie doszło do skutku z powodu braku zasięgu w okolicy.
Analizy ekspertów wykazały później, że z miejsca, gdzie znajdowały się wówczas Holenderki niemożliwe było dodzwonienie się na jakikolwiek numer. Kobiety najprawdopodobniej szybko zdały sobie z tego sprawę. Warto też dodać, że obie przyjaciółki w chwili rozpoczęcia wędrówki miały swoje telefony naładowane w granicach 50%.
Bateria telefonu Froon wyczerpała się szybko. Powodem było to, że Galaxy S3 był włączony nieprzerwanie od 2 kwietnia o 16:19 do godziny 7:36 następnego dnia. Prawdopodobnie Lisanne przez nieuwagę nie wyłączyła go przed pójściem spać. Różne źródła wskazują inny czas, kiedy Samsung dokładnie się wyładował. Najczęściej jest podawana data 4 lub 5 kwietnia. Zgodnie z niezwykle szczegółową analizą, którą znajdziecie tutaj, miało to miejsce 4 kwietnia około 05:00.
Turystkom został więc do dyspozycji iPhone należący do Kremers. Z telefonu Kris nie wykonywano już jednak żadnych połączeń. Między 5 a 11 kwietnia iPhone był wielokrotnie uruchamiany w celu sprawdzenia zasięgu. Następnie był wyłączany, by chronić baterię przed wyładowywaniem się. Co ciekawe 5 kwietnia przy włączeniu nie wprowadzono w ogóle kodu PIN lub podano błędny. Ta sytuacja miała miejsce jeszcze kilka razy.
Z tego powodu pojawiło się kilka interesujących teorii. Jedna z nich głosiła, iż Kris, będąca właścicielką telefonu, zmarła. Lisanne nie znała zaś jej PIN-u, ale sprawdzała zasięg, licząc, że uratuje chociaż siebie. Zgodnie z inną hipotezą osoba trzecia weszła w posiadanie telefonu Kremers. Niektórzy zwolennicy tego scenariusza uważają, że był to morderca Europejek. Nawet jeśli tak było, to dlaczego miałby sprawdzać zasięg? Byłoby to natomiast prawdopodobne, gdyby tą osobą był współtowarzysz kobiet, którego np. spotkały na szlaku. Nadal są to jednak jedynie spekulacje i nie wiemy, jak było naprawdę. Prawdopodobnie nie dowiemy się tego nigdy.
Wiadomo natomiast, że 11 kwietnia telefon został włączony (ponownie bez wprowadzenia właściwego PIN-u) o 10:51 i wyłączony po raz ostatni o godzinie 11:56. Intryguje to, że zostało jeszcze wówczas 22% baterii. Warto dodać, że poprzednim razem telefon został użyty 6 kwietnia. Skąd taka długa przerwa? Dlaczego nie użyto go ponownie, skoro zostało jeszcze trochę baterii? Czyżby Holenderki straciły zupełnie nadzieję? Możliwe też, że obie zmarły krótko po tej ostatniej próbie. Wielu zadaje sobie też pytanie – dlaczego kobiety nie zostawiły w telefonie notatki o tym, co faktycznie się wydarzyło? Dlaczego nie próbowały wysłać SMS-a do swoich bliskich?
Interesujące jest też to, że próby sprawdzenia zasięgu odbywały się w bardzo podobnych godzinach. Kobiety nie miały natomiast zegarka (przynajmniej nie widać na zdjęciach, by któraś z nich go nosiła). Nie mogły też sprawdzić godziny na komórce, ponieważ jedna była wyładowana, a druga niemal cały czas wyłączona.
Zdjęcia z aparatu Lisanne – klucz do rozwiązania zagadki?
No właśnie – wspomniałem o zdjęciach, czyli najciekawszym chyba aspekcie tej sprawy. Kobiety miały bowiem ze sobą aparat fotograficzny i chętnie z niego korzystały. Dzięki jego odnalezieniu śledczy dotarli do interesujących informacji. Prawdziwe szaleństwo rozpoczęło się jednak, gdy fotografie zostały opublikowane w Internecie. Co więcej, są nadal dostępne i można je znaleźć m.in. pod tym adresem.
W pamięci aparatu odkryto też zdjęcia sprzed wyprawy. Nas interesują oczywiście najbardziej te z wyjazdu do Panamy. Zacznijmy więc od początku wyprawy. Na wielu fotografiach widzimy uśmiechnięte przyjaciółki pływające w Morzu Karaibskim i wygrzewające się w promieniach słońca na plaży. Część zdjęć przedstawia też Holenderki w lokalnych restauracjach i barach.
W końcu pojawiają się fotografie z dnia zaginięcia. Można powiedzieć, że są to typowe zdjęcia z wakacji w egzotycznym kraju. Na pierwszym planie uśmiechnięte młode kobiety, a w tle piękne krajobrazy. W pewnym momencie zmienia się jednak atmosfera. Widzimy na zdjęciach samą Kris, która stoi tyłem lub patrzy się w obiektyw, ale już bez uśmiechu. Szczególnie osobliwe jest jedno z ostatnich zdjęć z dnia zaginięcia, które zamieszczam poniżej.
Kluczem do rozwiązania zagadki, wydaje się być ostatnia fotografia, którą zrobiono tego dnia o 13:54. Zdjęcie zostało jednak usunięte. Najprostsze rozwiązanie wydaje się takie, że zrobiła to Kris lub Lisanne. Fotografia mogła zostać bowiem zrobiona przez pomyłkę albo okazała się nieostre. Co ciekawe ustalono jednak, że żadne inne zdjęcie nie zostało skasowane. Jest to furtka do wszelkiego rodzaju teorii spiskowych.
Fotografia mogła bowiem obciążać w jakiś sposób ewentualnego zabójcę i została usunięta przez niego. Niektórzy uważają zaś, że to policja i władze próbowały tuszować sprawę. Gdyby wyszło na jaw, że w Panamie grasuje morderca kobiet z Europy, to turyści baliby się tam przyjeżdżać. Turystyka jest natomiast ważną gałęzią gospodarki tego kraju.
Najdziwniejsze jednak dopiero przed nami. Aparat fotograficzny był bowiem nieużywany aż do 8 kwietnia. Tego dnia między godziną 1 a 4 w nocy wykonano aż dziewięćdziesiąt zdjęć. Na kamerze niemal wszystkie wyglądały jak zupełnie czarne i wydawało się, że nic na nich nie ma. Gdy jednak udało się je rozjaśnić, okazało się, że zawierały ujęcia nocnego nieba lub zarośli i drzew. Widać też na nich jasne punkty, które na pierwszy rzut oka mogły wydawać się gwiazdami. Prawdopodobnie jednak były to krople padającego wówczas deszczu.
Należy zadać sobie pytanie – dlaczego kobiety zrobiły tak wiele zdjęć w zupełnych ciemnościach w środku panamskiej dżungli? Najczęściej się pojawiająca i najsensowniejsza chyba teoria głosi, że próbowały w ten sposób wezwać pomoc. Światło flesza mogły zobaczyć ekipy poszukiwawcze i zlokalizować w ten sposób miejsce, gdzie znajdowały się przyjaciółki.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że 8 kwietnia rodzice zaginionych znajdowali się już w Panamie. Jak wspominałem, wraz z holenderską policją prowadzili oni poszukiwania swoich córek. Jest więc możliwe, że Europejki usłyszały członków ekipy, a może nawet i swoich rodziców. Według innej hipotezy kobiety dawały aparatem znak przelatującym nad nimi samolotom. Niezależnie od tego, jak było w rzeczywistości, nie miały jednak dużych szans na powodzenie.
Ustalono bowiem, że nocą w gęstej dżungli światło aparatu mogło być widoczne z odległości maksymalnie kilku metrów. Ekipa poszukiwawcza musiałaby się więc znajdować niezwykle blisko. Pasażerowie lub załoga samochodu nie mieli natomiast możliwości dojrzeć tych sygnałów. Jeżeli Froon i Kremers faktycznie miały taki plan, to niestety się nie powiódł. Kobiety nie zostały bowiem odnalezione tej nocy, lecz dużo później. O tym jednak będzie jeszcze mowa.
Przejdźmy teraz do tych kilku nietypowych zdjęć, które tak naprawdę sprawiają, że cała ta zagadkowa sprawa jest jeszcze dziwaczniejsza. Pierwsze z nich przypomina dziesiątki innych wykonanych tej nocy. Widzimy jednak nie niebo przesłonięte gałęziami drzew, lecz fragment zbocza. Nie brakowało głosów, że po prawej stronie w zaroślach widoczna jest ludzka sylwetka. Potem jednak okazało się, że były to jedynie liście. Zainteresowanych tą fotografią odsyłam do filmiku, który wyjaśnia tę sytuację.
Kolejne zdjęcie przedstawia osobliwą konstrukcję, wykonaną z patyków i podobno reklamówki. Niektórzy uważają, że jest to swego rodzaju flaga, która miała być widoczna z góry. Nawet jeśli tak było, to dlaczego Lisa i Kris miałyby robić jej zdjęcie w środku nocy? Być może liczyły, że światło odbije się od reklamówki i będzie widoczne z góry. Nie wiem jak Wam, ale mi ta konstrukcja skojarzyła się z filmem The Blair Witch Project. W każdym razie nie ustalono jednoznacznie, symboliki tego zdjęcia. Można powiedzieć jedno – jest w nim coś niepokojącego.
Przechodzimy teraz do fotografii budzącej chyba najwięcej kontrowersji i emocji. Mowa o zdjęciu, które zapewne przedstawia włosy Kris. 21-latka miała bowiem właśnie takie charakterystyczne miedziano-rude loki, jakie widzimy na fotografii. Tu jednak również nie brakuje teorii spiskowych. Niektórzy twierdzą, że na zdjęciu uwieczniona jest tak naprawdę peruka. Miał ją rzekomo sfotografować zabójca kobiet. Po co jednak miałby to robić?
Według innej hipotezy zdjęcie zrobiła Lisanne. Głosy nawet w tym przypadku są podzielone. Część internetowych detektywów uważa, że Kris wówczas żyła. Inni zakładają, że była martwa. Tylko ponownie – dlaczego Froon wykonała w ogóle tę fotografię? Jeszcze mniej sensu miałoby to w sytuacji, gdyby Kremers już nie żyła.
Niektórzy twierdzą, że pod włosami widzą ranę skóry głowy. Trzeba przyznać, że w Internecie krąży dużo przeróbek tego zdjęcia (jak i wszystkich pozostałych). Z tego względu należy dość ostrożnie podchodzić do ich interpretacji. Zapewne wiele z nich uległo bowiem mniejszym lub większym przeróbkom.
Najbardziej sensowny dla mnie wydaje się jeden z dwóch poniższych scenariuszy. Kris poczuła coś w swoich włosach. Może to był jakiś duży owad, a może zaplątała się jej jakaś gałązka lub liść. Inna możliwość jest taka, że kobieta uderzyła się lub skaleczyła w głowę. Lisanne użyła wówczas aparatu jako źródła światła. W ten sposób chciała sprawdzić, co tak naprawdę się stało.
Na koniec być może niewiele znacząca dygresja. Z analizy zdjęć można wyciągnąć jeszcze jeden wniosek. Na żadnej fotografii nie widać psa, który miał towarzyszyć Holenderkom. Należy sobie zadać pytanie, czy faktycznie tak było. Jeśli tak, to czy pies wrócił do domu wcześniej niż wszyscy zakładali? Wielu zastanawia się – jeżeli kobiety zgubiły się, to dlaczego nie podążyły za psem? Moim zdaniem jeżeli pies w ogóle poszedł razem z przyjaciółkami, to szybko się od nich odłączył. Dziewczyny zaaferowane widokami i robieniem zdjęć mogły nawet nie zauważyć tego momentu.
Pamiętniki Lisanne i Kris
Równie ciekawym znaleziskiem okazały się też dzienniki, które prowadziły dość regularnie obie studentki. Zapisywały w nich swoje przemyślenia dotyczące podróży. Jest to bardzo istotne źródło informacji, które pozwala lepiej zrozumieć ich emocje i wrażenia niż zdjęcia. Do sieci trafiły zdjęcia pamiętników. Były one prowadzone w języku ojczystym Kris i Lisanne, czyli holenderskim. Zostały jednak przetłumaczone na język angielski. Tłumaczenie to możecie znaleźć np. na tej stronie.
Najciekawsza chyba informacja pojawia się w dzienniku Froon. 22-latka napisała w nim, że 29 marca miała ochotę wracać do domu. Opisała całą sytuację, że mimo swojego wieku czuje się jak 2-latka, która chce przytulić się do rodziców i poprosić o ich pomoc w potrzebie. Ewidentnie przytłoczyła ją sytuacja w nowym miejscu u lokalnej rodziny. W ostatnich wpisach z 30 i 31 marca pojawia się fragment, że Lisanne czuła się jak intruz. Była też podłamana, że nic nie wyszło z planów związanych z wolontariatem, o czym wspomniałem wcześniej.
Z relacji Kris możemy się natomiast dowiedzieć, że dziewczyna miała przez kilka dni problemy żołądkowe pod koniec pobytu w Bocas del Toro. Wspominała o nich też jej przyjaciółka w swojej relacji. Kremers dobrze zniosła pierwsze chwile pobytu u goszczącej ich rodziny. Miała natomiast podobne odczucia jak Lisanne w stosunku do sytuacji z odwołanym wolontariatem.
21-latka była niemile zaskoczona nieprzyjazną postawą osoby, która przekazała im te informacje. Sytuacja była o tyle dziwna, że wszystko zaplanowano wiele miesięcy wcześniej. Nie podano też konkretnego powodu przełożenia kurs o tydzień (lub dziewczyny go nie zrozumiały z powodu bariery językowej). Pojawiła się natomiast iskierka nadziei, że przyjaciółki będą mogły wziąć udział w innym projekcie. Wszystko miało się wyjaśnić 1 kwietnia. Holenderki nie poznały jednak zakończenia tej sprawy.
Odkrycie ciał Kris i Lisanne
Po odnalezieniu plecaka, policja rozpoczęła ponowne poszukiwania. Wkrótce odkryto ubrania Kris w odległości kilku kilometrów od plecaka. Większość źródeł wspomina, że ciuchy były złożone w kostkę i leżały na skale na przeciwległym brzegu rzeki. Wydaje się to bardzo osobliwe. Jest to kolejny argument za tym, że w śmierć kobiet były zamieszane osoby trzecie. Trudno wyobrazić sobie, że zostawiły one swoje ubrania, zwłaszcza ułożone w ten sposób. Według innych źródeł ubrania były w nieładzie. Trudno powiedzieć, jak było naprawdę.
Dwa miesiące później w tym samym obszarze odkryto miednicę oraz but. Wewnątrz znajdowała się ludzka stopa. Niedługo potem odkryto ponad trzydzieści kości. W wyniku badań DNA udało się potwierdzić, że należały one do zaginionych kobiet.
Co ciekawe kości Lisanne wyglądały, jakby uległy naturalnemu rozkładowi, ponieważ wciąż były do nich przyczepione kawałki mięśni i ścięgien. Kości Kris były natomiast całkowicie białe. Wyglądały, jakby użyto wybielacza. Ustalono, że szczątki faktycznie uległy reakcji chemicznej. Konkretniej było to działanie związków fosforu. Co ciekawe nauce nie jest znana żadna lokalna roślina ani zwierzę, wytwarzające tego typu związki chemiczne. Jest to zatem kolejny argument, że za śmierć Holenderek faktycznie ktoś był odpowiedzialny.
Próby rozwiązania zagadki
Policja przesłuchała mieszkańców, lokalnych przewodników oraz innych turystów, którzy byli w tym czasie w okolicy. Niestety działania te nie przyniosły żadnego przełomu w sprawie. Nie udało się nawet jednoznacznie ustalić przyczyny śmierci.
Spróbujmy odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie – co tak naprawdę wydarzyło się z zaginionymi? Teoretycznie najprostsze rozwiązanie wydaje się takie, że kobiety po prostu zgubiły się w dżungli i nie były w stanie dotrzeć do miasta. W praktyce szlak El Pianista był podobno doskonale oznaczony i praktycznie niemożliwe było się tam zgubić. Oczywiście zawsze istnieje możliwość, że zboczyły z trasy i zapuściły się głęboko w głąb dżungli. Po co jednak miałyby to robić?
Należy też pamiętać, że szybko rozpoczęto poszukiwania. Jeśli Kris i Lisanne znajdowały się na trasie szlaku, to prawdopodobnie zostałyby prędzej czy później znalezione. Należy więc zadać sobie kolejne pytanie – czy turystyki faktycznie w ogóle wybrały tę trasę?
Po zdjęciach można by wywnioskować, że tak faktycznie było. Nie brakuje natomiast opinii, że zdjęcia zostały przerobione komputerowo w Photoshopie lub podobnym programie. Potwierdzeniem mają być drobne detale widoczne na fotografiach. Zalicza się do nich m.in. to, że zarysy sylwetek czy fałdy na ubraniach kobiet wyglądają jak poprawione elektronicznie. W Internecie pełno jest tego typu analiz. Jeśli ktoś ma ochotę, to z pewnością znajdzie na ten temat wiele informacji.
Często mówi się też o tym, że nie zgadzają się automatycznie zapisywane szczegóły zdjęć, czyli tzw. dane EXIF. Każda wykonana przez nas fotografia zawiera bowiem dane takie jak data i godzina wykonania czy oznaczenie sprzętu. W przypadku zdjęć z 1 kwietnia wykryto nieprawidłowości. Dla przykładu według danych EXIF ostatnie znane nam zdjęcie (IMG_508) miało zostać wykonane o 13:54:00 sekund. Przedostatnia fotografia (IMG_507) została natomiast zrobiona o 13:54:50. Pamiętajmy też, że zdjęcie IMG_509 zostało usunięte i nie wiemy, co na nim było.
Warto też podkreślić, że obecnie w sieci nie można znaleźć oryginalnych fotografii z aparatu Froon. Były one bowiem w rozmiarze 4000 x 3000 px, dzięki czemu były ostre i wyraźne. Kończąc temat przeróbek zdjęć – dlaczego ewentualny sprawca (sprawcy) miałby (mieliby) w ogóle się tym zajmować?
Owszem taka manipulacja mogła utrudnić śledztwo. Z drugiej strony mogła też zakończyć się tym, że powstały wątpliwości co do autentyczności zdjęć. Trudno mi też osobiście uwierzyć, że panamski zabójca byłby ekspertem od Photoshopa.
Ciekawe jest też to, że z czasem pojawiło się zdjęcie przedstawiające dwóch lokalnych mężczyzn pływających w morzu razem z dwoma kobietami. Zdjęcie jest słabej jakości i nie widać dokładnie twarzy. Co do czasu powstania również głosy są podzielone. Według jednych fotografia została podobno wykonana 1 kwietnia około 17:00, a więc trzy godziny po ostatnim zdjęciu z aparatu Lisanne.
Pojawiły się oczywiście teorie, że jest to tak naprawdę ostatnia fotografia, na której widać Kris i Lisanne. Tego się możemy niestety nigdy nie dowiedzieć. Jeden z mężczyzn został bowiem zamordowany w podejrzanych okolicznościach. Podobno miał powiązania z lokalnymi gangsterami. Mówi się jednak, że śmierć ta była połączona ze sprawą zaginięcia Holenderek.
Podejrzani i kilka słów na koniec
Jeśli chodzi o ewentualnego podejrzanego, to najczęściej oskarża się niedoszłego przewodnika kobiet, Feliciano Gonzáleza. To podobno on zaalarmował policję, gdy Lisanne i Kris nie pojawiły się 2 kwietnia. Co więcej mężczyzna dostał się wówczas do ich pokoju rzekomo w celu ich poszukiwań. Mógł jednak zatrzeć wtedy pewne ślady.
W Internecie można przeczytać wiele opinii o Gonzálezie, który podobno oprowadzał głównie młode i atrakcyjne turystyki z Europy i USA. Podobno często z nimi flirtował, a nawet pozwalał sobie na kontakt fizyczny. Oczywiście nie czyni to z niego zabójcy, ale można uwierzyć w to, że mógł zainteresować się dwoma przyjaciółkami.
Na koniec dodam, że podobnych spraw było wiele. Najgłośniejszą było chyba morderstwo Cassandre Bouvier i Houria Moumni. Kobiety pochodziły z Francji i udały się w podróż do Argentyny W lipcu 2011 roku odkryto ich ciała. Okazało się, że były torturowane i zostały brutalnie zgwałcone. W samej Panamie było też kilkadziesiąt nierozwiązanych spraw zaginięć i śmierci. Przypuszcza się, że mógł tam działać jeden lub kilku seryjnych morderców.
O tej sprawie można by pisać godzinami, ponieważ dowody (zwłaszcza w postaci zdjęć) pozwalają na niekończące się spekulacje. Jeśli lubicie kompletnie przepaść, czytając o jakiejś sprawie, to jest to właśnie taki przypadek. Jedno wiemy na pewno – do dziś nie udało się wyjaśnić tej dziwnej zagadki. Może któryś z tysięcy internetowych detektywów zafascynowanych tą historią kiedyś ja rozwiąże.
Podobał Ci się artykuł? Oceń go!
Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:
Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!
Aż tak źle? 😉
Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować
Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)
To bardzo intrygująca historia. Myślę jednak, że to był po prostu jakiś wypadek: którejś z dziewczyn coś się stało i nie były w stanie wrócić na szlak.
Cześć Ola, dzięki za komentarz 🙂 opcja z wypadkiem wydaje się najbardziej logiczna, ale nadal kilka rzeczy nie pasuje (np. usunięte zdjęcie czy podrzucony plecak)
Najlepszy i najrzetelniejszy blog jaki miałam przyjemność czytać. pozdrawiam
Cześć Ania, z kolei dla mnie to prawdziwa przyjemność czytać takie opinie, bardzo dziękuję <3
Nigdy nie interesowałem się zaginięciami, ale ten przypadek jest nad wyraz intrygujący głównie za sprawą zdjęć. Szczególnie ta konstrukcja z patyków i reklamówki. Poza tym nocne fotografie zostały wykonane tydzień od zaginięcia. Ciężko uwierzyć, że w tym okresie nie było ani jednej fotografii. Wyjaśnienia według mnie mogą być dwa.
Pierwsze: Zeszły ze szlaku i były na tyle wystraszone i zagubione, że nie myślały wcale o aparacie. Pozbawione zapasów zaczęły mieć halucynacje i co za tym idzie… Sądziły, że pieczą coś na ognisku i to sfotografowały. Stąd ta konstrukcja z reklamówką. Łączyłoby się to z inną fotografią, na której widać liczne skrawki papieru i lusterko. „Próbowały” rozpalić ogień.
Drugie wyjaśnienie: Dziewczyny zginęły już na początku, w pierwszych dniach. Stąd brak fotografii i jakichkolwiek notatek czy smsów dla bliskich. A nocne fotografie wykonał ktoś „trzeci”. Pytanie po co ktoś zadał sobie tyle trudu? Mógłby po prostu zabrać plecak i nigdy go nie ujawnić. Czyżby po wielu dniach namysłu postanowił „dla rozrywki” bardziej namącić w sprawie i udostępnić aparat? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Ale ludzkie umysły są różne.
Potężna ilość znaków zapytania. Ciekawe czy kiedyś jakimś cudem poznamy ostateczne rozwiązanie tej sprawy.
Cześć Max, dzięki za komentarz 🙂 to prawda, jest to bardzo intrygująca sprawa. Zdjęcie z patykami i reklamówką jest naprawdę osobliwe.
Co do teorii o halucynacjach – ciekawy pomysł, nie wpadłbym na to.
Z jednej strony opcja z udziałem osób trzecich jest prawdopodobna, a z drugiej strony zgadzam się z Tobą – po co tak kombinować i zadać sobie tyle trudu? Jakoś nie wyobrażam sobie siedzieć w środku nocy w dżungli przez 3 godziny i robić seriami zdjęcia.
Zdecydowanie jest to sprawa, której rozwiązanie chciałbym kiedyś poznać. Podejrzewam, że jest albo bardziej banalne, albo bardziej pokręcone niż nam się wydaje.
@MAX
„Pozbawione zapasow zaczely miec halucynacje”.
To tak nie dziala 🙂 Akurat sam od wielu lat robie wielodniowe glodowki i to nie jest tak, ze nagle dostajesz halucynacji 😀 Bez najmniejszego problemu KAZDY jest w stanie wytrzymac bez jedzenia minimum tydzien bez wiekszych problemow. Nie wiem skad masz te informacje, ale organizm dziala zupelnie odwrotnie w takiej sytuacji niz myslisz. Mobilizuje sie jeszze bardziej, prawie calkowicie wylacza produkcje greliny (hormonu glodu), wreszcie wchodzi w stan ketozy – czyli pobierania energii z Twoich zapaow tluszczowych, ktorych wiekszosc ludzi ma „wiecej niz im sie wydaje” 😉 Wszystkie ssaki na ziemi maja taka umiejetnosc, bo byla ona wyrabiana przez cale milenia zycia gatunkow, ktore nie mialy nigdy stalego dostepu do pokarmu.
Wiekszym problemem jest oczywiscie dostep do wody. Ale zakladam, ze mialy w plecaku przynajmniej 1 butelki (powiedzmy kolo 2l). PO zdjeciach widac tez, ze bylo w okolicy prawdopodobnie duzo miejsc, ktore mogly przechowywac wode (rzeka, stare konary drzew, lokalne zaglebienia).
Chyba, ze byly unieruchomione? Np. zsunely sie w przepasc/rozpadline i nie mogly sie stamtad ruszyc?
Ale to prowadzi do wielu pytan…
1. Dlaczego nie nagraly ani jednego filmu, gdzie mowia co sie stalo lub co zamierzaja? Szczególnie gdyby byly bliskie wycienczenia, ulegly wypadkowi lub pomagaly komus kto mial wypadek.
2. Dlaczego nie napisaly i wyslaly jakiegokolwiek SMSa? Skolejkowany sms zostalby wyslany automatycznie jak tylko telefon zlapalby zasieg do dowolnej stacji bazowej, co rowniez mogloby powiadomic rodzicow lub kogokolwiek innego., nawet gdyby one nie byly swiadome, ze „maja zasieg”.
3. I chyba najwazniejszy moje pytanie: dlaczego nie wlaczyly GPSa w telefonach? Nawet jak nie mialy zasiegu to jest bardzo duza szansa, ze GPS nawiazalby polaczenie (a już szczegolnie w gorach), co mogloby wskazac gdzie przebywaly lub jak wygladala ich droga. Jest to dla mnie kompletnie niezrozumiale, zwazywszy na fakt, ze trzy dni z rzedu „probowaly” dodzownic sie na 112/911.
Jesli zas chodzi o zdjecia z aparatu wykonane 8 dni po ich zniknieciu… moim zdaniem nie robily ich one. Zauwazcie, ze wiekszosc ich zdjec to wlasnie one same. Na olbrzymiej wiekszosci z nich jest przynajmniej jedna z dziewczyn. A tu nagle ida i robia w nocy zdjecie kamienia??? 8 dni po tym jak pierwszy raz probowaly dodzwonic sie na telefon alarmowy?
Te pytania to czubek gory lodowej w tym przypadku…
Czy ktos sie orientuje moze czy byla jakas analiza znalezionych szczatek?? Jaka jest teoria, ze pozostaly jedynie kosci?? Ciala lezaly w wodzie i ulegly calkowitemu rozkladowi? Jakies zwierzeta je poprzenosily?
Cześć Ciekawski 🙂
Dzięki za interesujące informacje na temat reakcji organizmu na brak pożywienia! Kwestia wody mnie też zastanawia, bo wiem, że szybciej umiera się z odwodnienia niż głodu. Na zdjęciach widać małą butelkę wody wystającą z kieszeni spodenek Kris (to też jest temat wielu debat, bo takie noszenie musiało być niekomfortowe i dość nienaturalne). Wątek unieruchomienia/poważnego urazu jednej lub obu dziewczyn pojawia się dość często. W artykule nie wspomniałem o tym, ale jedna z Holenderek miała podobno zapalenie mięśnia nogi (tak miała wykazać autopsja).
1. Z jednej strony większość się nad tym zastanawia i wydaje się to sensowne. Z drugiej – kobiety pewnie liczyły, że wyjdą z tego cało. Nawet jeśli miały świadomość, że nie przeżyją, to z ich perspektywy sprawa była jasna – one wiedziały, co się wydarzyło 😉 Nie mogły wiedzieć, że sprawa ich śmierci okaże się tak zagadkowa i będzie się nad nią głowić tak wiele osób.
2. Tak samo jak wyżej.
3. Jeśli obie (lub jedna z nich) nie mogły się poruszać, to korzystanie z GPS-a na nic by się zdało.
4. Masz rację, że na większości zdjęć jest Kris, Lisanne lub obie Holenderki. Tylko że mówimy o zdjęciach sprzed całej tragedii. Wtedy to były zdjęcia z wakacji, tutaj prawdopodobnie ostatnia, rozpaczliwa próba uzyskania pomocy.
5. Z tego co kojarzę, szczątki były w różnym stopniu rozkładu. Moim zdaniem mogły je poprzenosić zwierzęta, ale czy tak było – nie wiadomo.
Hey, pogrzebałem trochę w necie, bo mnie bardzo zaciekawiła ich historia. Nie mam jeszcze definitywnej opinii ale chyba bardziej skłaniam się ku wersji porwania/morderstwa niż zagubienia na szlaku. Uzasdnie to poniekąd odpowiedziami na punkty, ktore opisałeś.
1. Zgadzam się , że pewnie nikt na początku nie myśli o czymś takim gdy ulega wypadkowi/zgubieniu i raczej poświęca całą energię na próbę wyjścia z sytuacji. ALE… zakładając, że zdjecia „nocne” są ich dziełem… to było 8 dni po zaginięciu. Bez jedzenia i tak musiały być już dość wycieńczone i być może ranne. Normalny człowiek zaczyna wówczas zakładać, że jednak może się nie uda… nagrywa nawet sam dla siebie jako jakiegoś rodzaju uspokojenie lub autosugestia. A one dodatkowo od początku WSZYSTKO nagrywały i spisywały. Zobaczcie na ich zdjęcia nie tylko z tej wyprawy – one wszystko dokumentowały jak typowe nastolatki. Obie prowadziły pamiętniki!!! I nawet jednego kilkusekundowego filmiku, co im się przytrafiło nie zrobiły? Ostatnich słów do rodziny? Nagranie odniesionych ran? Zarówno telefony jak i ich aparat miał taką funkcję.
2. Nie do końca tak samo. Ten SMS miał im właśnie uratować życie bo miał być skierowany do osoby, która pośpieszy im na pomoc. Jak napisałem – taki SMS np. o treści „wpadłyśmy w rozpadline na szlaku, nie możemy wyjść, ratujcie nas!” w momencie napisania i wysłania, zostaje skolejkowany do wysyłki. W momencie gdy tylko telefon złapie sieć choćby na kilka sekund, sms zostaje wysłany. TYM BARDZIEJ, jeśli się poruszały (wersja z zabłądzeniem).
3. Ponownie – ten GPS nie miał być dla nich! Miał być dla ekipy poszukiwawczej! Przecież to nie jest żaden problem odpytać w logach kiedy dane urządzenie ostatnio łączyło się z satelitą i jaką miało pozycję. Policja w trakcie poszukiwań cały czas wysyła takie zapytania do operatorów. A ich rodzice przecież zciągnęli policje, psy poszukiwawcze, etc. Nie ma opcji moim zdaniem, żeby poważni ludzie nie próbowali sprawdzić ich położenia.
Dodam, że sam testowałem to dosłownie 3 tyg temu w naszych górach. Nie miałem w ogóle zasięgu, ale bez najmniejszego problemu działał GPS. Włączyłem sobie mapę okolicy offline i bez problemu mogłem nawigować po terenie z dokładnością do ok. 5m.
Tak samo gdyby szukał mnie GOPR to znając moje dane osobowe + telefon, bez problemu mogliby uzyskać informację jakie koordynaty ostatnio miał mój telefon.
4. Oj nieprawda 🙂 Looknij w linka, którego sam podałeś. Do ostatniego momentu przed zniknięciem prawie cały czas fotografują się nawzajem. Ostatnie zdjęcie z okolic szczytu również mają wspólne w kilku „wersjach”. Potem nagle 2,5h przerwy, pierwsza „próba” połączenia na 112, i już nigdy żadna nie jest na żadnym zdjęciu (nie licząc tych włosów jednej z nich z nocnych zdjęć).
To się po prostu nie spina, bo osoby, które są przyzwyczajone do robienia sobie zdjęć w takich ilościach (ja np. mam mniej zdjęc z ostatnich 10 lat niż one z jednego wypadu na wakacje) nagle nie przestają. Choćby nawet po to aby uwiecznić jakiś punkt orientacyjny lub miejsce, żeby mogły je z czymś porównać lub wiedzieć, że już tu były. Zrobić zdjęcie rany, lub nawet przez przypadek jedna weszłaby w pole obiektywu.
5. Tutaj troche poczytałem i się okazuje, że znaleziono jedynie jakiś mały procent ich ciał. Kawałek miednicy, stopa w bucie i 1 kość udowa to były największe z nich. Nie ma czaszek, tułowiów, rąk i wielu innych kości. Na ZADNYCH kościach nie znaleziono śladów zębów lub innych oznak, że były to zwierzęta. But ze stopą praktycznie w stanie idealnym. Żadnych przecięć, śladów zębów, praktycznie nic.
Ale co np. z plecakiem??? Plecak magicznie odnajduje się 2 MIESIĄCE po ich zaginięciu niemal w nietkniętym stanie. Mimo deszczów, telefony i aparat są nienaruszone. Oficjalna teoria, że wpadły do rzeki, a ich ciała rozszarpał nurt wody i kamienie też nie wyjaśnia jak plecak nie wpadł z nimi. Oraz jak szczątki znalazły się w zupełnie innym miejscu…
Hej,
widzę, że faktycznie ta sprawa Cię wciągnęła, ale się nie dziwię 😀
1. Ma sens to, co piszesz, ale dodałbym jeszcze dwie kwestie:
a) oszczędzanie baterii – oczywiście zrobienie kilku zdjęć nie sprawiłoby, że telefon zaraz by się wyładował, ale może Holenderki myślały, że byłaby to niepotrzebna strata tych kilku %?
b) co do przyzwyczajeń – zgadzam się, ale człowiek w sytuacjach wyjątkowych potrafi się zachowywać zupełnie inaczej niż normalnie. Tu bym właśnie upatrywał tego, że jednak zdjęć/filmów nie nagrywały. Nie było to w tamtym momencie dla nich ważne, po prostu nie miały do tego głowy.
2. Wiem, o co Ci chodzi i masz oczywiście rację. Patrzysz jednak na to z perspektywy osoby, która siedzi sobie bezpiecznie w domu i ma luksus zastanowienia się nad tym wszystkim na spokojnie (podobnie jak pozostali badacze tej sprawy). Jak pisałem poprzednio – w sytuacjach granicznych człowiek myśli inaczej. Czasem nawet bardziej trzeźwo niż można by przypuszczać, a niekiedy zupełnie irracjonalnie. Ja osobiście nie wiem, czy bym takiego SMS-a na ich miejscu wysłał. Bo do kogo? Na 112 taka wiadomość nie dotrze, a rodzice byli po drugiej stronie globu. Nawet, gdyby SMS-a otrzymali, to sporo czasu mogłoby im zająć skontaktowanie się z odpowiednimi służbami. Zresztą Kris i Lisanne pomyślały też pewnie (słusznie), że skoro nie mogą się dodzwonić, to wiadomość też nie dojdzie.
3. Tu wkraczamy trochę w kwestie, na których nie każdy musi się znać. Sam się zastanawiałem nad geolokalizacją i jak to namierzanie tak do końca działa. Jeśli nie miały nawet włączonego GPS-a, to ich lokalizacja nie powinna być i tak służbom znana (z mniejszymi lub większymi niedokładnościami)? Moim zdaniem tak, więc czemu ich w takim razie nie znaleźli?
4. Zgadza się, ale miałem na myśli to, że robiły zdjęcia do chwili, dopóki wszystko wydawało się być ok, czyli traktowały to jak wakacyjną wyprawę, a nie walkę o życie. Gdy coś się wydarzyło, przestały fotografować. Ewentualnie zrobiły te kilka ostatnich zdjęć (gdzie widać przerażoną/zmęczoną/zrezygnowaną Kris), które mają klimat inny niż pozostałe. Zakładając, że to one wykonały te fotografie, a nie zostały one przez kogoś edytowane.
Piszesz, że mogły się poruszać. Jeśli tak nie było (co jest prawdopodobne), to zdjęcia na niewiele by im się zdały.
5. Zgadza się, napisałem „Niedługo potem odkryto ponad trzydzieści kości.”. Ludzki szkielet ma bodajże 206 kości, więc zdecydowanej większości brakowało.
Plecak moim zdaniem ktoś podrzucił. Widzę tu dwie opcje:
a) faktycznie był to zabójca;
b) ktoś przypadkowo znalazł plecak i zaczął mieć wyrzuty sumienia, gdy o sprawie zrobiło się głośno, że tego na początku nie zgłosił. Znalazca mógł też na początku chcieć sprzedać rzeczy należące do zaginionych, ale przestraszył się konsekwencji, że śledczy dowiedzą się o tym. Pozbył się więc plecaka, który zostawił w dżungli.
Pozdrawiam
Hey
Jestem po kolejnym dniu i ponad 5 godzinach czesania internetów w tej sprawie. Dopiero teraz docieram do informacji jak obrzydliwie wyglądało śledztwo w tej sprawie i jak wiele „błędów” został popełnionych, jak wiele poszlak zbagatelizowanych, etc. Np. ludzie, którzy przeszukiwali pokój tych dziewczyn PRZED PRZYBYCIEM POLICJI nie byli nawet nigdy przesłuchani… nie sprawdzono ich alibi (mimo często sprzecznych zeznań), nie przeszukano ich domów, itd.
Okazuje się też, że np. prawie wszystkie zdjęcia wyciekły „nieoficjalnie” i były wcześniej manipulowane (rozdzielczość, ustawienia kolorów czy jasności) co znacząco utrudnia ich analizę „internetowym detektywom” – a wielu z nich dokonało naprawdę niesamowitych odkryć na tych zdjęciach, których ja pewnie nigdy bym nie zauważył 😉
np. takie: https://1.bp.blogspot.com/-2cQko96ap30/XjSVyt7vudI/AAAAAAAABuE/pVkQU6dlIbkyaraUNH48ZIoVh-KZ69MtQCLcBGAsYHQ/s1600/IMG_0458_vs_IMG_nacht%2B%25282%2529.png
Ale wracając do naszej rozmowy…
1. Oszczędzanie baterii – jak najbardziej się zgadzam, ale aż tak extremalne? O 14 robią sobie zdjęcia, a o 16:30 wykonują JEDNĄ próbę połączenia na 112 i natychmiast wyłączają oba telefony AŻ DO NASTĘPNEGO DNIA RANO. No średnio to widzę. Żadnego smsa, żadnej próby połączenia do rodziców, z którymi były CODZIENNIE w kontakcie. Również żadnej próby połączenia czy wiadomości do lokalnych osób, które znały na miejscu. Kolejnego dnia ponownie włączają telefon na kilka sekund, wykonują jedną próbę połączenia i znów od razu wyłączają.
Ogólnie jestem w stanie to łyknąć, ale wydaje mi sie to wysoce mało prawdopodobne.
2. Tu wydaje mi się, że na siłę usprawiedliwiasz ich zachowanie aby pasowało do scenariusza 😉 Do rodziców nie bo „po drugiej stronie globu”. I co z tego? Akcję ratunkową można bez najmniejszych problemów koordynwoać z drugiej strony globu. Można powiadomić lokalne władze, można natychmiast rozpocząć wylot (prywatny samolot i za kilkanascie godzin jestem na miejscu – tak potezne pieniadze, ale w końcu chodzi o życie dzieci).
Dobra, rozumiem, że nie próbowały wysłać takiego smsa w pierwszej chwili. Nawet niech będzie pierwsze 2 dni. ALE… wraz z upływem czasu emocje opadają i zaczynasz się zastanawiać JAKIE MASZ OPCJE. Szukasz rozwiązania. Wiem, bo sam dużo podróżuję po obcych mi terenach, bawię się też w geocaching i miałem kilka „niefajnych” sytuacji, głównie z mojej winy (staram sięzawsze wyciągać lekcje). Miałem też podobną sytuację w górach w Norwegii, gdzie będąc zupełnie sam na szlaku skręciłem nogę, i dopiero wtedy dotarło do mnie jak bardzo jestem nieprzygotowany na taką sytuację. Oczywiście ani żywej duszy w okolicy i całkowity brak zasięgu. Wiedziałem, że do głównego szlaku dojdę jak zacisnę zęby, ale właśnei pierwsze co zrobiłem to napisałem sms, po czym wspiąłem się na najwyższy punkt w okolicy i wystawiając telefon do góry czekałem na piknięcie oznaczające wysłanie smsa o tresci „Skręciłem nogę, przyjedźcie po mnie za 4h na parking pod szlakiem”.
Dodam, że często jest tak, że do wysłania krótkiego sms’a wystarczy „złapać” sieć dosłownie na kilka sekund. Czesto tam gdzie nie damy rady uzyskać połączenia głosowego, sms przejdzie.
3. Tu nie ma sie co znac. Musisz wiedziec tylko, ze istnieje globalny system pozycjonujący i że każdy telefon w 2014 roku był w stanie się z nim komunikować. Mam DOKŁADNIE TEN SAM MODEL TELEFONU co jedna z nich. Galaxy S3 – używam do dzisiaj. Jeśli chciały oszczędzać baterię, to mogły wyłączyć „poszukiwanie sieci” (bo to na tym telefon zużywa najwięcej baterii) a włączyć GPS. Nawet nie na cały czas. Włączyć na kilka minut w momencie gdy się przemiesciły w inne miejsce.
To co opisujesz – czyli sposób wyznaczania pozycji telefonu za pomocą TRIANGULACJI działą tylko wtedy jeśli masz „zasięg” MINIMUM DO 3 STACJI BAZOWYCH. Na podstawie czasu jaki zajmuje przesłanie pakietów z Twojego telefonu do BTSa (stacji bazowej) można wyznaczyć Twoją przybliżoną pozycję W POZIOMIE (czyli gdybyś był w budynku to nei wiadomo byłoby na jakim pietrze). Właśnie tej metody używa często policja. Oczywiście nie mogła być tutaj zastosowana, bo nie miały żadnego sygnału. Co więcej – z tego co opisują w internecie, służby panamskie podobno nigdy nawet nie poprosiły operatora komórkowego o próbę ustalenia położenia telefonów zaginonych!!! (przynajmniej ich ostatniej lokacji).
Lokalizacja za pomocą GPSa działą podobnie do triangulacji radiowej, ale jest tym DOKŁADNIEJSZA im więcej satelitów masz w swoim „zasięgu”. Dodatkowo obliczana jest tutaj Twoja wysokość (nie tylko za pomocą samych satelit ale dodatkowo korygując o istniejące mapy terenowe), więc od razu można powiedzieć czy jesteś na szczycie góry czy spadłeś w przepaść i telefon leży na jej dnie.
4. Oglądałem te zdjęcia i ja tam nic nie widzę szczerze mówiąc. Na przybliżeniach wygląda zupełnie normalnie. Tutaj przykład:
https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEijpSqP8gkvPj9XYxVbkWLD4HV2K4RN5pIVOHIVWEA8_NjYvsVjrDWIWPqxmz1ebEcn6DYxLhNcVdO2bI3XFmN8HT51in_O4ZFfXPRYmfXilkt_NK9OBXWzAnjPoZ2-045yYILfsDzMfp-DifkdHtqWjVil1c9VCCPSWvjrozmsgFVzcezvyZ8_0zB1=s1801
Do tego zdjęcia ludzie dorabiali teorie, że ma ręce związane za plecami 😀
Wszystkie ich zdjęcia do momentu zniknięcia nie wydają się w żaden sposób niepokojące.
5. CIekawostka jeszcze co do kości – większość z nich to podobno kości jednej stopy i kawałka nogi. Brakuje praktycznie jednego ciała od pasa w górę i drugiego niemal całego.
Technicznie jedna z nich mogłaby dalej żyć gdyby oprawcy odcieli jej jedną stopę i podrzucili te szczątki. Lokalna policja natychmiast uznała, że nie żyją i że to z pewnością wypadek. I też z pewnością nie ma to nic wspólnego z faktem, że tamto miasto utrzymuje się w olbrzymiej mierze z turystyki i informacja o lokalnym mordercy/kartelu natychmiast odcięłaby pewien dopływ gotówki 😉
CO do plecaka to włąśnie miałem taką samą teorię jak Ty. Czyli, że jakiś lokales znalazł, ale się zrobiło głośno o zaginięciu dziewczyn, więc wziął aż temat przycichnie. Śledztwo się nie kończyło (bo faktycznie rodzice mocno rozdmuchali temat), a dodatkowo wyznaczono bardzo dużą nagrodę za „informację, która doprowadzi do znalezienia dziewczyn”. I nagle plecaczek się znajduje.
ALBO sam morderca lub porywacze byli zmęczeni już tym zamieszaniem (lub postanowili się zabawić) i podrzucili plecak celowo, aby tym bardziej wszyscy uznali, że dziewczyny „uległy wypadkowi”. I moim zdaniem zadziałało – bo wiele argumentów osób obstających przy wersji „zabłądzenia” powołuje się na fakt, że przecież gdyby to był morderca, to po co miałby oddawać plecak i telefony? Przecież „na pewno by je zniszczył albo ukrył”. A skoro „się znalazł” to znaczy, że nikt ich nie zaatakował.
No muszę przyznać, że to jeden z najbardziej naiwnych argumentów jakie na temat tej sprawy do tej pory przeczytałem.
Nie wiem, czy trafiłeś też na info jak dużo „dziwnych zaginięć” lub „zagadkowych zgonów” dzieje się w okolicy tego miejsca gdzie one były. W ciągu kilku ostatnich lat zaginęło tam BEZ ŚLADU kilkanaście osób. Kilkoro turystów zostało na tym szlaku napadniętych z bronią w ręku i ograbionych ze wszystkich rzeczy. Przynajmniej 2 mężczyzn prawdopodobnie powiązanych z dziewczynami (zdjęcie z kąpieli) mieszkających w tym mieście zginęło „w tajemniczych okolicznościach” jeszcze w trakcie trwania śledztwa!
Dodatkowo są świadkowie, którzy zeznali, że widzieli dziewczyny około godziny 16:00 na szlaku już pod miastem – czyli to by znaczyło, że po porstu po wejściu na szczyt, wróciły się tą samą drogą. I to właśnie już na dole albo ktośje zaczepił, a może aproponował „podwiezienie”? (też są niby informacja, że 2 dziewczyny pasujące do rysopisu były widziane jak na dole szlaku wsiadają do „czerwonego vana”)
Im więcej czytam tym więcej dziwnych zbiegów okoliczności się tu pojawia i chociaż definitywnie wolałbym aby ich śmierć to był tragiczny wypadek, to jednak za długo trochę żyję aby racjonalizować sobie takie „czerwone flagi”. Na dziś kończę, jutro wracam do poszukiwań, może coś ciekawego się jeszcze trafi co mnie zaskoczy 😉
Pozdrowienia
Tak, słyszałem i pisałem o tym, że zdjęcia z Internetu nie są tymi oryginalnymi i jakieś manipulacje były.
Faktycznie, niezła spostrzegawczość :0 Też bym tego nie odkrył, podobnie zresztą jak śledczy.
1. Też mi się to wydaje ekstremalnym i może mało prawdopodobnym działaniem, ale próbuję sobie to jakoś wytłumaczyć.
2. Ja takich ekstremalnych doświadczeń raczej nie miałem, więc pewnie trudniej mi niektóre rzeczy sobie wyobrazić lub zastanowić się, co bym zrobił w sytuacji Holenderek. Co nie zmienia faktu, że są ludzie mniej i bardziej sprytni czy radzący sobie po prostu różnie w ekstremalnych sytuacjach. Ty pomyślałeś trzeźwo, one mogły wpaść w panikę. Co do rodziców – po prostu staram się zawsze znaleźć wyjaśnienie dla jednej i drugiej strony. Zaginione były już jakiś czas w Panamie i mogły dojść do różnych wniosków. Może znały podejście lokalnej policji i wiedziały, że rodzice i tak niewiele zdziałają i panamskie władze ich zignorują?
3. Dzięki za fachowe wyjaśnienie 🙂 Może dla Ciebie to jest oczywiste, ale znam takie osoby, które ledwo co potrafią się posługiwać telefonem, żeby z niego zadzwonić 😀 Oczywiście są to często starsze i mniej techniczne osoby, co nie zmienia faktu, że nie każdy ma taką wiedzę.
4. Tak, też widziałem teorię z zawiązanymi rękami 😀 Dla mnie zmiana jest widoczna. Praktycznie na wszystkich poprzednich zdjęciach dziewczyny są uśmiechnięte, a na kilku ostatnich Kris wygląda na zmęczoną/zdenerwowaną.
5. Wiem, że znaleziono miednicę i stopę. O ile bez nogi można żyć, to bez miednicy już byłoby raczej ciężko, ale nie jestem lekarzem, więc pewności tu nie mam.
Pełna zgoda do plecaka, też tak sobie to wyobrażam.
Tak, słyszałem, że było sporo takich przypadków i że tych 2 gości ze zdjęcia w wodzie zmarło w dziwnych okolicznościach. Tak a propos – co myślisz o tym zdjęciu? Co prawda jakość jest beznadziejna, ale mam przeczucie, że nie ma na nim Kris i Lisanne.
Nie wszystkie informacje, do których dotarłem, podawałem w artykule, bo i tak dość mocno się rozpisałem. Zawsze też można by coś jeszcze dodać. Miałem tak jak Ty – im więcej czytałem, tym większy był mętlik w mojej głowie. Dlatego chciałem opublikować artykuł, bo siedziałbym pewnie jeszcze z tydzień przy tej sprawie i analizował zdjęcia, komentarze czy różne źródła.
Jak jeszcze dotarłeś do czegoś ciekawego, to chętnie się z tym zapoznam 🙂
Wiele już tutaj napisano, dorzucę tylko jedno spostrzeżenie (trochę o tej sprawie czytałem w necie). Jeśli chodzi o nocne zdjęcia, to wydaje mi się, że nie zrobiły ich dziewczyny. Jedno jest uderzające. Zwróćcie uwagę, że jest tam chyba kilkadziesiąt zdjęć i na ani jednym nie ma najmniejszego znaku ich obecności (poza ostatnim, najbardziej niepokojącym). Weźmy hipotezę o oświetlaniu sobie drogi: dziewczyny są ekstremalnie zmęczone, roztrzęsione, wystraszone, oświetlają sobie drogę aparatem, robiąc zupełnie przypadkowe zdjęcia tylko dla flesza – na wielu zdjęciach byłby chociażby jakiś fragment ubrania, nogi osoby robiącej zdjęcie, sylwetki drugiej osoby, cokolwiek. Nie ma nic. Część zdjęć jest ustawionych, tzn. nie przypadkowych, tylko fotografowanie małych obiektów ułożonych na kamieniu (jakieś papierki czy coś). Zdjęcia wyglądają jakby celowo zostały zrobione w taki sposób, żeby nie było na nich nic identyfikującego osobę, która robi zdjęcia. Nawet gdyby robił je ktoś inny, przypadkowo, to też byłby na którymś jakiś znak obecności kogoś. Wygląda to, jakby ktoś robił celowo zdjęcia w taki sposób, żeby na nich nie było nic identyfikującego. Zastanawia też duża ilość tych zdjęć. To już tylko luźnie rzucona myśl, ale może te zdjęcia nie były robione dla zdjęć. Może ktoś z jakiegoś powodu chciał np. wyczerpać baterię aparatu, albo uważał, że w taki sposób przegrzeje aparat i uszkodzi go bez zniszczenia go mechanicznie, żeby coś ukryć (nie jest to możliwe, ale ktoś nieobeznany z takim aparatem może tak mógł pomyśleć). A może ktoś bawił się swoją nową „zabawką”, ale też w taki sposób, żeby jakby co, to swoich śladów na zdjęciach nie zostawić.
Hej, Ciekawski. Faktycznie masz rację. Moje przypuszczenie o halucynacjach było faktycznie dość nietrafione. Jeśli za pomocą gałęzi i wieczka od Pringlesów chciano oznaczyć pozycję to było to jednak niewątpliwie aktem desperacji. I być może Kris w tym czasie już nie żyła. Co było bodźcem do nocnej serii zdjęć.
Jesteś najlepsza w pisaniu o takich sprawach kryminalnych, czekam z niecierpliwością na następne! 😀
Cześć Oskar, dzięki za komentarz i miłe słowa 🙂 pozwolę sobie tylko sprostować – jestem mężczyzną 😀
Myślę, że gdyby nie zboczyły ze szlaku nic by się nie stało. Moim zdaniem zeszły z niego w poszukiwaniu psa, bo być może zorientowały się dopiero później, że go zgubiły.
Hej Ula, dzięki za komentarz!
Mogło tak być, zakładając, że w ogóle tego psa ze sobą wzięły, na co nie ma chyba żadnego dowodu.
W internecie jest wyjaśnienie tej sprawy jako odczyt z kart Tarota, wg mnie bardzo sensowny – dziewczyny na El Pianista spotkały owego przewodnika, który doprowadził je do grupki (2-3) mężczyzn, lokalnych macho, którzy namówili je na wspólną kąpiel (w jakiś sposób znali się chyba wcześniej, dokładnie nie pamiętam).
Zdjęcie z tej kąpieli jest w internecie, choć bardzo nieostre. Jeden z tych mężczyzn miał „mordercze serce”, i kiedy jedna z dziewczyn (albo obie) odmówiły mu seksu, zaczęła się nieprzyjemna kłótnia. Dziewczyny przestraszyły się i zaczęły uciekać prawie nagie przez dżunglę, ale mężczyźni dogonili je i zrzucili do wąwozu. Obie Holenderki przeżyły, choć były ranne. Niestety potem zostały zamordowane, a ich zwłoki zbezczeszczone.
Zdjęcia nocne na aparacie zrobili mężczyźni, tak samo oni też wykonywali połączenia alarmowe z telefonów. Należy tu dodać, że odmowa ze strony kobiety może bardzo obrazić mężczyzn z tego rejonu Ameryki, wychowanych w kulturze macho. Ośmieszenie było tym większe, że odbyło się na oczach kolegów. Nieświadome tego dziewczyny popełniły duży błąd udając się w dżunglę same, a potem wchodząc w interakcję z tymi mężczyznami.
Podobno już w momencie ich przyjazdu do rodziny w Panamie zostały zauważone przez mężczyzn, uznane za atrakcyjne i powstał plan uprowadzenia ich.
Na telefonach znaleziono kilkadziesiąt różnych odcisków palców, niestety policja panamska nie zajęła się tymi śladami wystarczająco dobrze.
Cześć Tirache, dzięki za komentarz 🙂
Pisałem o zdjęciu i słyszałem o podobnym scenariuszu. Rozwiniesz wątek o kartach Tarota? 🙂
Co masz na myśli, mówiąc o zbezczeszczeniu zwłok?
Po prostu ktoś postawił karty Tarota, żeby dowiedzieć się, co się naprawdę wydarzyło. Czytając to wyjaśnienie, poczułam takie: „aha! to może być prawda”.
Dziewczyny zostały nakłonione do zboczenia ze szlaku, a potem sprawy potoczyły się w złym kierunku.
Polecam bardzo, ale to bardzo rozbudowaną stronę, a w zasadzie bloga (ma wiele podstron, trzeba wybierać „older posts”), która opisuje dosłownie każdy aspekt tej sprawy, wszystkie zdjęcia i teorie:
https://koudekaas.blogspot.com/
Właśnie na niej znalazłam komentarz o Tarocie.
Co do zbeszczeszczenia zwłok – odkryto przecież stopę w bucie jednej z dziewczyn i miednicę drugiej. A gdzie reszta zwłok? Czy one nie zostały przypadkiem porąbane na kawałki?
Co jeszcze – dwóch mężczyzn podobno zamieszanych w morderstwo dziewczyn zginęło niedługo potem, jeden zdaje się utopił się. Czyżby karma wróciła do nich? To chyba sprawiedliwa kara za bestialskie morderstwo…
Dzięki za odpowiedź 🙂
Rozumiem. Bloga znam, dodałem nawet linka do niego, ale na te karty tarota chyba nie trafiłem, bo wiele godzin trzeba by poświęcić, żeby przebrnąć przez całość.
Masz rację co do znalezionych części ciała. Myślałem, że chodziło Ci o jeszcze jakieś inne ślady zbeszczeszczenia.
O mężczyznach słyszałem. Z tym który się utopił, podobno było dziwna sprawa, bo znaleziono go na jakiejś totalnie płyciźnie. W dodatku nie miał wody w płucach, z tego co pamiętam. Co by wskazywało na udział osób trzecich.
Ostatnio trafiłem na ciekawą i dość rozbudowaną teorię, która wyklucza udział osób trzecich (do pewnego momentu). Zakłada ona, że dziewczyny po dotarciu na el Mirador poszły dalej, gdyż sądziły, że szlak się „zapętla” i trafią nim z powrotem do Boquete. Niestety myliły się. I zaczęły iść coraz głębiej w dżunglę. Nie mogąc z niej wyjść. Ostatnio ekipa Imperfect Plan nagrała większą część szlaku i można z całą pewnością stwierdzić na tej podstawie, że bez doświadczenia zagubienie się tam jest bardzo proste. Wszystko wygląda niemal dokładnie tak samo. Pół biedy w dzień. Piekło zaczyna się w nocy. Pewna dziewczyna opisała też swój przypadek, jakiś czas przed Holenderkami razem z trzema innymi towarzyszkami prawie się tam zgubiły. Jako dowód przedstawiła zdjęcia z nimi ze szlaku , więc jest prawdopodobnie wiarygodna. Im udało się wrócić bo w porę zorientowały się, że szlak nie zawraca.
A Holenderki szły aż do zmroku, coraz bardziej spanikowane. I faktycznie błądziły po dżungli przez blisko tydzień. Doszły do rzeki. Niestety nie do tej co trzeba. Szły coraz głębiej i głębiej. Należy pamiętać, że ekipy poszukiwawcze kompletnie pominęły północne rzeki, co widać na mapach.
I w końcu doszło do wypadku. Kris spadła z wysokości. Lisanne spanikowana zaczęła jej szukać. I znalazła ją. Prawdopodobnie martwą. I to jest moment gdy włączyła aparat. Dokumentując to co jest wokół. W tym włosy Kris.
Po pewnym czasie zaczęła desperacko szukać wyjścia z tego piekła co doprowadziło do jej upadku z wysokości. I do złamania powyżej stopy. Żyła. I znaleźli ją miejscowi z Alto Romero. Wycieńczoną, ranną. Zanieśli ją do swojej wioski i tam się nią zajęli. Ale niewystarczająco. Nie mieli do tego środków. Sprowadzili też zwłoki Kris.
Twórca teorii wyjaśnił też sprawę wybielonych kości. Otóż według niego było to konsekwencją użycia ługu. Używa się go do szybszego rozkładu zwłok zwierzęcych. I ludzie z Alto Romero potraktowali nim również martwą dziewczynę. Dlaczego to ma sens? Bo na kościach znaleziono ślady fosforanów. A ług powoduje właśnie obecność fosforanu wapnia.
Lisanne nie potraktowali ługiem bo prawdopodobnie przeżyła znacznie dłużej. I coś spowodowało, że później też go nie użyli. W każdym razie miejscowi zatrzymali plecak licząc na sprzedaż przedmiotów. W maju podwyższono nagrodę za znalezienie dziewczyn. A w czerwcu właśnie miejscowi z Alto Romero całkowitym przypadkiem znaleźli plecak. W stanie prawie nienaruszonym. Jednak nie dostali nagrody. I w ramach czegoś co można nazwać zemstą lub po prostu odciągnięciem podejrzeń od ich udziału w tej sprawie rozrzucili kości i stopę wzdłuż rzeki, daleko od ich miejscowości.
I to jest cała historia w tej wersji. W wielu miejscach brzmi wiarygodnie. Aczkolwiek zakłada odrzucenie wątku zdjęcia z kąpieli w rzece. Ta sprawa jest po prostu zbyt tajemnicza. Ciężko o jednogłośny werdykt. Ale teorii jest mnóstwo.
Dzięki Max za podzielenie się tą teorią!
Masz rację, brzmi to wszystko całkiem sensownie i mogło się wydarzyć. Jak natomiast było naprawdę? – tego możemy się niestety nigdy nie dowiedzieć.
Zastanawia mnie tylko, czemu miejscowi użyliby ługu, skoro nie mieli nic wspólnego ze śmiercią kobiet. Jeśli liczyli na nagrodę, to mogli po prostu się zgłosić i opowiedzieć przebieg zdarzeń. Oczywiście istnieje zawsze szansa, że śledczy mogliby im nie uwierzyć, ale to raczej mało prawdopodobne. W końcu władzom nie zależało na tym, żeby znaleźć mordercę, lecz wyjaśnić sprawę. Scenariusz przedstawiający śmierć Holenderek jako następstwo wypadku byłby wszystkim na rękę.
Dla mnie sprawa zdjęcia z kąpieli jest bardzo ciekawa, ale mam wrażenie, że nie ma na nim Kris i Lisanne. Co prawda zdjęcie jest kiepskiej jakości, więc nie da się jednoznacznie tego ustalić, ale mam takie przeczucie, że to nie one.
Zgadzam się w pełni z Twoim podsumowaniem – teorii jest mnóstwo, każda ma mniej lub więcej sensu i jakieś niepasujące do tej całej układanki elementy.
Też mam wrażenie, że na rzeką są inne dziewczyny.
Bardzo zagadkowa sprawa.
Cześć Aga, dzięki za komentarz 🙂
Tutaj jeszcze bardzo ciekawe streszczenie książki o wyprawie pewnej pary (Nina i Andy), która zatrzymała się u przewodnika F. w czasie swojego pobytu w Panamie: https://koudekaas.blogspot.com/2019/12/summaries-and-analysis-of-some-books.html
Fragment poniżej:
„Nina szczerze wierzy, że gdyby nie było Andy’ego, z pewnością zostałaby zgwałcona, pocięta na kawałki i rozrzucona po lasach Boquete. Postanawiają poprosić o pomoc szamana brujo 'Santo Herrera’ w wieku około 80 lat. Pokazują mu zdjęcia Billy’ego (psa), Krisa i Lisanne, a także zdjęcie przewodnika F. Widząc zdjęcie F., Santo Herrera natychmiast wykrzykuje „i „ muerta ” (zabójca, śmierć). Twierdzi również, że przewodnik F. zabił zarówno Kris, jak i Lisanne. Ponadto mówi, że F. zabił w przeszłości jeszcze cztery dziewczyny, a więc w sumie sześć. Śmierć krążyła po domach przewodnika F. i jego rodziny, a śmierć bierze najsłabsze ogniwo, którym w tym przypadku był biedny puszysty Billy. Gdyby psa tam nie było, śmierć mogłaby zabić jednego z nich, Ninę i Andy’ego. – Może to przesąd, ale powiem ci tylko, co jest w książce -. Santo Herrera mówi im również, aby pod żadnym pozorem nie wracali do Boquete.”
Dzięki za te informacje!
W szamanów co prawda za bardzo nie wierzę. Słyszałem jednak, że przewodnik miał wcześniej dopuścić się kilku zbrodni, a jeśli nie on, to jakiś inny lokalny morderca/gwałciciel.
Hmmm, myślę, że warto mieć bardziej otwarty umysł. Świat jest zbyt złożony, żeby się zamykać na różne jego przejawy.
Są na świecie ludzie obdarzeni niesamowitymi zdolnościami, sama takich spotkałam tu w Polsce, wcale daleko nie szukając, a Ameryka Środkowa czy Południowa to kontynent kryjący wiele tajemnic. Poza tym Nina dokonała o wiele więcej niepokojących obserwacji – także takiej, że przewodnik F. miał wiele worków fosforanów na swojej plantacji kawy… i to, jak się jej przyglądał, i to, że oprowadzał po okolicy tylko turystki-kobiety, nie mężczyzn…
Swego czasu zapytałam Arona Jasnowidza, kto porywa ludzi w Parkach Narodowych USA (przypadki z serii „Missing 411” zbierane przez Davida Paulidesa, polecam poczytać). Powiedział, że robią to istoty pozaziemskie, które mają bazy podziemne właśnie na terenie Parków. I to by się zgadzało, bo te zaginięcia mają charakter absurdalny i nadnaturalny.
Z samej strony koudekass polecam też analizę książki, która jest niżej, F. Pireza – której autor pisze o Bestii i na podstawie analizy dni, czasu zdarzeń i innych liczb dochodzi do pewnych wniosków. Dodam tylko, że różne siły manifestują się często w towarzystwie określonych liczb – doświadczyłam tego na własnej skórze, zaledwie dwa dni temu. Więc ziarno prawdy może w tym być.
Obawiam się, że pełnego rozwiązania zagadki zaginięcia Holenderek może dokonać tylko porządny jasnowidz czy inna osoba o zdolnościach paranormalnych. Myślę, że są na świecie tacy, którzy dokładnie wiedzą, co się wydarzyło.
Może masz rację, ale staram się myśleć racjonalnie. Jeśli są ludzie, którzy posiadają takie umiejętności i dzięki temu mają wiedzę na temat rozwiązań tego typu spraw (o czym piszesz na koniec), to dlaczego nie wyjawią tych informacji publicznie?
O Missing 411 słyszałem, ale musiałbym się bardziej zagłębić w ten temat.
Dzięki za ciekawe informacje i źródła! 🙂
Wracam z kolejnym opisem bo to fascynujące jak przeciwstawne scenariusze zagubienia w dżungli i celowego morderstwa są w tej sprawie prawdopodobne. A jeden z nich jest jednak nieprawdziwy.
Ostatnio trafiłem na coś nowego. Mianowicie ktoś na kanale Alternate theories opublikował dwie części dotyczące panamskiego zaginięcia. Warta uwagi jest część druga bo jest tam objaśniona dokładnie chronologia według autora. Jest to ciekawe bo kilkakrotnie spotkałem się ze zdaniem, że dziewczyna jednego z rzekomych sprawców zeznawała w tej sprawie i uciekła do Kostaryki. Aczkolwiek jej zeznania nie zostały dołączone do sprawy. Mówiła o tym na wizji sama prokurator prowadząca sprawę. I w tym materiale to (najprawdopodobniej) ona jest źródłem informacji dla autora, anonimowym.
I co jest również ciekawe autor postawił następującą tezę: Dziewczyny ustaliły, że jedna będzie nieść plecak w drodze na szczyt, a druga z powrotem. I jeśli zmieni się kolejność zdjęć to faktycznie pasuje to do tego stanowiska. Jeśli ktoś majstrował przy kolejności fotografii… No i problem w tym, że przy zmienionej kolejności zdjęć nie zgadza się pozycja słońca na niektórych z nich.
Ten fakt dyskredytuje tę teorię. Choć możliwe, że jest to po prostu jedyny fałszywy domysł. W każdym razie w tym przypadku dziewczyny wróciły ze szlaku i zostały podwiezione przez gości ze zdjęcia w rzece. Ponoć zostały wybrane do porwania w ramach handlu ludźmi. Sprawy wymknęły się spod kontroli. Osman, który zginął kilka dni po 1 kwietnia był tym, który nie chciał brać w tym udziału (jest widoczny na zdjęciu w rzece, a kilka dni później panamskie media opublikowały jego pozycję zgonu co jest dość nietypowe jeśli chodzi o europejskie normy). Wyłamał się i został wyeliminowany. Holenderki zostały porwane i więzione. Tutaj informacje się urywają. Dlaczego? Bo miały zostać zawarte w części trzeciej, która do dziś się nie ukazała, a minęło 10 miesięcy. Od tamtego czasu autor się nie odzywa mimo licznych pytań o kontynuację.
To również jest intrygujące. Bo jeśli autor miał jakieś bezpośrednie powiązanie ze sprawą i wzięło go sumienie to inni mogli się w tym połapać i również go unieszkodliwić. Albo po prostu przeszło mu zainteresowanie sprawą, a wszystkie te szczegóły zmyślił. Nie wiadomo. W każdym razie jego opis po angielsku jest bardzo szczegółowy i poparty poszlakami. W części drugiej nie poruszył kwestii nocnych zdjęć, więc możliwe, że miało się to odbyć w części trzeciej.
Kolejny zarzut autora to wątpliwy charakter szkoły, w której miały uczyć holenderki. Według niego to miejsce jest zaangażowane w handel ludźmi, ponieważ osoba, która była powiązana z przyjęciem Kris i Lisanne krótko po sprawie odleciała do Niemiec. Może jest to olbrzymi domysł, ale powiedzmy sobie szczerze: W jaki sposób one miały kogokolwiek uczyć skoro nie znały hiszpańskiego? Jest to co najmniej dziwne. I w tym świetle wygląda na zaplanowany proceder od początku do końca.
Osobiście uważam, że ta wersja historii brzmi dość ciekawie i ma się wrażenie, że jest prawdziwa. Opowiedziałem to strasznie skrótowo i wyrywkowo. Oryginał jest niesamowicie szczegółowy. Jakby faktycznie ktoś tam był. Jak ktoś chce to może sam to zweryfikować na kanale Alternate theories. Ma tylko dwa opublikowane filmy co również jest zagadkowe. Jeśli część trzecia się pojawi to uzupełni brakujące wątki. I zobaczymy czy można ufać tej wersji. Jeśli się nie ukaże to sprawa w dalszym ciągu będzie uchodzić za zagadkową, choćby ze względu na niewypełnioną deklarację autora.
Jeśli w tych dwóch filmach faktycznie przelano na tekst zeznania „kostarykańskiej” uciekinierki to jestem pod wrażeniem, że doszło do tego po 7 latach od sprawy.
Zarówno celowe porwanie jak i zwykłe zagubienie jest możliwe w tej sprawie. I to jest niepokojące. Nie można jednoznacznie stwierdzić co się stało. Ale wygląda na to, że temat dalej jest żywy. I może coś się wyjaśni w przyszłości.
Dzięki za podzielenie się kolejnymi informacjami! Ostatnio kiepsko u mnie z czasem, ale w wolnej chwili postaram się sprawdzić ten kanał i filmy, bo zapowiada się interesująco.
Brzmi to faktycznie dziwnie, że miała być trzecia część i się nie ukazała.
Pozwolę sobie tylko odpowiedzieć na Twoje pytanie: „W jaki sposób one miały kogokolwiek uczyć skoro nie znały hiszpańskiego?”
Tu akurat nie upatrywałbym niczego niezwykłego. Nie znały hiszpańskiego bardzo dobrze, ale w mniejszym lub większym stopniu komunikatywnie, co moim zdaniem w zupełności wystarczało. Zwłaszcza, że zdarza się, iż lekcji udziela native speaker, który zna tylko ten jeden język i jakoś musi się porozumieć z uczniem.
Obawiam się, że dziewczyny zostały już wcześniej wypatrzone a ich los przesądzony z chwilą gdy zatrzymały się u rodziny u której miały mieszkać przez jakiś czas. Piszą że czuły się nie swojo, jak intruz… Pewne jest to, że śledztwo było prowadzone niezbyt skurpulatnie, było dużo błędów i przeoczeń. Miały tam miejsce inne zaginięcia. Dochodzi jeszcze do tego ten przewodnik o wątpliwej reputacji. Myślę że już tego pierwszego dnia na szlaku wydarzyło się coś złego (pewnie zostały porwane). Te wszystkie zdjęcia późniejsze wykonał porywacz. Być może dla zmylenia policji, dla zatarcia śladów, dla skomplikowania całej historii (powody mogą być różne). Włosy na tym zdjęciu wg mnie nie należą do zaginionej. To są ładne, zadbane i czyste włosy ( być może nawet peruka) a nie włosy kogoś kto spędził parę dni w lesie. Chyba że przed fotka umyła je szamponem, nałożyła odżywkę…. W zasadzie zdjęcie tych włosów przekonało mnie że to nie dziewczyny robiły te zdjęcia nocne. Tam bardziej że niby tej nocy padało. Mysle że był w to zamieszany przewodnik, ktoś z policji, byc może nawet ktoś z tej rodziny u której się zatrzymały.
Dzięki za komentarz! Twoje wnioski są jak najbardziej sensowne i faktycznie mogło tak być. Mnie tylko zastanawia zawsze, że ktoś miałby zadać sobie tyle trudu ze zdjęciami. Jeśli tak było, to osiągnął w każdym razie swój cel i zagmatwał strasznie tę sprawę.
od dwóch dni ( z przerwami rzecz jasna) z uwagą czytam artykuł i wasze komentarze. Sprawa jest naprawdę intrygująca. Wydawało by się „banalna”…. dziewczyny zabłądziły, a w efekcie wycieńczenia zmarły… ?… ale tu jest zbyt wiele znaków zapytania: ten plecak w prawie nienaruszonym stanie, te kości wyczyszczone jakimś środkiem chemicznym, te dziwne zdjęcia….. No i to co mnie właśnie też zastanowiło. Też mnie taka myśl naszła że to nie mogą być jej włosy po kilku dniach bładzenia po „dżungli”. Tam powinien być jeden wielki kołtun, bo przecież nikt nie uwierzy że dziewczyny na jednodniową wyprawę zabrały ze sobą szampon. Admin masz rację. Nikt z nas nie wie jakby się zachował w takiej sytuacji (zabładzenia powiedzmy) . Ale o ile dziewczyny nie mogły złapać zasięgu, to ja np po kilku dniach nagrałabym jakies video, tak na wszelki wypadek, z informacją dla rodziny co się stało, a nawet pewnie z jakimś pożegnaniem. Tu mi tego brakuje. Bo albo do końca wierzyły że uda im sie wrócić albo zostały porwane.
Witam serdecznie! Na początek napiszę: Matko Boska, NARESZCIE trafiłem na artykuł o tej sprawie, w którym pojawiają się aktualne komentarze i trwa ożywiona dyskusja! Z ochotą do niej dołączam 🙂
Na początek chciałbym opowiedzieć, jak to się w ogóle stało, że trafiłem na tę historię. Otóż w przeddzień nocy sylwestrowej zadzwonił do mnie przyjaciel, informując mnie, że nasz znajomy, który był wówczas jego współlokatorem, pewnego dnia wyszedł z mieszkania, informując, że idzie do sklepu, i ślad po nim zaginął. Nie sposób było się do niego dodzwonić (był sygnał, ale nikt nie odbierał), a on sam nie próbował się kontaktować. Gdy w Nowy Rok wróciłem po południu z imprezy sylwestrowej, zaraz wskoczyłem w samochód, zgarnąłem przyjaciela i pojechaliśmy w teren, by rozpytywać o znajomego u jego rodziny, zanim zgłosimy zaginięcie na policji. Mijała szósta doba jego zniknięcia. Dzięki wysiłkom szarych komórek ustaliliśmy miejsce jego pobytu i odnaleźliśmy go całego i zdrowego, bez konieczności angażowania służb.
Następnego dnia zacząłem z ciekawości szukać w Internecie informacji nt. zaginięć (definicje pojęcia, itd.). Najpierw odświeżyłem sobie sprawę zaginięcia Ewy Tylman, później dotarłem do sprawy zaginięcia Brandona Swansona, by wreszcie trafić na enigmatyczny tytuł artykułu „Śmierć Kris Kremers i Lisanne Froon”. Sprawa od pierwszego zetknięcia pochłonęła mnie bez reszty. Początkowo była dla mnie przerażająca. Już pierwszej nocy miałem krótki, ale dość nieprzyjemny sen. Widziałem w tym śnie dżunglę w mroku nocy, a na niewielkiej polance pośrodku jasnowłosą dziewczynę leżącą twarzą do ziemi z rozrzuconymi włosami, zaś tuż przy niej ciemnowłosą, która siedziała z podkurczonymi nogami, obejmując ramionami kolana, chowając w nich twarz i kołysząc się w przód i w tył. Do teraz zastanawiam się, czy to na pewno był tylko sen, bo widziana w nim scena aż za bardzo pasuje mi do 8 kwietnia, gdy powstawały słynne nocne zdjęcia, a dokładniej tuż po tym, jak blisko 04:00 wykonano ostatnie z nich…
Od stycznia tragiczna historia Kris i Lisanne nie daje mi o sobie zapomnieć. Aż nazbyt regularnie powraca do mnie, ilekroć próbuję odpuścić i nie myśleć o niej. Wreszcie przestałem bronić się przed sprawą i uciekać od niej. Uznałem, że skoro ciągle do mnie powraca, to najwyższa pora, by się jej na poważnie poświęcić i przyjrzeć. Z góry tylko uprzedzam, że poza racjonalnymi hipotezami, mam całkowicie otwartą głowę również na mniej typowe wytłumaczenia. Pamiętajmy bowiem, że to Ameryka Środkowa, więc wraz z Północną i Południową dawne tereny rdzennych Indian, a słyszałem, że mitologia indiańska to jedne z najbardziej niebezpiecznych wierzeń, jakie kiedykolwiek istniały.
Uważam, że dziś, po ośmiu długich latach, a także z uwagi na fakt, że wszelkie osoby, które mogły cokolwiek wiedzieć, już nie żyją, zagadkę zaginięcia i śmierci Kris oraz Lisanne można rozwiązać już tylko przy pomocy parapsychologii. Tu zaś pojawia się problem braku możliwości udowodnienia prawdy, przez co żaden racjonalista mógłby nie uwierzyć, że „tak było naprawdę”.
W tym momencie na razie skończę, bo i tak mój komentarz jest już wystarczająco długi 🙂 Bardzo chętnie podyskutuję tutaj o sprawie! 🙂
Cześć RaV,
Dzięki za komentarz i podzielenie się swoją interesującą historią!
Fajnie, że udało się Wam wtedy odnaleźć kolegę i całą tą dość traumatyczną historię zamienić w pasję 🙂
Szczególnie zaintrygował mnie Twój sen, był naprawdę sugestywny i faktycznie tak to mogło wyglądać. Nie dziwię się, że ta sprawa tak Cię wciągnęła. Mam podobnie i choć staram się o niej zbyt dużo nie myśleć, to i tak co jakiś czas do mnie powraca (chociażby przy okazji komentarzy takich jak Twój).
Chętnie poznam Twoje teorie i przemyślenia, zaciekawiłeś mnie też indiańskimi wierzeniami. Choć staram się racjonalnie patrzeć na świat, to uważam, że nie wszystko można wyjaśnić w ten sposób (ta sprawa jest zresztą trochę tego przykładem). Jako dziecko interesowałem się różnego rodzaju zagadkami (w szczególności paranormalnymi) i po latach, można powiedzieć, wróciłem „do korzeni” 😀 Z tego powodu uważam właśnie zaginięcia za niezwykle interesujące, jeśli w ogóle można tak powiedzieć, bo dla bliskich tych osób muszą być koszmarem.
Pozdrawiam i mam nadzieję do usłyszenia!
A ja dziękuję za konkretną odpowiedź 🙂 Zaś co do „mam nadzieję do usłyszenia”, to bez obaw – bardzo się cieszę, że mogę tu rozmawiać o sprawie z kimś, kogo wciąga ona równie mocno, jak mnie, więc na pewno ot tak sobie stąd nie pójdę 🙂 Najwyraźniej nawet masz dokładnie to samo, co ja, jeśli chodzi o to powracanie 😉 Co do szeroko pojętych spraw paranormalnych, w tym roku mocno poszedłem w tym kierunku, z czego osobiście korzystam m.in. twórczo. Zacząłem zajmować się pisarstwem – jestem obecnie w trakcie pisania swojej pierwszej opowieści fabularnej, którą prowadzę w konwencji horroru psychologicznego – przekroczyłem już 90 stron A4 maszynopisu, więc dobrze przędzie 🙂 Jednocześnie jest to też przyczyna tego, dlaczego tak koszmarnie się rozpisuję 😀
Po ciągnących się od stycznia kilku falach powracania, decyzję o całkowitym zajęciu się sprawą Kris i Lisanne podjąłem mniej więcej na początku tego miesiąca. Zacząłem badać dosłownie wszystko, co tylko się da. W tej chwili mogę powiedzieć, że zaangażowałem się w to mocno również na płaszczyźnie emocjonalnej, do czego przyczyniły się zdjęcia dziewczyn z życia w Holandii.
Szczególnie mocno odczuwam to w przypadku Kris – choć oczywiście jej nie znałem i już nigdy nie poznam (przynajmniej docześnie), to byliśmy niemal rówieśnikami (jestem z rocznika ’93), mieliśmy zbliżoną datę urodzin (ja jestem z 3 sierpnia, Kris była z 9 sierpnia), oboje byliśmy zodiakalnymi lwami, nawet, psia krew, włosy mam długie i jasne (lubię żartować, nazywając siebie naturalną blondynką). Mało tego, gdy dokopałem się do jej zdjęć z różnych imprez oraz zabawy halloweenowej, ze zdumieniem dostrzegłem, że charakterem była bardzo podobna do mnie – sam będąc imprezach ze znajomymi i przyjaciółmi żyję całym sobą, jestem duszą towarzystwa i przyciągam nowo poznawane osoby wesołością, otwartością i poczuciem humoru, szczególnie młodzież 🙂
O Lisanne również wspomnę, ale wszystko po kolei.
Początkowo, gdy nie znałem jeszcze sprawy aż tak szczegółowo (w tej chwili jestem w stanie mówić o niej godzinami), sądziłem, że przedmiotem, który mógł uratować dziewczynom życie, był niedoceniany, prosty przyrząd, który KOMPASEM się zowie. Przypuszczałem, że zapuściły się zbyt daleko w dżunglę, tracąc zapewne poczucie czasu i przebytego dystansu, a gdy zdały sobie sprawę, że nie bardzo wiedzą, w którą stronę mają iść, zaczęło się całe nieszczęście. W takim przypadku kompas (taki tradycyjny) byłby zbawienny, bo wystarczyłoby pilnować, by podczas marszu igła kompasu była mniej więcej w tym samym położeniu, a wreszcie dokądś musiałyby dotrzeć, przesuwając się przez dżunglę w jednym kierunku. Zakładając oczywiście, że nie doznałyby żadnych urazów, a w rejonie Wododziału nic nie zakłócałoby pracy kompasu.
Później jednak zacząłem poznawać szczegóły, wraz ze wszystkimi znakami zapytania. Podstawowym problemem z racjonalnymi hipotezami jest to, że jak na razie żadna z nich nie wyjaśnia wszystkich tajemnic. Jakiejkolwiek nie weźmiemy pod lupę, absolutnie zawsze pozostaje coś, co nie pasuje do reszty układanki.
Bardzo długo nie dawało mi to spokoju, aż wreszcie na początku lipca być może znalazłem punkt zaczepienia. Posłużę się tutaj zdjęciami zamieszczonymi w tym artykule, ale to później, w następnym komentarzu.
Najpierw kilka słów wyjaśnienia. Mam bardzo bliskiego kumpla, świetnie się dogadujemy, myślę, że nie bez powodu. Posiada on pewną specyficzną umiejętność, którą nazywamy czytaniem ze zdjęć. Ogólnie rzecz ujmując, gdy przyjrzy się zdjęciu osoby, której nawet nie widział na oczy, jest w stanie powiedzieć sporo rzeczy o osobie na fotografii – dość ogólnikowo, ale zaskakująco trafnie. Sprawdzałem to, pokazując mu wiele zdjęć osób, które ja dobrze znam, a on wcale. Nie pomylił się w przypadku żadnej z nich.
I tu wracamy do sprawy: pewnego lipcowego wieczoru umówiliśmy się w sobotę na flaszkę rumu. Nie wiedzieć czemu przyszło mi do głowy, żeby raz jeszcze sprawdzić zdolność kumpla, ale tym razem w nieco inny sposób. Chciałem pokazać mu zdjęcie osoby, która nie żyje i nadal nie wyjaśniono, z jakiego powodu, ani co dokładnie się stało, będąc ciekawym, po pierwsze, czy wyczuje, że ten ktoś nie żyje, a po drugie, czy powie coś więcej o tym, co się stało.
W drodze do niego zastanawiałem się, kogo mu pokazać. Brałem pod uwagę właściwie trzy postacie: Kris Kremers, Lisanne Froon i Brandona Swansona. Zdecydowałem, nie wiem, z jakiego powodu, że pokażę mu fotografię Lisanne.
Na ten moment powiem tyle: za nic nie spodziewałem się tego, jak skończy się tamten pozornie niewinny eksperyment, a już na pewno, że wskaże mi coś, czego wcześniej nie brałem pod uwagę i nigdy bym na to nie wpadł.
To dobrze, bo zaintrygowałeś mnie jeszcze bardziej.
Zgadzam się co do tego, że praktycznie żadna racjonalna teoria nie wyjaśnia w 100% wszystkiego.
Czekam w takim razie na to, co powiedział Twój znajomy, gdy zobaczył zdjęcie Lisanne! Swoją drogą, posiada ciekawą umiejętność 🙂
Muszę przyznać, że ostatni komentarz pisałem z dużą niepewnością, czy nie spotka się on z reakcją pokroju: „Dobra, to jakiś oszołom, nie ma co”. Cieszę się, że tak się nie stało 🙂
Z góry zaznaczę, że nie mam (jeszcze) żadnej gotowej hipotezy, która opisywałaby od A do Z, co dokładnie i po kolei się stało. Podchodzę do sprawy nie na hurra, tylko na spokojnie, na zasadzie po nitce do kłębka. Przeglądam zdjęcia, badam wszelkie tropy, wypowiedzi różnych ludzi, artykuły i filmy, dokładając kolejne cegiełki, z których wyłania się obraz.
Dobra, do rzeczy! 😀
Będąc już u kumpla (dotarłem do niego około 23), w okolicach 1 w nocy spytałem go, czy mogę pokazać mu jeszcze jedno zdjęcie, bo ciekawi mnie pewna rzecz. Zgodził się, po czym obrócił się tyłem do mnie, majstrując coś przy wiatraku (to był naprawdę gorący lipcowy wieczór/noc). Ja w tym czasie wziąłem telefon i wyszukałem w Google zdjęcia Lisanne Froon. Nadmienię, że od stycznia przysłowiowy milion razy widziałem zdjęcia dziewczyn, i nigdy nic szczególnego nie czułem.
Spodziewałem się różnych reakcji kumpla, ale kompletnie nie przewidziałem tego, że… uruchomię się ja.
Wybrałem selfie Lisanne z końcówki pobytu w Bocas del Toro. Była na nim w niebieskiej bluzce, z rozpuszczonymi włosami i szeroko uśmiechnięta. Gdy tylko zobaczyłem to zdjęcie, ku mojemu potężnemu zaskoczeniu nagle zacząłem odczuwać szybko narastający lęk, który błyskawicznie przeradzał się w przerażenie. Jej oczy, jej szeroooki uśmiech miały w sobie coś, co przyprawiło mnie o dreszcze. Po chwili zaczęły drętwieć mi przedramiona, a oddychać byłem w stanie tylko przez otwarte usta. Serce chciało rozsadzić mi żebra.
Gdy kumpel wreszcie odwrócił się do mnie, spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami. Wysunąłem drżącą ręką telefon w jego stronę. Zawołał gwałtownie: „NIE!”, odwracając głowę do ściany. Zaznaczę, że do tego momentu nie słyszał NIC o sprawie z Panamy, a więc nie wiedział, kim jest Lisanne i jaka jest jej historia.
Po chwili ciszy, w trakcie której myślałem, że oszaleję, najpierw zapytał: „Ona nie żyje, prawda?”. Gdy potwierdziłem, powiedział powoli monotonnym tonem, robiąc pauzę po każdym zdaniu: „Ona maczała w czymś palce. Może w czarnej magii, może w czymś innym. Nigdy nikomu o tym nie powiedziała. Maczała w czymś palce. Zapłaciła za to”.
Niedawno widziałem się z nim i wspomnieliśmy tamten incydent. Okazało się, że pamiętał tylko, że powiedział „Ona maczała w czymś palce”, i nic poza tym. Gdy powtórzyłem mu resztę jego słów, był zaskoczony i blady jak ściana.
Jako że zdjęcia Kris nie wywoływały we mnie żadnych odczuć, postanowiłem skupić się na Lisanne, czując, jakbym znacząco posunął się do przodu w tej panamskiej zagadce. Najpierw jednak chciałbym się odnieść do zdjęcia włosów Kris z nocnych zdjęć. W wielu opracowaniach możemy się dowiedzieć, że przedstawia ono tył jej głowy. Gdy po nocnym incydencie u kumpla przyjrzałem się bardzo dokładnie temu zdjęciu, a potem obróciłem je o 90 stopni w lewo, zamarłem, dostrzegając coś, czego nie dostrzegł chyba jeszcze nikt.
Uważam… że tak naprawdę na tym zdjęciu widzimy twarz leżącej na lewym boku umierającej Kris, na którą opadają jej włosy:
Oryginał: https://preview.redd.it/lyqwvl2612q61.jpg?width=1280&format=pjpg&auto=webp&s=a9e5eb80c346f7684e13a617961a08a161a1e1c5
Obrócone 90 stopni w lewo: https://images90.fotosik.pl/628/b59022e79a366261.jpg
Przypatrz się dokładnie u góry. Widzisz przebijające się za włosami otwarte oczy, zwłaszcza obrys prawego (z naszej lewej) oka?
Powiększone i wykadrowane na odpowiedni obszar: https://images91.fotosik.pl/628/d43f455e359185ca.jpg
Przyciemnione, wzmocniony kontrast i zaznaczone odpowiednie obszary: https://images91.fotosik.pl/628/b6ac74ebedc2742e.jpg
Pewności oczywiście nie mam, ale czuję, że Kris zmarła 8 kwietnia, zapewne z powodu zakażenia. Od poprzedniego dnia było z nią naprawdę bardzo źle, aż po północy straciła świadomość, wchodząc w stan agonii. Lisanne była wycieńczona, ale w dalszym ciągu sprawna i zdawała sobie sprawę zarówno z tego, że jej przyjaciółka umiera, jak i ze swojego położenia, i to ona wykonywała nocne zdjęcia, słysząc gdzieś w oddali nawoływanie przez megafon ekipy poszukiwawczej. W końcu odgłosy zaczęły słabnąć, ratownicy się oddalili, a zrezygnowana i zrozpaczona Lisanne opuściła ramiona, nie przestając naciskać spustu migawki, stąd zdjęcia tych zboczy i gałązki z folią (choć mogę się oczywiście mylić). Zdjęcie twarzy Kris mogła zrobić z różnych powodów, ale jednym z nich mogła być próba sprawdzenia, czy jeszcze żyje (panowała kompletna ciemność). Zrobiła jeszcze kilka zdjęć, w nadziei, że jednak ktoś zobaczy błyski, a kiedy zrozumiała, że nic z tego, odłożyła aparat i usiadła obok leżącej na ziemi konającej Kris, podkurczyła kolana, objęła je ramionami i schowała w nich twarz, kołysząc się i szlochając w bezradności.
I właśnie to mogłem widzieć w swoim śnie, który opisałem w pierwszym komentarzu.
Kris była już nieprzytomna, ale jeszcze żyła. Myślę, że około 6 rano najpierw przestała jęczeć, później drżeć, na końcu oddychać, aż wreszcie zmarła.
Uważam, że w całej tragedii Kris była tylko niewinną ofiarą, która znalazła się w złym miejscu i w złym czasie. Lisanne „maczała w czymś palce”, więc gdy Kris umierała, mogła czuć się winna temu wszystkiemu, a po 11 kwietnia z tym poczuciem winy sama straciła życie gdzieś w środku dżungli, zapewne do samego końca czuwając przy zwłokach zmarłej przyjaciółki, wiedząc już, że sama nie wyjdzie z tego żywa (może nawet popełniła samobójstwo?). To mogłoby wyjaśniać, dlaczego zarówno mój kumpel, jak i ja sam poczuliśmy złą aurę bijącą wyłącznie ze zdjęć Lisanne – otóż Kris po śmierci po prostu odeszła i zaznała spokoju; nie ma jej. Natomiast Lisanne, jeśli faktycznie zmarła z poczuciem winy, może do dziś błąkać się po naszym świecie, od ośmiu lat uwiązana do panamskiej dżungli.
Więcej o Lisanne, maczaniu palców, moich działaniach, wnioskach i przemyśleniach napiszę w następnym komentarzu. Na wszelki wypadek podkreślę: jestem tu po to, by poważnie rozmawiać, a nie żeby robić sobie „jaja”. Zaginięcie Kris i Lisanne jest sprawą, którą traktuję bardzo poważnie i teraz już wręcz osobiście, więc nie jest to dla mnie temat do jakichkolwiek żartów.
Pozdrawiam serdecznie! 🙂
Hej RaV,
Miło powitać kogoś równie zaintrygowanego tą sprawą.
Zaciekawiłeś mnie swoimi przemyśleniami i eksperymentem.
Co do snu to jestem skłonny Ci uwierzyć. Sam niejednokrotnie miewałem takie, które były wręcz nie do uwierzenia. Na przykład miejsca, których nie widziałem wcześniej, a odwiedziłem je dopiero post factum.
Albo ostatnio: z kija, zupełnie znikąd przyśniło mi się UFO w mojej okolicy. I to nie było coś w stylu snu tematycznego. W ogóle nie siedzę w tematyce kosmitów i tym podobnych. A we śnie po prostu wracałem z pracy i ktoś nagle krzyknął, że „to oni”. Spojrzałem i faktycznie, nad jednym z centrów handlowych pojawił się niezidentyfikowany obiekt, bardzo szybko migał na czerwono i niebiesko. Gdy został zauważony to w sekundę wzbił się w niebo jak Sokół Millenium w nadświetlną i po prostu zniknął. Cały czas śledziłem go wzrokiem i ogarnęło mnie błyskawicznie szybkie uczucie jakby chcieli się ze mną skontaktować co na tyle mnie przerosło, że się obudziłem. Najwyraźniej nie byłem gotowy. 🙁 Śmieję się, ale przechodzę do meritum. Otóż dosłownie dziś trafiłem na sprawę czerwono-niebieskich błysków widzianych z pokładu samolotów przez pilotów, stosunkowo świeża.
Tutaj można to zobaczyć: https://youtu.be/lfB7LSaOMdc?t=2003
Nawet specjaliści niespecjalnie potrafią to wytłumaczyć. Ktoś napisał, że to mogą być starlinki. Może i tak jest i jak zazwyczaj działa tu wyobraźnia. A może wręcz przeciwnie. Trochę offtop, ale może Was zaciekawi. W każdym razie chodziło mi o to, że nie wszystkie sny można zaszufladkować jako takie bez pokrycia w rzeczywistości.
Bardzo interesująca jest interpretacja zdjęcia przez Twojego kolegę. Szczerze powiedziawszy nie wiem z czym wiązać tę czarną magię. Dla mnie to jednak coś abstrakcyjnego. Bardziej jestem skłonny uwierzyć, że jego ocena dotyczyła tego, że faktycznie zrobiła coś co miało konsekwencje podczas podróży. Coś co wcześniej jej się upiekło, ale tym razem miało zgubny skutek. Zauważyłem, że często tak właśnie jest. Może to coś oczywistego, ale jeśli robisz coś złego to prędzej czy później rachunek się wyrówna, w ten czy inny sposób. Może to banał, a może nie. Ale możliwe, że o to właśnie chodzi w tej sprawie. O „pulpfictionowe” zostawienie pukawki na blacie podczas wycieczki do łazienki.
Magnetyzm tego zaginięcia jest wyjątkowo silny. Mimo poznania zdecydowanej większości treści i informacji na ten temat chce się znaleźć coś jeszcze. Ciekawi mnie co jeszcze masz do przekazania w tej sprawie, więc będę wyczekiwać. Pozdrawiam.
Czołem, Max! 🙂 Świetnie widzieć, że jest nas jeszcze więcej 🙂 Jeśli mam być szczery, gdy sięgam pamięcią jeszcze do końcówki 2021 roku, ciężko mi uwierzyć, że wtedy jeszcze nie znałem sprawy Kris i Lisanne, a nawet że nie interesowałem się jeszcze niewyjaśnionymi zaginięciami. Czuję, jakby ta sprawa była czymś, czym miałem się zająć, jakkolwiek to zabrzmi. Nawet zaginięcie Brandona Swansona (ani jego samego, ani ciała lub szczątków do dziś nie odnaleziono) tak na mnie nie wjechało, jak mroczna tajemnica z Panamy.
Cieszy mnie, że opisałeś swój sen, czy to szczegółowo z obiektem latającym, czy ogólnikowo o odwiedzanych miejscach; dzięki temu wiem, że możesz lepiej mnie zrozumieć. Mi również zdarzało się coś „wyśnić”, i to niejeden raz, dlatego też różne rzeczy, które mi się śnią, włączam do swojego „materiału dowodowego” panamskiej sprawy, zamiast je bagatelizować. Generalnie daję się prowadzić własnemu umysłowi, bo już tylko tak można próbować tę zagadkę rozwiązać. Po ośmiu latach wszelkie namacalne ślady i dowody są bezpowrotnie zatarte, a ludzie, którzy mogli coś wiedzieć, nie żyją.
Poza konkursem: podoba mi się zabieg językowy „specjaliści niespecjalnie potrafią (…)”, którego użyłeś 🙂 Piszę poważnie, to wyrażenie ma swoją moc, bo moim zdaniem świetnie nadaje się jako hasło dla tego typu spraw. A jak sam Admin słusznie zauważył, nie zawsze da się wszystko wyjaśnić, parafrazując literaturę, „ufając szkiełku i oku”.
Co do terminu „czarna magia”, nie przywiązywałbym do tego większej wagi. Mój znajomy użył tego jako określenia zastępczego, bo sam niezbyt orientuje się w tych sprawach. Po prostu wyczuł coś, czym w tajemnicy mogła zajmować się Lisanne. Po tamtym nocnym incydencie rozmawiałem z przyjaciółką, która interesuje się demonologią, wierzeniami słowiańskimi oraz innymi mitologiami. To ona właśnie powiedziała mi o wierzeniach indiańskich, a także przedstawiła mi pokrótce mitologiczne stworzenie zwane Wendigo. „Ona maczała w czymś palce” mogło oznaczać, że Lisanne fascynowała się mitologią indiańską, z jakiegoś powodu zgłębiając tę wiedzę potajemnie. Moja przyjaciółka wysunęła przypuszczenie, że być może wtedy w Panamie – wiedząc, że jest w Ameryce Środkowej, czyli na dawnych terenach rdzennych Indian – mogła spróbować „dla zabawy” odprawić jakiś indiański rytuał, podczas którego coś poszło tragicznie nie tak.
Muszę się przyznać, że gdy dowiedziałem się więcej na temat Wendigo, w mojej głowie samoistnie niczym kolejne obrazki w projektorze zaczęła kształtować się dość nieszablonowa hipoteza, która wbiła mnie w fotel. Co więcej, do tej hipotezy pasowałby pamiętnik Lisanne, w którym w końcowych wpisach wyraźnie się zmieniła. Coś wydarzyło się między 28 a 29 marca, gdy przybyły do Boquete. Na tamtym etapie dziewczyny od dwóch tygodni były nierozłączne w bajkowej podróży, spędzały ze sobą całe dnie i z pewnością przeżyły razem wiele cudownych chwil, które zacieśniły ich więzi… Ale tę hipotezę przedstawię później. Dużo później. Nie teraz.
Tak tylko wspomnę jeszcze, że badając sprawę KF tym co w dużej mierze mnie w nią wciągnęło jest pewna melodia. Sama w sobie brzmi wystarczająco tajemniczo, ale jako tło muzyczne do zdjęć Kris i Lisanne ze szlaku (szczególnie nocnych) brzmi tak, że ma się ciary. Jakby faktycznie była to tajemnica, która krzyczy by ją rozwiązać, ale po prostu się nie da. Chwile, które rozstrzygnęły o tym co się stało już nigdy nie wrócą. I tylko same ofiary wiedziały przez co przeszły.
Oto ta melodia: https://youtu.be/GH3mpGT4VOU
Początek brzmi zwyczajnie, jak niewinna wycieczka po dżungli, ale od 50 sekundy czuć już tylko grozę, niepokój, panikę, bezsilność i życie, które stopniowo po prostu zamiera.
„Jakby faktycznie była to tajemnica, która krzyczy by ją rozwiązać”
Trafiłeś w dychę! Punkt dla drużyny białego fortepianu!
Przyjaciółka trudniąca się demonologią, słowiańszczyzną i innymi wierzeniami, o której wspomniałem w poprzednim komentarzu, po wielu rozmowach ze mną uznała, że ta sprawa zdaje się sama do mnie powracać, jakby POTRZEBOWAŁA BYĆ ROZWIĄZANA. Doszliśmy wspólnie do wniosku, że jeżeli faktycznie Lisanne w jakiś sposób sprokurowała to nieszczęście, a potem zmarła z poczuciem winy, może błąkać się teraz po naszym świecie od ośmiu lat i rozpaczliwie szukać pomocy. Tu znowu spróbowałem pewnego eksperymentu.
Wyszukałem i otworzyłem zdjęcie Lisanne z Bocas del Toro, które tak nas przeraziło w lipcu u kumpla od czytania z fotografii. Czułem się już spokojniej, niż wtedy, ale nadal gdzieś z tyłu głowy czułem lekkie smyranie niepokoju. Przemogłem się, by patrzeć cały czas w jej oczy, a w myślach wypowiedziałem zdanie: „Jestem po twojej stronie i chcę ci pomóc, ale nie mogę się ciebie obawiać”. Po sekundzie lub dwóch uspokoiłem się, przyszły do mnie spokojne, pogodne myśli, a zamiast obawiać się spojrzenia i uśmiechu Lisanne, zwróciłem uwagę np. na to, jak niesłychanie równe uzębienie miała. A więc zupełnie tak, jakby mnie usłyszała i sama uspokoiła się, że znalazł się ktoś, kto chce pomóc.
Kilka dni później, szukając w Google czegoś na temat sprawy, natknąłem się na link do tego artykułu, pod którym teraz piszemy. Nie wiem, dlaczego postanowiłem tu wejść, zrobiłem to zupełnie automatycznie, ale dobrze się stało, bo dzięki temu trafiłem na pamiętniki dziewczyn, a także wiele bardzo cennych dla mnie znalezisk (dziękuję, Adminie!). Chciałbym jednak skupić się na zdjęciu u samej góry tego artykułu, na które nawet w tej chwili wyraźnie reaguję, gdy tylko na nie spojrzę. Chodzi o selfie Kris i Lisanne z El Mirador. Gdy tylko spojrzałem na twarz i oczy Lisanne, znów zacząłem odczuwać szybko rosnący niepokój, o czym poinformowałem od razu przyjaciółkę. Wysłałem jej swoje selfie, by zobaczyła, jak wyglądam, na co stwierdziła, że mam nienaturalnie rozszerzone źrenice.
Wróciłem do artykułu tutaj i zmusiłem się, by patrzeć na Lisanne tak długo, aż zacznę się uspokajać. Gdy tak się nie stało, powiedziałem znów, ale tym razem nie w myślach, lecz szeptem: „Pamiętaj, że jestem tu, by ci pomóc. Dlaczego znowu czuję od ciebie złą aurę?”. Tym razem jednak nie pomogło. Mój niepokój nie tylko nie zniknął, ale nawet nie osłabł. Zupełnie jakby Lisanne na zdjęciu nic nie robiła sobie z moich słów. Po chwili nagle zrozumiałem, dlaczego: nie ma reakcji, bo Lisanne, do której kierowałem swój przekaz, tak naprawdę wcale na tym zdjęciu nie ma…
Wiem, jak to brzmi, ale przyjrzyj się dobrze, a potem porównaj sobie z innymi zdjęciami w tym artykule. Skup się przede wszystkim na oczach. Sprawiają na mnie wrażenie pustych, nie widzę w nich żadnej osobowości, ani konkretnych emocji. Nieprzenikniony mrok. Sama jej twarz wydaje mi się kilka lat starsza. Dla porównania, na zdjęciach w dalszej części artykułu widać wyraźnie brązowy odcień tęczówek, a same oczy Lisanne są żywe, radosne i widać w nich młodą, pełną życia i optymizmu dziewczynę, jaką była, natomiast twarz jest gładsza i bardziej naturalna.
W czymkolwiek Lisanne maczała palce, dało o sobie w pełni znać na El Mirador. Dlatego po osiągnięciu szczytu nie zawróciły, tylko poszły dalej. Lisanne nalegała. Kris się zgodziła, choć wolała wracać. Albo nie widziała po twarzy Lisanne, że coś jest nie tak, albo dostrzegała to na tyle nieznacznie, że mogła przyjąć wcześniej tego dnia wyjaśnienie o zmęczeniu lub gorszym samopoczuciu. Kris wolała wracać, ale pod coraz mocniejszymi naciskami Lisanne szła dalej na przedzie, a przyjaciółka podążała za nią i robiła zdjęcia – to z tego powodu Kris na pozostałych „normalnych” zdjęciach już się nie uśmiecha, zaś Lisanne (ściślej: jej postaci) nie widzimy już nigdy więcej.
PS.
Do próby rozwiązania zagadki zamierzam wykorzystać moje pisarstwo.
Jak wspominałem w jednym z komentarzy, jestem na dość zaawansowanym etapie pisania horroru psychologicznego. Dość często zdarza mi się wpadać, jak ja to nazywam, w transy pisarskie. Mam na myśli coś takiego, że podczas pisania sceny łapię pewnego rodzaju cug, zaczynam pisać coraz szybciej, jednocześnie angażując w to coraz mniej skupienia umysłu – tak jakby pisały same palce, a umysł się gdzieś zawieszał. Gdy trans mija (w tym czasie mogą powstać dwie strony A4 lub więcej; ostatnio napisałem tak sześć), a ja czytam nową partię tekstu, uśmiecham się, bo jest naprawdę dobry.
I to dało mi do myślenia. Kiedy już zbadam wszystko, do czego tylko będę w stanie się dokopać, a także poznam na wskroś wszystko, co tylko się da, głównie na podstawie pamiętników zacznę pisać historię z Kris i Lisanne w rolach głównych. Gdy dotrę do końca marca i zacznę opisywać 1 kwietnia 2014, być może wpadnę w podobny, tylko głębszy trans, którego efektem będzie rozwiązanie zagadki z Panamy, czyli żywy opis tego, co naprawdę się działo, jak wyglądały próby połączeń alarmowych i złapania zasięgu, co się działo przez wszystkie dni i podczas nocnych zdjęć, w jaki sposób plecak trafił tam, gdzie został znaleziony, dlaczego był tak czysty i jak to było ze spakowaniem doń wszystkiego, a także gdzie podziała się reszta ciał dziewczyn.
W poprzedni czwartek zrobiłem w tym kierunku małą próbę generalną. Siadłem i zacząłem pisać. Powiem Wam szczerze, że w pewnej chwili przerwałem to, bo zaczynało mnie to porywać i wciągać. Gdy odszedłem od klawiatury, łzy podchodziły mi do oczu i byłem mocno skołowany, a w głowie dźwięczało mi słowo: „Adieu”. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem niczego podobnego. Gdy przeczytałem napisane w półtransie dwie strony A4, aż ściskało mnie za serce.
Czuję, że to może się udać. Chciałbym, by tak się stało, bo mimo wszystko wolałbym rozwiązać sprawę bez konieczności organizowania seansów spirytystycznych (moja przyjaciółka ma w tym kierunku niezbędne umiejętności, w razie czego), jakoś źle mi się to kojarzy. Ale gdyby, dajmy na to, było to nieuniknione, na początek lepiej byłoby wywołać Kris; wywołując Lisanne nie byłoby pewności, że to naprawdę będzie ona.
___________________________________
Co do melodii, panie dzieju, podana przez Ciebie brzmi dobrze jako podkład pod wspinaczkę dziewczyn przez El Pianistę, kiedy wszystko (poza stanem Lisanne) było jeszcze dobrze. Zapowiedź przyszłych wydarzeń. Z kolei od momentu, gdy Lisanne przymusiła Kris, by z El Mirador iść dalej, pasuje mi ta ścieżka dźwiękowa:
https://youtu.be/RC7vVRB8bGM
A w krytycznym momencie, kiedy Kris umierała, a Lisanne (będąca już sobą) zdawała sobie z powagi sytuacji, w głowie dźwięczy mi to, aż mnie ciarki przechodzą:
https://youtu.be/TjscGK-tqc0
To całkiem ciekawy trop z tymi wierzeniami indiańskimi. Można przypuścić, że sprawy tego typu trzyma się w tajemnicy. Ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że nie zapoznała przyjaciółki z tym co ma w planach będąc już w Panamie.
Co do zdjęć bez życia: zgadzam się. Jak patrzę na to selfie to przechodzą mnie dreszcze. Nie wiem czy to kwestia oświetlenia czy czegoś innego, ale i Lisanne i Kris wyglądają tu już… jak trupy. Na innych zdjęciach z Miradora tego nie ma. Tylko na tych selfie to czuć. I za każdym razem jak sobie uświadomię, że te uśmiechy były ostatnimi poprzedzającymi ich długą agonię to… No brak słów.
Nie ukrywajmy, że najbardziej fascynującym elementem tej nierozwiązanej układanki są znalezione zdjęcia. Bez nich nie byłoby tej fascynacji. Jakie zaginięcie niesie ze sobą dobrze udokumentowaną trasę i ostatnie chwile z życia? Dlatego też ta sprawa budzi tyle skrajnych emocji. Empatią stawiamy się za obiektywem podczas nocnych zdjęć i po prostu odczuwamy przerażenie. Wręcz bezgraniczne.
Akurat jestem po seansie Szóstego zmysłu, więc wczułem się w wątek z błąkaniem się po świecie post mortem w celu załatwienia niedokończonych spraw. W filmie jest nawet taki motyw, że zmarli mogą się porozumieć z żywymi tylko przez sen i wtedy żywi mogą im odpowiedzieć. Mnie na przykład ostatnio odwiedził dziadek, nieżyjący od 16 lat. I wspomniał, że byłem za młody, żeby zrozumieć o co tak naprawdę chodziło. W domyśle sądzę, że miał na myśli okoliczności i tło tego dlaczego odszedł. Pod wpływem takich snów silnie nacechowanych emocjonalnie ciężko powiedzieć czy są to jedynie wytwory umysłu czy faktycznie jest w tym coś więcej.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to o czym mówimy faktycznie jest tylko łatwowiernym poniesieniem wgłąb nierealnych i mistycznych wizji. Ale tak jak zauważyłeś: minęło osiem lat, zagubione nie żyją, dowody już też dawno zniknęły lub zostały szczątkowo odnalezione. Można tylko szukać nowych wersji i motywów dla tej historii.
Swoją drogą to w którymś momencie mojego „,researchu” trafiłem na opinię, która zakładała, że Lisanne może wciąż żyć bo znaleziono jedynie kości pochodzące z jej nogi. Nie wiem co by się musiało stać, żeby to była prawda. Najpewniej zakażenie, gangrena i amputacja dokonana przez kogoś kto zatrzymał dziewczynę jako niewolnicę. Tak mało prawdopodobne, że nie chce się w to wierzyć. Ale świat jest pełen wyjątków od reguł.
Z tym zapoznaniem Kris ze swoimi planami to zależy moim zdaniem od tego, co Lisanne mogła planować. Jeśli było to coś, co wymaga udziału tylko jednej osoby (np. szamana bez żadnego asystenta), mogła czuć na tyle skrępowania swoim zainteresowaniem, że byłaby skłonna spróbować tego w tajemnicy. Przypuszczenie mojej przyjaciółki było bardzo otwarte, więc osobiście mam wrażenie, że jeżeli Lisanne interesował jakiś rytuał, wcale nie musiała go odprawiać na El Mirador, ani nawet tego samego dnia. Dzięki pamiętnikom doszedłem do tego, że coś stało się z Lisanne między 28 a 29 marca 2014. Zastanawia mnie ten nagły przeskok. Tyle co tryskała szczęściem w swoich wpisach, by nagle następnego dnia szlochać, tęsknić za rodzicami i rodzinnymi stronami.
Mam za sobą zjeżdżony kawałek świata, odwiedziłem piętnaście państw o różnych kulturach, spędzając w nich sporo czasu, więc wiem, że tęsknota za krajem i domem przychodzi etapami, a nie NAGLE. Moim zdaniem to może być klucz do rozwiązania tej zagadki. Raz jeszcze dziękuję, Adminie, za ten artykuł, bo dzięki niemu dokopałem się do wielu istotnych dla mnie poszlak, które kierują mnie na nowe tory! 🙂
Co do selfie, na tym konkretnym istotnie Kris również sprawia na mnie wrażenie nieco innej, niż na pozostałych zdjęciach, jednak nie aż tak mocno, ponadto nie wyczuwam z jej strony żadnej niepokojącej aury; w ogóle nic nie wyczuwam. Kris nie ma. Natomiast jak patrzę tutaj na Lisanne, wręcz czuję, jak w mojej głowie nerwowo mruga czerwona lampka ostrzegawcza. Coś jest nie tak.
W pełni rozumiem Twoje sny. Sam mam ciekawą historię, która ciągle trwa. Jak wspominałem wcześniej, piszę horror psychologiczny, do którego zainspirował mnie posiadający niejasny status prawny (m.in. brak ksiąg wieczystych) domek po mojej nieżyjącej od 19 lat prababci; nawiasem mówiąc, mocno przeżyłem jej śmierć. Regularnie miewam sny, w których prababcia pojawia się i poznaje mnie, mimo że mam w tych snach 29 lat, a nie 10, gdy widziała mnie po raz ostatni. W jednym z nich poczęstowała mnie „kwaskiem” (kwas chlebowy) własnej roboty – gdy później zapytałem mamy, czy prababcia robiła kiedykolwiek kwas chlebowy, odpowiedziała: „Jasne, synu, i to świetny”. Często te sny podsuwają mi dobre motywy, które później wykorzystuję w maszynopisie. To albo zbieg okoliczności, albo w snach faktycznie coś jest. A jeśli tak, mogłem widzieć w styczniu w swoim koszmarze autentyczną scenę z wczesnych godzin porannych 8 kwietnia 2014. Aż gęsiej skóry na ramionach dostałem, jak o tym pomyślałem.
Co ciekawe, kumpel od czytania ze zdjęć, który wyczuł, że Lisanne „maczała w czymś palce”, dosłownie kilka dni temu również mówił mi, że tyle co oglądał „Szósty zmysł”! 🙂
Kojarzę teorię o żyjącej Lisanne, nawet gdzieś tutaj w komentarzach ktoś ją przedstawił, ale wydaje mi się mało prawdopodobna. Ściślej rzecz biorąc, gdy o niej myślę, nie czuję tej samej chemii, która pojawia się przy moich dotychczasowych przemyśleniach i analizach.
Na przykład gdy doszedłem do wniosku, że na zdjęciu #508 – gdzie Kris stoi na kamieniach pośród strumyka i spogląda w obiektyw ze skwaszoną miną – Kris zaczynała się obawiać Lisanne, która była już bardzo rozkazująca i nieznosząca sprzeciwu, czuję w sobie pewność i rosnącą we mnie „energię”, którą ciężko mi nazwać. Oczami wyobraźni widzę wtedy, że przy strumyku Lisanne była już po uszy pogrążona w tym, co ją tutaj toczyło, podążała za Kris niczym oprawca i kazała iść dalej, dalej, i dalej, robiąc jej zdjęcia i popędzając, ilekroć ta się zatrzymywała i prosiła, by zawrócić. Zaś zmysłami wyobraźni czuję rosnący w Kris lęk, która nigdy wcześniej nie widziała, by Lisanne kiedykolwiek zachowywała się w podobny sposób, ale zdawała sobie sprawę, że jest wyższa i ma silniejsze ramiona od gry w siatkówkę, więc wolała posłusznie iść dalej.
Czuję, że właśnie tak mogło to wyglądać. A jeśli faktycznie tak było, oznaczałoby to, że mogę być blisko wyjaśnienia kwestii brakującego zdjęcia #509.
Przychylam się do Twojego stwierdzenia, że świat jest pełen wyjątków od reguł. Ta sprawa jest nimi naszpikowana. Dlatego trzeba rozwiązywać ją poprzez cierpliwe badanie etapami, najpierw odkrywając, co działo się 1 kwietnia, a dopiero potem przechodząc dalej, by odkrywać kolejne znaki zapytania.
I pozdrawiam serdecznie, bo poprzednio zapomniałem tego zrobić! 🙂
Hej,
Moim zdaniem nie doszukiwałbym się jakiś nadprzyrodzonych wyjaśnień tej tajemniczej sprawy.Wydaje mi się, że rozwiązanie jest bardziej przyziemne.Moim zdaniem dziewczyny zostały zamordowane.W trakcie wycieczki były śledzone lub po drodze trafiły na swoich morderców (liczba mnoga ponieważ mało prawdopodobne żeby jedna osoba mogła się do tego przyczynić). Moja teoria jest taka że w trakcie wycieczki dziewczyny spotykają swoich morderców.zostaja przetrzymywane gdzieś w dżungli i wykorzystywane seksualnie przez napastników do dnia kiedy wyrusza wyprawa poszukiwawcza,która zbliża się w kierunku dziewczyn.Napastnicy o tym wiedzą i gwałtownie opuszczają miejsce gdzie znajdują się wycieńczone dziewczyny które słyszą pomoc ale nie mają siły krzyczeć.Byc może Kris już jest w tym czasie w stanie agonalnym dlatego lisanne ostatkiem sił bierze aparat i robi na oślep zdjęcia które może uda się ekipie poszukiwawczej zauważyć.Niestety nic to nie daje i ekipa omija miejsce w którym znajdują się dziewczyny. Po jakimś czasie kiedy robi się spokój wracają oprawcy i zabijają bądź dobijają konające dziewczyny.kroja zwłoki i rozrzucają w różnych częściach dżungli żeby było trudniej odnaleźć. Zabierają plecak z rzeczami żeby przeczekać sytuację. Kiedy okazuje się że zaginięcie dziewczyn nabiera rozgłosu podrzucają plecak z rzeczami w miejsce gdzie znajduje się część zwłok, żeby wyglądało to na nieszczęśliwy wypadek że dziewczyny zostały zaatakowane i zjedzone przez jakieś dzikie zwierzę. Wydaje mi się że jest to najbardziej prawdopodobne rozwiązanie tej zagadki.
Hej majki092, dzięki za komentarz i podzielenie się swoim scenariuszem! 🙂
Też jestem fanem racjonalnych wyjaśnień, to które przedstawiłeś, jest jak najbardziej prawdopodobne.
Pozdrawiam!
Niestety niektórym chyba tutaj puściły wodze fantazji skoro odczuwają jakieś mistyczne doznania po czym te komentarze się urwały. A wyjaśnienie jak zawsze jest przyziemne.
Regularnie tu zaglądam, a skoro nie ma nowych odpowiedzi, to i nie piszę więcej 🙂 Napisz zatem, jakie jest przyziemne wyjaśnienie, chętnie się zapoznam, bo zawsze jestem ciekawy wniosków i teorii pozostałych osób zainteresowanych sprawą 🙂
Wyjaśnienie zapewne jest przyziemne. Rzecz w tym, że nie wiadomo jakie. A to stwarza pole do popisu przy kreowaniu (nie)możliwych scenariuszy historii. Ostatnio pojawił się podcast po angielsku na temat zaginięcia. Na reddicie próbują ustalić lokalizację nocnych zdjęć przy użyciu rekonstrukcji 3D i nagrań z drona. Może do czegoś to doprowadzi.
Właśnie o to wszystko sprawa się rozbija! Cokolwiek tam się stało, wydarzyło się naprawdę. Jak na razie nie istnieje żadna racjonalna teoria (nawet @Stan32 nagle nabrał wody w usta, gdy zapytałem), która wyjaśniałaby KAŻDY znak zapytania, jaki istnieje w sprawie. Rozwiązanie, które wyjaśnia wszystko, istnieje – kwestia tego, by mocą umysłu do tego dotrzeć. Gdy patrzę na zdjęcia Kris i Lisanne, mam z tyłu głowy myśl, że widzę na tych zdjęciach oczy, które są jedynymi dwiema parami oczu, które widziały (przynajmniej do pewnego momentu) na żywo, co tam się naprawdę wydarzyło. Szkoda, że nie da się w te oczy wejrzeć, by to zobaczyć.
Zgadzam się z Tobą, do pewnego momentu dało się czytać te komentarze. To było wręcz interesujecie, aż do momentu „przesadzonej wyobraźni” i zaczęło się śmiesznie..
Stan32….
Zgadzam się z Tobą, do pewnego momentu dało się czytać te komentarze. To było wręcz interesujecie, aż do momentu „przesadzonej wyobraźni” i zaczęło się śmiesznie..
Są jakieś nowe informacje w tej sprawie?
Cześć Lilia, dzięki za komentarz.
O żadnym wielkim przełomie nie słyszałem.
Pozdrawiam!
Na tym jednym z późniejszych zdjęć, na którym w gęstwinie roślinności widzimy lekko pochyloną Kris, dziewczyna najwyraźniej wystawia język. Zdjęcie okrywa jakaś niepokojąca aura, ale na dobrych jakościowo przybliżeniach widać minę Kris. W tych ostatnich dziennych zdjęciach dziewczyny były zmęczone, najpewniej zaniepokojone, ale nie podejrzewały tragedii w żadnym wypadku. Później już nie robiły sobie zdjęć (po zagubieniu się czy w innej okropnej sytuacji w jakiej się znalazły) i w moim odczuciu jest to niemalże oczywiste. Zdjęcia poprzednie robiły dla dobrych wspomnień, by uwiecznić dobre chwile. Mało kto będzie robić sobie zdjęcia w sytuacji strachu, zagrożenia, paniki.
Hej K.,
Dzięki za komentarz!
Zgadzam się z tym co napisałeś/napisałaś. Rozumiem, że Twoim zdaniem Holenderki nie były w takim razie autorkami nocnych zdjęć?
Moim zdaniem niestety były autorkami również nocnych zdjęć. Nie to miałam na myśli. Piszę niestety, bo na podstawie tych zdjęć można wyobrazić sobie ich desperację i rozpacz. A z drugiej strony gorącą nadzieję na ratunek. Po prostu, skoro zrobiły tak dużo tych zdjęć musiały mieć powód (powodu by nie miał jakiś agresor, porywacz, czy ktokolwiek inny) a bardzo prawdopodobnym powodem była chęć „nadania sygnału”, zwrócenia uwagi ratowników prowadzących akcje poszukiwawczą. A jak wiemy dziewczyny mogły ją widzieć/słyszeć z oddali. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję oraz gratuluję świetnego bloga!
Natrafiłam przypadkiem -vardzo ciekawie napisałeś .
Odpowiedź finalnie nasuwa mi się jedna-ingerencja osób trzecich .
Biorą pod uwagę fakt, iż w tym regionie nie jest to odosobniony przypadek,splot akcji -np.odwołanie wolontariatu ,wątpliwej opinii przewodnik, fakt że te szlak turystyczny nie jest trudny i raczej często uczęszczany (a nie sądzę żeby młode dziewczyny w obcym kraju pchały się poza ten szlak) ,telefony na policję (osoba nie znała pin) ,nagły brak dziewczyn na zdjęciu itd -to mocno naciągana jest w mojej ocenie teoria tym ,że zabłądziły.
Chyba odpowiedź jest w tych zwłokach .Możliwe,że porwano je dla organów stąd tylko fragmenty kości (nie mogli podrzucić np.czesci w wyciętą nerką,sercem itd).Potem coś tam poszło niezgodnie z planem oprawców (albo i zgodnie) podrzucili plecak m.in.z aparatem i telefonami ,żeby wyglądało to tak jakby no. usiłowałudzwoniły dzwonić na policję (pin nagle zapomniały …).SMS nie można było za nie wysłać (brak znajomości pin)Muało to wyglądac tak, jakby przez ten cały czas błądziły po dżungli a finalnie rozszarpały je zwierzęta (bez kłow ,bo brak śladów zębów na kościach …)Nieudolnie ale się wywineli…
To tak w skrócie ale w mojej ocenie logiczna odpowiedź -napaść (w celu ?jakimś).
Pozdrawiam
Jeśli chodzi o ślady na kościach, jest to kwestia niepewna. Pamiętajmy, że odnaleziono bardzo niewiele – jedno ludzkie ciało zawiera miej więcej 206 kości, a w zebranych szczątkach wyróżniono zaledwie 33 kości (28 należących do Lisanne, a tylko 5 do Kris) spośród 412 możliwych. Reszta szczątków zapewne zabrała Rio Culebre ze swoim nurtem. Jeżeli dostały się aż do morza/oceanu, nie było szans na ich odnalezienie. Niewykluczone, że na brakujących kościach mogłyby znaleźć się jakieś ślady, zwłaszcza te kulturowego pochodzenia (np. od ugryzień pumy, czy innego dzikiego zwierzęcia).
Ostatnio zetknąłem się z innych ciekawym zagadnieniem. Mianowicie, w jednym z filmów dotyczących sprawy dowiedziałem się, że w przypadku zarówno iPhone’a, jak i Samsunga Galaxy, istnieje sposób na odblokowanie telefonu nawet bez znajomości PIN-u. Ponoć nieumiejętne wykonanie tego sposobu skutkuje albo wykonaniem zrzutu ekranu, albo próbą połączenia z numerem alarmowym, a zarówno jedno (zrzut ekranu), jak i drugie (wielokrotne próby połączeń alarmowych) miało miejsce między 1 a 6 kwietnia.
Hej RaV,
Widzę, że sprawa Cię nurtuje cały czas 🙂
Dzięki za informacje!
Pozdrawiam
Miesiąc temu minął rok, odkąd dowiedziałem się o sprawie, a cały czas w niej siedzę 🙂 Miesiąc temu nawet opublikowałem na YouTube podcast na temat tego zaginięcia, zachęcany przez przyjaciół z uwagi na moje warunki głosowe 🙂
Jak wspominałem jesienią, od samego początku sprawa Kris i Lisanne powraca do mnie regularnie, a obecnie od jakichś dwóch tygodni mam kolejny powrót. Zaczął się on od bardzo osobliwego snu, po przebudzeniu z którego moja konsternacja sięgała zenitu.
PS.
Odnośnie snów, jakiś czas temu miałem sen, w którym widziałem ciała dwóch rudowłosych dziewczyn pod wodą, na dnie jakiegoś stawu w górach. Jakiś czas później znajoma podesłała mi link do newsa informującego, że policyjne archiwum X otwiera ponownie sprawę zaginięcia dwóch nastolatek w Tatrach w 1993 roku, które nigdy nie zostały odnalezione.
Znów zaginięcie, znów dwie młode dziewczyny, znów mnóstwo znaków zapytania.
Hej, bardzo ciekawy wpis. Dobrze, że powstał, bo w polskim internecie nie ma zbyt wiele informacji na temat tego zaginięcia, a sprawa jest naprawdę niesamowicie frapująca. Niesamowite jest też to, jak bardzo, mimo upływu lat, wciąż ludzie mocno się tym interesują. Być może dzięki temu uda się kiedyś to wyjaśnić.
Niestety, zaginięcie Lisanne i Kris przyciąga masę ludzi nie do końca mających kontakt z rzeczywistością. Wierzę, że chcą pomóc ale ilość absurdalnych, naciąganych teorii, np tego, że żadne że zdjęć nie jest prawdziwe, a dziewczyny są tam wklejone, albo że pół miasteczka brało udział w porwaniu i zabiciu Holenderek… To jest prawdziwy kosmos. Mam nadzieję, że osoba podająca tu teorie z pewnego bloga i wspominająca o tej „książce” niejakiego Pireza, się nie obrazi, ale to nie są poważne źródła. I to delikatnie mówiąc 😉
I jeszcze jedna sprawa, dotycząca wyprawy Imperfect Plan. Chłopaki byli świetnie wyposażeni, mieli doświadczonego przewodnika survivalowca, a mimo tego na szlaku El Pianista doszło do dwóch wypadków, a jeden z nich mógł zakończyć się śmiercią jednego z uczestników. To tyle jeśli chodzi o określenie Pianisty łatwym szlakiem i kamyczek do ogródka teorii o nieszczęśliwym wypadku.
Pozdrawiam 🙂
Hej Łukasz,
Dzięki za komentarz 🙂
Zgadzam się, faktycznie różnych teorii, zwłaszcza tych spiskowych, nie brakuje.
O wyprawie Imperfect Plan nie słyszałem, dzięki za jeszcze jedno ciekawe źródło!
Pozdrawiam również 🙂
Niektórzy co próbują jakieś dziwne teorie spirytystyczne wprowadzać, wyjaśnienie tej zagadki jest według mnie podobne do jednego z wcześniej komentujących. Mianowicie zacznijmy od tego jak udały się na ten szlak; całkiem możliwe, że kogoś spotkały po drodze i wybrały się z tymi osobami dalej, być może to byli ich znajomi stamtąd. Co do zaginionego zdjęcia, skłaniam się ku teorii, że dziewczyny upamiętniły te osoby na zdjęciu (to by mogło tłumaczyć, że ta fotografia jako jedna jedyna została usunięta).
Następnie sprawy zaczęły iść nie tak, oprawcy je prowadzili dalej, one chciały wracać, wywiązała się kłótnia i albo uciekły i zaczęły wzywać policję, albo odeszły pod jakimś pretekstem i wydzwaniały na 112. Jakby nie było, chwilę po tym zostały przez nich zaatakowane i schwytane.
I tu kalka co do komentarza użytkownika MAJKI092. Były przez tydzień przetrzymywane i gwałcone w dżungli, zakneblowane, przywiązane do drzewa czy może nawet z połamanymi nogami. Kiedy ekipa ratunkowa szła w ich stronę, oprawcy uciekli, wtedy konająca Lisanne resztkami sił sięgnęła po aparat, zrobiła zdjęcie Kris (możliwe, żeby ją wybudzić fleszem) po czym desperacko chciała ujawnić swoje położenie błyskiem z aparatu – co by tłumaczyło zdjęcie zbocza, przede wszystkim zdjęcia nieba. Te patyczki to mi się wydaje, że oprawcy sobie zrobili i zostawili, a ona temu fotę cykła. Bądź co bądź, ekipie się nie udało znaleźć dziewczyn, po czym oprawcy wrócili i je dobili. Rzeczy wzięli, zwłoki poćwiartowali i porozrzucali po okolicy. Być może chcieli przygarnąć telefony dla siebie, ale zrezygnowali jak nie poznali PINu. Jak już sprawę ze zwłokami mieli za sobą, zaczęli przeglądać zdjęcia na aparacie, czy czasem nie zostali uchwyceni, zostali – na zdjęciu 509. Zdjęcie usunęli, rzeczy oddali, bo albo się przestraszyli przez rozgłos tej sprawy, albo liczyli jakimś cudem na nagrodę. Tak to widzę.
Co do samego szlaku, oglądałem film z wyprawy Imperfect Plan. Muszę przyznać, że w chwili, w której osoba operująca kamerą wyszła z gęstwiny na szczyt El Mirador, a następnie tę kamerę skierowała w kilku losowych kierunkach, ja sam, oglądając ten film przed ekranem monitora, JUŻ miałem wrażenie, że się zgubiłem. A to tylko szczyt, punkt widokowy. W dżungli, jeszcze na El Pianiście, wszelkiego rodzaju kamienie, głazy, tropikalne zarośla i inne obiekty często były do siebie bardzo podobne. Skoro Kris i Lisanne, niezależnie od powodu, udały się dalej na nieznaną im część szlaku, możliwość zabłądzenia jest moim zdaniem bardzo realna. A później, pomiędzy godziną 13:54 a 16:39 wydarzyło się coś niedobrego, co sprawiło, że nie miały możliwości powrotu na szlak.
Badając od ponad roku tę sprawę doszedłem do wniosku, że wybierając się w tego typu tereny zawsze powinno się mieć przy sobie kompas, taki tradycyjny, z igłą. W przypadku zabłądzenia można dzięki temu przyrządowi utrzymywać mniej więcej stały kierunek marszu, zamiast krążyć wkoło po lesie lub dżungli, jak to zazwyczaj ma miejsce. Stały kierunek marszu = powinno się prędzej, czy później dokądś dotrzeć.
Co do możliwego towarzystwa innych osób, teoretycznie jest taka możliwość, ale nieprawdopodobnym wydaje się, że od początku wędrówki nigdzie na żadnym ze zdjęć nie uchwycono przynajmniej fragmentu czyjegoś ciała lub ubrania, ani nawet cienia rzucanego przez kogoś jeszcze poza Kris i Lisanne. Kwestia zdjęcia #0509 jest dla mnie strasznie niejasna, więc póki co nie będę się w tej kwestii wypowiadał. Jeśli był na tym zdjęciu ktoś, kto nie chciał być rozpoznany, to studentki musiały spotkać go później, dużo później – na pewno po wykonaniu zdjęcia #0508 (Kris stojąca na kamieniach ze skwaszoną miną). Trudno mi uwierzyć, że przez trzy godziny wspinaczki przez El Pianistę na żadnym ze zdjęć nie wkrada się w kadr chociażby noga osoby trzeciej, a potem tak nagle bach – na zdjęciu #0509 mielibyśmy uwiecznionego nieznajomego człowieka. Nie klei mi się to.
Jeżeli dziewczyny zostały uprowadzone, przetrzymywane w jakiejś szopie gdzieś w dżungli i dokonali tego amatorzy, a nie otrzaskani i wprawieni w takich akcjach recydywiści, to istotnie jest możliwość, że Holenderki zdołałby się wymknąć i uciec.
W kwestii nocnych zdjęć opinie są chyba zgodne, że były to podejmowane przez Lisanne próby zwrócenia fleszem uwagi ekipy poszukiwawczej, którą prawdopodobnie usłyszała gdzieś w oddali. Potwierdzałby to fakt, że właśnie nocą z 7 na 8 kwietnia ratownicy po raz pierwszy nocowali w dżungli i przeszukiwali ją, nawoływali przez megafony (to istotne, bo prawdopodobnie dlatego Lisanne usłyszała ratowników, ale ratownicy Lisanne już nie) i odpalali flary świetlne.
Zdjęcie zrobione z bliska leżącej Kris mogło powstać z różnych powodów, ale na pewno nie w celu jej obudzenia. Widać bowiem, że na tym zdjęciu Kris ma otwarte oczy, ale z nieobecnym spojrzeniem. Musiała już być w agonii.
_________________________________________________
Tak pomyślałem, że właśnie mija dziewiąta rocznica wydarzeń z El Pianisty. Dziś mamy 11 kwietnia, zatem przed dwudziestoma minutami wybiło dziewięć lat od momentu, w którym po raz ostatni został wyłączony iPhone zmarłej Kris.
Nie no to podpada pod halucynacje naprawdę. Nie ma tam żadnych oczy, a co dopiero możliwości stwierdzenia czy ktoś jest w agonii czy nie.
Cześć,
Bardzo mnie zainteresowała historia tych dziewczyn. Ciekawie i szczegółowo opisana. Podziwiam. 🙂
Wiem, że minęło już bardzo dużo czasu od tego wydarzenia. Jednak wciąż wielu ludzi to interesuje. Niestety, szczerze wątpię, że uda się poznać prawdę. To na pewno wiedzą dziewczyny i ewentualni sprawcy.
Ale mam zagwozdkę i chcę się upewnić, czy tylko ja to widzę, czy inni również.
Spojrzałam na nocne zdjęcie włosów/twarzy zasłoniętej włosami Kris i od razu rzuciło mi się coś w oczy. Dwa miejsca, które zaznaczyłam, widzę tam obrys nosa i ust. Widać też prześwit przez włosy, który może wskazywać, że tam pod nimi jest twarz. w innych miejscach prześwituje ciemność lub reszta włosów.
Tylko nie wiem, jak wstawić tu zdjęcie.
Pozdrawiam
K.
Witaj!
Tak! Zauważyłaś to samo, co ja! Nawet w swoim podcaście na YouTube powiedziałem wprost, że zdjęcie przedstawia nie tył głowy, lecz TWARZ Kris. Trzeba je obrócić o 90 stopni w lewo i dobrze się przyjrzeć. Wprawdzie sam dostrzegłem tylko zarys otwartych oczu, ale niewykluczone, że wprawny obserwator może dostrzec i nos.
Postaram się to jakoś ogarnąć.
Zdjęcie obrócone o 90 stopni:
https://images90.fotosik.pl/664/b4bb45d9df8aafa9.jpg
Zbliżenie:
https://images89.fotosik.pl/665/477141806ef93eb6.jpg
Zaznaczone najwyraźniej widoczny zarys oka:
https://images90.fotosik.pl/664/c74792f5f8a1c2d7.jpg
Gif porównawczy:
https://images89.fotosik.pl/665/2c8729f66692dbc9.gif
Cześć!
Ja oczu totalnie nie dostrzegam. Ale zarys nosa i ust rzuca mi się w oczy.
https://www.fotosik.pl/zdjecie/4f7223c3fb8a3459
Zaznaczyłam tutaj, jak ja to widzę.
K.
O, super, że piszesz; wypatrywałem regularnie 🙂
Znam te dwie „kropy” – również zwróciłem na nie uwagę, gdy przed rokiem robiłem pierwsze wnikliwe posiedzenia nad nocnymi zdjęciami 🙂 Ileż to razy zdarzały się wieczory, gdy decydowałem się przerwać przeglądanie wcześniej, czując się coraz bardziej nieswojo od wpatrywania się w te zdjęcia – nie ulega wątpliwości, że sprawa jest nie tylko zagadkowa, ale także i przerażająca.
Pierwotnie zastanawiałem się, czy to czasem nie nozdrza, ale wykluczyłem to wówczas po obróceniu zdjęcia, gdy położenie dwóch ciemnych miejsc gryzło mi się z budową reszty twarzoczaszki. Wtedy właśnie zobaczyłem zarysy tych oczu za włosami… Na GIF-ie, który jest pod ostatnim linkiem, który podałem, również niczego nie widzisz, gdy znika wykonane przeze mnie zaznaczenie? 🙂 Nie pytam złośliwie, tylko z czystej ciekawości 🙂
Jeśli mogę polecić Ci tip do analizy tych fotografii, próbuj je sobie czasem obracać w różne sposoby – czasem dostrzec coś, co nie rzucało się w oczy w oryginalnym ujęciu 🙂
W naszym przypadku sprawę utrudnia fakt, że zdjęcia w Internecie, nawet jeśli są spore, niestety mają dużo gorszą jakość, niż te oryginalne, które przeglądali śledczy bezpośrednio z karty pamięci aparatu, przez co szybko tracą ostrość przy powiększaniu obrazu. W oryginalnych plikach prosto z aparatu było widać więcej szczegółów nawet przy znacznym powiększeniu. Cóż, Bóg jeden raczy wiedzieć, co zobaczylibyśmy wtedy na zdjęciu z włosami…
Hej RaV, mam nadzieję, że ciągle tu wpadasz 😀 Czy mógłbyś proszę podrzucić link do Twojego podcastu? Bardzo chciałabym posłuchać w całości tego, co masz do powiedzenia, zamiast grzebać w chaosie komentarzy. 😀
Widzicie coś czego absolutnie tam nie ma.
No nie. Nie. Zdecydowanie nie. Nie ma tam żadnego oka. Naciągane jak nie wiem.
Witaj, Vaenn! 😀 Odpowiadam tutaj, bo nie wiedzieć czemu nie mam możliwości odpowiedzieć bezpośrednio 🙂
Jasne, że BARDZO regularnie tu zaglądam 🙂 Aktualnie przygotowuję wersję mojego podcastu ze zdjęciami, do której link podeślę Ci tutaj z największą przyjemnością, gdy tylko ukończę montaż i zamieszczę całość na kanale 🙂
Cześć Wam. Przeczytałam wszystkie komentarze pod postem. Podziw dla Admina. Przykro mi, ale użytkownik RAV ma ewidentnie schizofrenię. Proszę zobaczyć na słowotok, odrealnienie i teorie wyssane z palca. Współczuję choroby.
Mam nadzieję, że użytkownik WIKA nie posiada dyplomu lekarza psychiatrii, a jeśli tak, to że nie pracuje w wyuczonym zawodzie, bo byłaby to katastrofa dla wielu pacjentów, którzy mieliby nieszczęście trafić do tych niewłaściwych drzwi 😀 Współczuję zamkniętego umysłu, a pozdrawiać mi się nie chce, bo i nie ma po co ^^
,,Osoba chora ma problemy z adekwatnym oraz spójnym postrzeganiem, przeżywaniem i odbieraniem rzeczywistości. Często zachowuje się w sposób niezrozumiały dla otoczenia, traci kontakt ze światem zewnętrznym i koncentruje się na przeżyciach wewnętrznych.” Nie trzeba mieć dyplomu z psychiatrii, żeby stwierdzić fakt. Pozdrawiam. P.S radzę zacząć brać leki.
Super, skoro zatem wiem już, co mi dolega (szkoda, że znachorka bez kwalifikacji, bo tak to od razu przytuliłbym receptę) i mamy tę kwestię z głowy, to niech teraz znachorka WIKA powie nam wszystkim, objawem jakiej choroby psychicznej jest stawianie diagnoz bez stosownych kwalifikacji, do tego przez Internet komuś, kogo się nie zna i na pewno nigdy nie pozna 🙂 Może być sama nazwa polska; łacińską zainteresowani bez problemu znajdą sobie na własną rękę 🙂
Proszę Pana. Proszę przeczytać swoje wyżej komentarze a wszystko stanie się jasne. Życzę powodzenia w leczeniu;)
Wika, jeśli nie zgadzasz się czyjaś opinią lub interpretacją to nie musisz od razu wmawiać choroby psychicznej. Oprócz artykułów fajnie się tutaj czyta różne komentarze. Po co tu wprowadzać niski poziom rodem z pudelka lub innego szmatławca? Admin zatwierdził komentarze Rava.
Jak najbardziej się zgadzam.. jestem aż przerażony tym, co on wypisuje. I nie obrażam nikogo, ale to widać, że RAV jest chory psychicznie. Popatrz sobie chłopie co ty piszesz wgl. Jak zacząłem czytać, że Twój kolega ma nadprzyrodzone umiejętności, że po zdjęciu wie wiele o danej osobie i co powiedział na zdjęcie jeden z Pań opisanej w artykule to widać odrazu, że jesteś bardzo mocno odklejony od rzeczywistości. Dramat
@Vaen, oto obiecany link do mojego podcastu 🙂
https://m.youtube.com/watch?v=-gla1D2PF5E
Wielkie dzięki!
To dopiero sprawa. Pamiętam, jak spędzała mi sen z powiek. Przeczytałam też z zapartym tchem komentarze poprzedników. Sama główkuje, co mogło stać się dziewczynom. Biorąc pod uwagę fakt, że kraje Ameryki Południowej, jak i środkowej słyną z wysokiej przestępczości, mogło stać się tak, że dziewczyny padły ofiarą jakiegoś rabusia. A może i zostały złożone w ofierze w imię jakichś rytuałów?
Kiedy pierwszy raz czytałam o tej sprawie, nasunęło mi się takie rozwiązanie, że podekscytowane nowymi terenami dziewczyny postanowiły zapędzić się bardziej w dzicz co skończyło się dla nich tragicznie. Możliwe, że spotkały po drodze dzikie zwierzę. Nie wiem, czy w Panamie żyją Jaguary, ale w Ameryce Południowej, w dżungli amazońskiej na pewno. Pomyślałam, że to właśnie ten zwierz mógł je zaatakować, stąd porozrzucane szczątki.
Możliwe, że dziewczyny faktycznie błąkały się nocą po dżungli i jestem skłonna twierdzić, że zdjęcia robione w nocy miały na celu oświetlenie drogi lub wysłanie sygnału S.O.S.
W każdym razie bardzo mnie to poruszyło. Naszła mnie refleksja nad tym, jak w jednej chwili możesz być w stu procentach szczęśliwy z powodu wakacji, nowych doświadczen, nie wiedząc nawet że w tych wspaniałych okolicznościach możesz za chwilę stracić swoje życie. Bardzo smutna historia. A jednocześnie właśnie dzięki tym zdjęciom tak tajemnicza…
Wątpię, że kiedykolwiek dowiemy się, co tak naprawdę się stało.
A moze nocne zdjecia i ich chaotycznosc wziely sie stad, ze robil je ktos kto mial zwiazane rece i tylko jakims trafem udalo sie tej osobie dostac do telefonu. To wyjasnialoby brak ujec sylwetek, brak wiadomosci SMS
O tym samym pomyślałem.Rzeczywiście dziewczyny mogły być gdzieś przetrzymywane.Sprawca lub sprawcy nie wiedzieli o telefonie i tylko gdy ktoś dziewczyn nie pilnował robiły co mogły by wezwać pomoc.
Zastanawia mnie również kwestia z „figurką”.Od razu mi przychodzi do głowy choć żaden ze mnie detektyw, że konieczna by była proba ustalenia gdzie może się ona znajdować.Zauwazcie,że zdjęcie są właściwie takie same z tej nocy oprócz dwóch. Mianowicie „włosów” oraz tej figurki.
Jeszcze jedna kwestia, może podczas robienia zdjęć w nocy dziewczyną chodziło o układ gwiazd.Moze to był ich wyznacznik aby porównać gdzie są
Tez od dluzszego czasu interesuje mnie ta sprawa i czesto przez jakiegos bloga do mnie trafia na nowo.
Dziewczyny wybraly sie na szlak stosunkowo pozno (okolo 11 przed poludniem) a do przejscia mialy 6 godzinna trase. Kto byl w Ameryce Srodkowej wie ze dzien zaczyna sie tu o 5 rano, a zachod slonca jest o 17). Jezeli jeszcze po drodze robily zdjecia, spowalnialo to dotarcie do El Mirador. Moim zdaniem docieraja tam, widza ze jest pozno a chca jeszcze przed zmrokiem wrocic do miasteczka, dlatego postanawiaja sie pospieszyc i to jest powod tego, ze z ich drogi powrotnej nie ma zdjec, chowaja aparat do plecaka i w droge. Kiedy docieraja na poczatek/koniec szlaku jest juz prawie ciemno, tutaj pojawia sie czerwony pick up, ktorego widzieli swiadkowie i dziewczyny ze wzgledu na dosc pozna pore akceptuja propozycje podwiezienia do miasteczka, byz moze byl to nawet ktos znany przelotnie lub z widzenia. Tutaj zaczyna sie dramat, dziewczyny zostaja uwiezione. Byc moze rzeczywiscie sa zwiazane i dlatego robia zdjecia na oslep, myslac ze ktos zobaczy blyski, dlatego tez nie wysylaja zadnego smsa, bo zwyczajnie nie moga nic napisac… Kiedy sprawa nabiera rozglosu, niestety zostaja zamordowane, moze nawet pocwiartowane… rozczlonkowane ciala trafiaja moze do jakiejs beczki z kwasem (czesty sposob na pozbycie sie zwlok w Ameryce Lacinskiej) albo zostaja przysypane wapnem czy innym srodkiem chemicznym (tutaj moze wystawac stopa z butem i dlatego potem sprawia wrazenie nienaruszonej). Sprawcy pozniej w pospiechu pozbywaja sie plecaka i fragmentow ciala, rozrzucajac je w dzungli…
Tragiczna historia.
Jest strona internetowa poswiecona tej sprawie, wszystko dokladnie analizowane i opisane, strona w jezyku angielskim. Mozna tam zobaczyc wywiady np z babka u ktorej dziewczyny mieszkaly. Mowila ona ze ” Kris spedzala czas w pokoju czytala natomiast Lisanne dotrzymywala kobiecie towarzystwa i duzo rozmawialy. Lisanne sie bardzo zle czula, caly czas kaszlala, miala dusznosci( moze astma) ” dlatego tez ludzie byli zdziwieni ze w takim stanie postanowila pojsc na szlak. Lisanne podobno miala problemy z noga juz wczesniej poniewaz dostala jakiejs kontuzji( wiele lat grala w siatkowke). Ludzie rowniez zauwazyli ze na zdjeciach kiedy ida w glab jungli Kris wyglada na niezadowolona, jakby byla zla i jest oddalona od Lisanne. Moglo byc tez tak ze np. Lisanne poczula sie zle i nie dalaby rady wrocic wiec zaczely dzwonic na numer alarmowy. Zastanawiajace jest tez ze w sumie szybko zaczely dzwonic na numer alarmowy. Na szczycie byly ok 14 a o 16 dzwonily na 112. Moze sie przestraszyly no ale dosc szybko sie to stalo wiec moze jednej sie cos stalo i nie dalyby rady wyjsc same. Znowuz gdyby Lisanne nie zyla tego 8 dnia to kto zrobilby zdjecie tylu glowy Kris? Sama sobie by nie dala rady zrobic takiego zdjecia.
Sprawa, która frapuje tu wielu: torba z przekąskami. Owe przekąski nie były w plecaku, tylko w foliowej torbie, która została odnaleziona w oddaleniu od miejsc, gdzie przypuszcza się, że dziewczyny były. Nie jest prawdą, że te rzeczy były „niezjedzone”. To reklamówka z pozostałościami: puste kartoniki po napojach, otworzone paczki chipsów itp. Jeśli jakieś resztki jedzenia tam pozostały, to raczej niewiele, więc tajemnica rozstania się z nią może być prozaiczna, ot. dziewczyny uznały, że jest im już niepotrzebna i tylko obciąża – wyrzuciły. Przy tej torbie znaleziono też wkładkę z buta. Wszystko to jest dostępne w materiałach Kryta, zdjęcia i nagrania z odnalezienia tych rzeczy. Cała ciekawostka z tym związana tkwi w tym, że tych rzeczy, włącznie ze wspomnianą wkładką, w ogóle nie zbadano, na pytanie co się z nimi stało, padła odpowiedź, że zostały wyrzucone. Więc nie wiadomo, czy na tej wkładce na przykład nie było śladów krwi. Gołym okiem raczej nie widać, błoto, zabrudzenia od potu, ale gołym okiem i to z nagrania nie stwierdzi się niczego.
Także tajemnica plecaka teoretycznie może mieć prozaiczne wytłumaczenie: został przeniesiony przez którąś z dziewczyn. W takiej na oko zdroworozsądkowej ocenie, prawdopodobnie nie zmarły w tym samym miejscu (choć to może sugerować odnalezienie szczątków obu w pobliżu). Myślę jednak, że da się przyjąć, iż po śmierci jednej z nich, druga wzięła plecak i próbowała pójść dalej. Jako że była już wycieńczona i słaba, po drodze mogła uznać, że nie da rady iść dalej z plecakiem i zostawić go, starając się zabezpieczyć, np. wkładając między skały.
Oczywiście w tych podanych przykładach są luki, to jedynie zdroworozsądkowe (na oko) wyjaśnienia.
Za to absolutnie nie jest możliwe, żeby realnie dziewczyny lampą z aparatu próbowały dawać sygnały ekipie poszukiwawczej, bo poszukiwania nie były prowadzone w nocy. Kiedy pstrykały (zakładając, że one to robiły), ratowników w pobliżu nie było, śmigłowców też nie. Acz i to ma możliwe racjonalne wytłumaczenia. Od tego, że mogło im się wydawać, że kogoś widzą, przez to, że ratowników mogły słyszeć w dzień (w dżungli to mało prawdopodobne, acz ta ekipa nie była daleko, około nawet kilometra od nich) do najbardziej według mnie prawdopodobnej wersji, że wycieńczone, odwodnione dziewczyny, które zresztą mogły spożywać lokalną wodę i nią się zatruć, mogły mieć halucynacje, nie być nawet pewne, czy jest dzień czy noc i najzwyczajniej mieć takie zwidy, że są jakieś helikoptery i ludzie, którym należy dać jakiś znak.
Szczerze mówiąc, od początku tej sprawy przemawiały do mnie przesłanki odnośnie wypadku. To, że coś wydarzyło się naprawdę szybko, niedługo po tym, jak poszły za daleko i ze szczytu zaczęły wchodzić w głąb dżungli. Świadczą za tym tak telefony w pierwszym dniu na numery alarmowe, jak i powierzchowne spojrzenie na ich zdjęcia: widać, że obie wchodziły w ryzykowane miejsca, znów po powierzchownej ocenie: dla efektu fajnych ujęć. Nie tylko Kris, ale właśnie jak spojrzy się na pozycje fotografa ujęć Kris, no to Lisanne wychodzi na to, że kilkukrotnie np. zeszła ze ścieżki do strumienia, żeby cyknąć fotkę. Przy takich zachowaniach obie były narażone na jakiś uraz. A i pamiętajmy, że Lisanne nie miała się wtedy czuć zbyt dobrze, po wspinaczce wyżej, jej dolegliwości mogły się nasilić (choć nie widać tego po zdjęciach). Choć tak idąc tym tropem myślenia, skoro pierwsza po telefon sięgnęła Kris, można by przypuszczać, że coś stało się właśnie Lisanne.
Ostatnio przypadkiem znów przewinął mi się jakiś ogólny artykuł na ten temat, sprawa znów przykuła uwagę, więc i znów poszukałam sobie różnych informacji na ten temat i jakoś tak zmienia się optyka patrzenia na to zdarzenie.
Znów przejrzałam zdjęcie, nie tylko te nocne, ale te, które są z wyprawy. Zgadzam się z oceną, że wydaje się, jakby nastrój dziewczyn się zmienił. Z początkowej radości, jakby w irytację Kris, no i kończą się zdjęcia Lisanne, końcówka to Kris. Pokłóciły się? Lisanne nadal fotografowała, a Kris zaczęło to wkurzać? To by mogło wyjaśnić (na oko zdroworozsądkowo) kolejną tajemnicę – usuniętego zdjęcia. Ot Kris w końcu mogła się wkurzyć tak, że zabrała aparat Lisanne i w złości wykasowała zdjęcie. Szybka złość, która i szybko przeszła, więc wrzuciła aparat do plecaka i skończyłoby się właśnie na takim pojedynczym rozładowaniu emocji.
To chyba tyle o zdrowym rozsądku.
Pierwsza sprawa, która wydaje się przesłonięta mitami, to że dziewczyny wcale nie były przyjaciółkami. Znały się stosunkowo krótko, niejako przy tej pracy zostały skazane na swoje towarzystwo. Bynajmniej nie twierdzę, że ich relacja była zła, a jedynie, że w nieuprawniony sposób postrzegamy je wszyscy na podstawie przekazów jako osoby bardzo sobie bliskie, co wcale nie musiało być prawdą. One miały swoje odrębne światy. Dlaczego to ważne? Bo z tego jak naprawdę wyglądała ich relacja, wynikają i możliwe ich reakcje. Na pewno były różne, w temperamencie, osobowościach. Na podstawie materiałów sprzed wyprawy, dokumentujących ich życie, Lisanne wydaje się tą spokojniejszą, Kris bardziej zwariowana, odważniejsza, może i bardziej impulsywna.
W kwestii samej wycieczki 1.04. bieżące przejrzenie tego, co dostępne w sieci, narzuca mi kilka wątpliwości:
1. To była ich pierwsza wycieczka w dżunglę od przybycia, podobno wcale nie miały jakiegoś specjalnego zamiaru, żeby w ten dzień na Pianistę iść, jednak poszły. Kurczę, nie wydaje się Wam, że jak na pierwszą wycieczkę w nowym miejscu, tych zdjęć jest jednak strasznie mało? Mam na myśli te „normalne” zdjęcia. Ja mam takie wrażenie, jakby były na odwal, byle pokazać, że były. Wydawałoby mi się, że nawet zakładając, że czuły się ogólną sytuacją rozczarowane, to już idąc, powinien się rozbudzić jakiś entuzjazm, że tych zdjęć jednak powinno być obydwóch co nieco więcej.
2. Zauważyliście, że na tych zdjęciach nie ma żadnych zwierząt? Same widoczki i to takie oklepane. Zero indywidualnego spojrzenia. Nie mam oczywiście na myśli, że dziewczyny powinny tropić pumy, ale tak po drodze w bądź co bądź tropikalnych klimatach, nie przykuł ich wzroku żaden motyl, ptak? Oczywiście, że ktoś bez umiejętności raczej nie sfotografowałby takich obiektów profesjonalnie, no ale czy mieszczuch by chociaż nie spróbował? Tak mi się wydaje, że takie detale dla turystek powinny być atrakcyjne. A tu nawet przypadkowego uchwycenia w obiektywie. Insektów też tam tego dnia jakby nie było. Tropikalne rośliny, owoce, nic takiego nie przykuło ich uwago na tyle, żeby to sfotografowały, tylko widoczki, jakby z katalogu, jw. jakby na odwal się, żeby nikt nie mówił, że ich tam nie było. Żadnych szczegółów, czegoś, co przykuło uwagę, tylko taki ogólny plan. No, może nie szły tam, żeby zwiedzać?
Kiedy to dostrzegłam, przestałam zdania o tym, że zdjęcia zostały spreparowane brać za li tylko teorie spiskowe. Coś w tym nagle jednak jest. W szczególności, gdy dodać do tego fakt, że nie jedna, tylko kilka osób zeznało, że widziało te dziewczyny po czasie, w którym powinny już z góry zejść. Jedna osoba mogłaby się pomylić, np. co do daty, ale więcej? Zbiorowa halucynacja, niby możliwe.
3. Generalnie wcześniej te teorie, że zdjęcia zostały spreparowane i wgrane na aparat przez trzecią osobę/osoby wkładałam między bajki, a wskazywane błędy na zdjęciach (np. źle przebiegające paski na koszulce Kris) mogą brać się najzwyczajniej w świecie z niedoskonałości aparatu, w połączeniu z niedużymi umiejętnościami dziewczyn w zakresie robienia zdjęć. Takie bugi są tym bardziej możliwe, jeśli zdjęcia były nadpisywane i robione w trybie auto. A najprawdopodobniej przynajmniej część zdjęć rzeczywiście nadpisywana była.
4. Na początku wyprawy Lisanne ma związane włosy, na ostatnich swoich zdjęciach ma je rozpuszczone (tu pojawiały się głosy, że te rozpuszczone włosy są zbyt krótkie w stosunku do zdjęć Lisanne z ostatnich dni sprzed wyprawy). Kris zaś odwrotnie: wychodzi w rozpuszczonych włosach, ale wiąże je w kucyk, widoczny na ostatnich zdjęciach. O ile zachowanie Kris wydaje się rozsądne w trakcie gorącego dnia, o tyle mniej racjonalna wydaje się decyzja Lisanne o zdjęciu gumki. Niby szczegół, acz w ciepły dzień jednak większe wrażenie chłodu, jeśli włosy nie opadają na kark. Oczywiście mogła to zrobić dla wizerunku, żeby lepiej wyjść na zdjęciu. Zetknęłam się z opiniami, że zmienia się kolczyk w uchu Kris, że na części zdjęć ma na prawym uchu jednego srebrnego kolczyka, na innych ma dwa kolczyki (na prawym uchu miała dwie przekłute dziurki), prawdę mówiąc, nie potrafiłam tego stwierdzić, dla mnie te ślady na bądź co bądź słabej jakości zdjęciach (wszystkie zdjęcia dostępne publicznie to zdjęcia zmniejszone ponad dwukrotnie w stosunku do oryginałów z aparatu, to fakt, dlaczego? Nikt nie wie. Nie wiadomo też, czy rodzina dysponuje oryginalnymi, niezmniejszonymi zdjęciami. Pojawiały się opinie, że meta-dane zdjęć zostały zmodyfikowane) mogą zarówno być jednym jak dwoma kolczykami. Niemniej istotnie, na wczesnych zdjęciach widać też, że dziewczyny mają bransoletki, Lisanne na obu przegubach, Kris na jednym, prawym. I istotnie na dwóch ostatnich zdjęciach wydaje się, że na dłoni Kris tej bransoletki nie ma. Błąd wynikający z ograniczeń aparatu lub wynikły z procesu zmniejszenia zdjęć? Jednak to nieco dziwne, te zmiany fryzur plus znikająca bransoletka. Mówimy wszak o przedziale jakichś dwóch godzin.
5. Co do znikającego błota z nogi Kris, to jestem sceptyczna. Raz, że mogę przyjąć, że Kris odwraca się wystarczająco, by ten ślad na zdjęciu był pod takim kątem, że przestał być widoczny, dwa, że zorientowanie się i machnięcie dłonią, żeby taki już pewnie wysuszony ślad błota ze skóry strzepnąć, to jest kwestia kilku sekund, to mogło zajść, nawet i półświadomie
6. Istotnie, ciekawe jest, że na zdjęciach Kris na kamieniach nie widać żadnych śladów. Z innych zdjęć i z faktu, że miała na nodze ślady błota, wynika, że przynajmniej miejscami miały do czynienia z podłożem wilgotnym, a ona jakby przelatywała na punkty, w których została sfotografowana
Mówi się, że przy niewyjaśnionych wydarzeniach, należy zebrać wszystko, co mogło się wydarzyć i po kolei eliminować możliwości, a to, co zostanie, choćby nieprawdopodobne, musiałoby być prawdą.
Zatem, co się mogło stać? Jakie pojawiały się przypuszczenia?
1. Dziewczyny zabłądziły w dżungli, zmarły
2. Jedna lub obie miały wypadek, wskutek którego przynajmniej jedna miała ograniczoną możliwość poruszania się, w konsekwencji zmarły
3. Zaatakowały je dzikie zwierzęta (generalnie na tamtym obszarze raczej za wysoko dla wspomnianych np. pum, ale węże, inne gady, owady, hm, zwierzęta w wodzie?)
4. Zatruły się roślinnością/wodą
5. Nie było ich na szlaku, nie poszły tam, zamiast tego wybrały się do Caldera Hot Springs
6. Padły łupem handlarzy ludźmi
7. Ktoś podał im narkotyki w celu wykorzystania seksualnego/okradzenia i sytuacja wymknęła się spod kontroli
To w zasadzie chyba wszystkie główne hipotezy w tej sprawie. Dodam jeszcze, że lata później FBI (2017 rok) w śledztwie w sprawie Catherine Johannet uznało, że jej sprawa jest powiązana z zaginięciem Holenderek, jednak nigdy do publicznej wiadomości nie podano, na czym miałoby polegać powiązanie. Raczej trudno uwierzyć, żeby bezpośrednio w sprawę Kris i Lisanne miał być zamieszany morderca Catherine, który w trakcie morderstwa Johannet miał być nieletni, miał 17 lat. W chwili zaginięcia dziewczyn miałby więc 14 lat, więc choć jest możliwe, że tendencje psychopatyczne mogą objawić się w wieku nastoletnim (ba! to nawet pewne), to jednak trudno wyobrazić sobie, jak by miało do mordu na dwóch mimo wszystko dorosłych kobiet dojść, gdyby taki nastolatek miał za tym stać. W szczególności w pojedynkę. Ach tak, za morderstwo Johannet została skazana konkretna osoba.
No to w następnym kroku pozostaje się skupić na słabościach i brakach wskazanych możliwych rozwiązań i zobaczyć, co z takiej analizy wyjdzie.
Tak z uwag ogólnych, sądzę, że dżungla jest złym miejscem do śledzenia kogoś, natrafienia na kogoś przypadkiem i nawet do morderstwa. Przynajmniej głęboka dżungla. Oczywiście niektóre rejony są wykorzystywane do działań grup przestępczych, zwykle są to jednak bardzo konkretne tereny, zlokalizowane raczej w miarę w pobliżu jakichś wiosek etc., raczej nie jest to przypadkowy teren w dżungli.
Biorąc pod uwagę hipotezy, dotyczące morderstwa, w szczególności związane ze śmiercią Catherine Johannet (w szczególności, bo tutaj to powiązanie wskazało FBI, więc jakby nie było dość poważny organ), zaczęłam się zastanawiać, co faktycznie te trzy śmierci mogło łączyć. Na pierwszy rzut oka nic – inny rejon, inny czas, Holenderki z pewnością nie znały Amerykanki, jedyne podobieństwo wyraża się w fakcie, że były to młode kobiety, podróżujące same (Holenderki we dwie, ale właśnie jako dwie młode, niedoświadczone turystki – btw. doświadczenie turystyczne Johannet było znacznie większe, można by rzec, że wręcz podróżowała w specyficzne rejony zawodowo). Druga sprawa, to miejsce odkrycia zwłok (Johannet) i fragmentów ciał (Lisanne i Kris). Początkowo wprawdzie w przypadku Johannet podawano, że ciało znaleziono na plaży, jak jednak zostało potwierdzone później, odkryto je w głębi dżungli. I jak zobaczyłam zdjęcie tego miejsca, nie sposób było nie przywołać skojarzenia ze sprawą Holenderek. Acz w sumie to mało.
Niemniej w tym momencie zdałam sobie też sprawę z kolejnej rzeczy: w zasadzie cały świat, włącznie ze śledczymi, skupił się na tym, co działo się po zniknięciu Lisanne i Kris. A czy ktokolwiek zadał pytanie, czy zagrożenie nie przybyło do Boquete razem z nimi? W ślad za nimi? Czy i na ile dobrze zostało zanalizowane to, co robiły wcześniej? W materiałach dotyczących śledztwa tego nie widzę. Ale dopiero, kiedy nasunęła mi się ta myśl, zobaczyłam, że dziewczyny były pi razy oko w tych samych miejscach co Johannet kilka lat później. One do Boquete dopiero przyjechały, wcześniej były pół miesiąca w Bocas del Toro (tam była też Johannet), tak jak i Catherine zwiedzały wyspę Bastimentos, były w Red Frog Beach, jak Johannet korzystały z „taksówek wodnych”. Tyle da się dowiedzieć z lektury ich dzienników. Czy zatem niemożliwe jest, że choć one z pobytu w Bocas miały pozytywne wrażenia, to właśnie tam zwróciły na siebie czyjąś uwagę? Czyją? Wspominani w dziennikach Holendrzy ze szkółki kucharskiej prawdopodobnie opuścili Bocas wcześniej niż dziewczyny, skończył się ich wyjazd, do końca ich pobytu był tam Mart Huisman i czarny (chyba nawet obie o kolorze skóry w dziennikach wspomniały) Australijczyk Ethan, żadna nie podała nazwiska. Z lektury dzienników widać zresztą coś, odnośnie tego, co napisałam wcześniej: wbrew temu, co widać na zdjęciach z ich ostatniej wędrówki, obie zachwycały się egzotycznymi zwierzętami czy piciem soku z kokosa, takie szczegóły były dla tych dziewczyn dość istotne, żeby wspominać o nich w zapiskach (ale nie dość, żeby wyszukiwać ich w krajobrazie ostatniej wędrówki). Skądinąd zetknęłam się i z obserwacją, że w swoim dzienniku Lisanne często wspomina o Kris, za to Kris o Lisanne wcale. Rzeczywiście na tych ostatnich, udostępnionych kartkach tak właśnie jest, polemizowałabym może ze stwierdzeniem, że Lisanne robi to często, acz wstawki o Kris się przewijają, za to rzeczywiście Kris Lisanne nie wymienia ani razu. Lisanne jest w tych opisach bardziej sentymentalna, Kris rzeczowa. U Lisanne zastanawiający jest wpis z soboty 29 marca, to dzień chandry Lisanne, kiedy pisze, że chce wrócić do rodziców, że nie radzi sobie z sytuacją, czuje się jak dwulatka. Pisze, że chce, żeby rodzice zapewnili ją, że wszystko będzie dobrze, ale nie może im powiedzieć, jak się czuje w tej chwili, bo nie chce ich martwić, bo ma 22 lata i musi rozwiązywać swoje problemy sama.
Hm, może to tylko kryzys psychiczny, zetknięcie z dorosłością, uświadomienie sobie tego, lęk. Ale te słowa, że nie może powiedzieć rodzicom, żeby ich nie martwić i fakt, że trzy dni później zaginęła, nie tworzą tutaj sugestii, że za nastrojem Lisanne stało jakieś konkretne wydarzenie, którego nie opisała, a jedynie to, jak w związku z nim się poczuła? Jakieś nieporozumienie? Kłótnia? Obawa o coś?
Relacja Kris jest sprawozdawcza, gdzie były, co robiły, mniej tutaj sentymentów. Ale to od Kris dowiadujemy się o kłopotach z dotarciem do Bocas. Kris wspomina, że przekraczały granicę przez jakiś stary most, musiały zapłacić za stempel w paszportach i nie wprost Kris wyraża wątpliwość, że tę granicę przekroczyły legalnie. W tej podróży korzystały z pomocy lokalsów, z opisu wynika, że no tak ujmę, podejrzanych typów. Jako że były pośpieszane, żeby zdążyć na ostatnią łódź i nie bardzo wyglądało, że to się uda, zdecydowały się pojechać samochodem. Kris opisuje tę podróż jako diabelską, nie wspomina co to za samochód, taksówka? Przypadkowy, dobrotliwy lokals? Pisze za to, że jechał tak szybko, że ona starała się nie patrzeć, w każdym razie zdążyły na tę łódź. To było 17 marca.
Z dzienników to są, moim okiem jedyne dwa zastanawiające punkty. Reszta pobytu to poza zatruciem Kris sielskie wakacje.
30 marca Kris opisuje podróż do Boquete, jako bardzo dobrą, wspomina, że w vanie była nawet klimatyzacja (??? czy nie pojawiły się zeznania osób, twierdzących, że widzieli dziewczyny po godzinie 16 1.04, wsiadające do czerwonej półciężarówki? Gdyby tak było, można przypuszczać, że znały kierowcę, skąd? Może to przypadek, że o takim samochodzie wspomina w dzienniku Kris. Serio, może to naprawdę przypadek, w szczególności, że Kris niestety nie wspomina o kolorze tego samochodu).
Niemniej, wszystkie te rzeczy nie zostały w ogóle sprawdzone, pominięto je. Jeremy Kryt w którymś momencie, już po publikacji bardzo wielu materiałów, rzuca oskarżenie, że śledztwo zbyt szybko przyjęło obrót w tę stronę, że dziewczyny zaginęły w dżungli i przez to inne możliwości nie zostały w ogóle zbadane, a wtedy, jego zdaniem, był jeszcze czas na uratowanie tych dziewczyn. W tym artykule Kryt wprost pisze o wykluczeniu możliwości, że dziewczyny padły ofiarą wykorzystania seksualnego i wręcz obwinia o to rodzinę, fakt, że rodzina szybko pojawiła się na miejscu i miała jakoby naciskać na lokalne służby, żeby prowadzić poszukiwania w dżungli. Kryt tam pisze o myśleniu w stylu „że naszym córkom nic takiego by się nie przytrafiło” i że zakładanie czegoś takiego przez rodziny ofiar podobnych procederów jest dość częste i zawsze działa tak, że zabiera czas, możliwy właśnie do uratowania.
Wspominam o tym też i dlatego, że odnosząc się do sprawy, od której zaczęłam, tj. Catherine Johnnet, omal tam się nie wydarzyło coś podobnego, tj. rodzina też błyskawicznie zareagowała i ruszyła w drogę na miejsce zdarzenia. Tu różnica była jednak taka, że do odnalezienia zwłok doszło, gdy rodzina była jeszcze w drodze. Ot, to w zasadzie taka ciekawostka psychologiczna, którą wskazał Jeremy Kryt, że te kręgi najbliższe mają tendencję do wypierania scenariusza napaści seksualnej i wpływania na kierunek śledztw.
To, co jest jeszcze istotne do wspomnienia, to że w końcówce sierpnia 2014 roku odnaleziono jeszcze szczątki Lisanne, kości jednej nogi i oddzielnie, hm, nie wiem jak to ująć, motek skóry. Pisze o tym lokalna dziennikarka Adelite Coriat. I to też jest dość zagadkowa kwestia. Nie do końca znane są okoliczności tego znaleziska, ktoś miał to gdzieś (na jakiś posterunek?) dostarczyć, skóra miała być w kopercie? W każdym razie te szczątki zostały zbadane przez patologa, zostało potwierdzone na postawie analizy DNA, że ta skóra należała do Lisanne. Co więcej, patolog stwierdził, że jest w dość wczesnym stadium rozkładu, a to była końcówka (bodaj 29, nie jestem pewna) sierpnia, więc ponad 4 miesiące po zaginięciu i nie mogła być w takim stadium rozkładu. Oczywiście i tutaj można przyjąć logiczne wyjaśnienie, że ten fragment ciała Lisanne był długo w górskim potoku, na dnie, w niskich temperaturach, acz w ocenie patologa przeciwnie: były to szczątki przechowywane w chłodnym, ale suchym miejscu, typu chłodnia.
Jeśli o tej skórze nie dość jest jeszcze ciekawie, to poza faktem, że dziwne było, że ktoś zwrócił na nią uwagę, jako że miał być to właśnie zbity kłębek z jakimś błotem, więc kto by niby się domyślił, że to szczątki ludzkie, to zastanawiająca jest jest późniejsza historia, bo ta skóra też zniknęła. Pomimo raportu patologów, zapytana o nią prokurator Pitty we wrześniu stwierdziła, że to była skóra krowy, ku wściekłości patologów, bo wyszło na to, że skóry krowy od ludzkiej nie umieli odróżnić, a wszak pani prokurator żadnego medycznego wykształcenia nie ma
O kurde.. ale się postarałes, mega długi artykuł. A najlepsze, że komentarze to chyba kolejne parę godzin czytania. Wyjątkowo ciekawa historia.. nie mam żadnego pomysłu co mogło się z nimi stać. Patrząc na to, że tymi reklamówkami jakby chcieli oznaczyć gdzie są.. tak mi się wydaje. I że tyle czasu były robione zdjęcia. Może faktycznie się tam zgubiły.. trudno powiedzieć. Biorę się za czytanie komow teraz 🤣 widzę, że nie tylko mnie tak wyjątkowo ta historia zaciekawila
Fakt, chyba jeden z moich najdłuższych artykułów. Podobnej długości był chyba ten o JonBenet Ramsey. Jeśli jeszcze nie czytałeś, to polecam, bo też interesująca i dziwaczna sprawa.
Witam. Spędziłem 5,5h na czytaniu tego wsz🤣🤣 wiele wątków mnie zastanawia, a nie mam jak z takim ujowym powolnym netem sprawdzić teraz bo właśnie zużyłem neta z pakietu i mam spowolniony. Skoro to była dżungla, aż się zdziwilem w komentarzach, że tak mało osób poruszyło temat jakiejś dzikiej zwierzyny, która ich ciała mogła różnie potraktować. Żyja tam jakieś niebezpieczne zwierzęta? Według mnie najbardziej prawdopodobna wersja jest taka, że one się tam zgubiły. A co się stało z ciałami… no tutaj właśnie bym się zastanawiał czy zwierzęta się za darmowe mięso nie zabraly. Jest to możliwe? Praktycznie większości kości nawet brakuje. Byłaby opcja, że zwierzęta tak je oskubaly, że prawie nic nie zostało? Plecak daleko był od miejsca znalezienia tych szczątków ciała? Wgl przeraża mnie, jak wielu ludzi dopisuje już naprawdę jakieś chore historię. Rozumiem, że można mieć swoje zdanie itd.. ale w pewnym momencie się aż niesmacznie czytało te komentarze. Użytkownik RAV tak jak to Wika pisała, ewidentnie jest chory psychicznie i ja tu nie stawiam diagnozy, nie naśmiewam się z nikogo ani nie szydzę. Ale to widać. Człowieku masz swój świat i byłem wręcz przerażony jak czytałem co ty piszesz. Ty jesteś schizofrenikiem i to naprawdę takim książkowym. Opowiadasz o kumplu, który ma zdolność po zdjęciach opisywania cech ludzi, że zobaczy na zdjęcie i wie wszystko.. piszesz, że jak pokazałeś jej zdjecie tej jednej z opisanej tutaj sprawy to wiedział, że nie żyje.. ale to tylko 1procent tych głupot, które napisałeś. Masz urojenia i naprawdę się lecz chłopie. Jeżeli ktoś myśli, że tutaj wszedłem obrażać… Zobaczcie sobie jak chore rzeczy pisał RAV. On nie może być zdrowy psychicznie. No, ale to może nie jego wina, że chory, więc nie będę mu przykrości sprawiał, niech żyje w urojonym świecie. Można sobie porozmawiać merytorycznie, patrząc na fakty, mieć swoje zdanie, ale się rzygać chce patrząc jak niektórzy są kompletnie odklejeni w swoim świecie. Wracając do tematu.. ludzie się doszukują, że dziwne czemu przez tyle dni robili zdjęcia z twarzami itd, a nagle same zdjęcia takie bez sensu, na których nawet nie widać, czy one jeszcze żyły. Dużo też ludzi pomyślało jak ja, że w sytuacji zagrożenia życia, w jakiejś ekstremalnej sytuacji raczej nie miałyby głowy myśleć o tym, by sobie cykac zdjęcia, tylko przetrwać.. według mnie, wyłączała jedna telefon, by oczywiście przetrwała bateria jak najdłużej. Liczyły, że może jakimś cudem znajdą zasięg jak się uda im przemieścić. A zdjęcia z aparatu robili według mnie dlatego takie „bezsensowne” bo skoro miały wyłączone telefony, to nie mogły skorzystać z latarki z telefonu. A innej zapewne nie miały, robili zdjęcia, by lampa błysnąć i cokolwiek widzieć.
🤣”Niektórzy uważają zaś, że to policja i władze próbowały tuszować sprawę. Gdyby wyszło na jaw, że w Panamie grasuje morderca kobiet z Europy, to turyści baliby się tam przyjeżdżać. Turystyka jest natomiast ważną gałęzią gospodarki tego kraju.” Szczerze? Głupszego argumentu ludzie nie mogli wymyślic. Jaki interes niby policja by miała w tym, by tuszować udział osób trzecich, bo turyści by nie przyjeżdżali? Przecież policja na turystach nie zarabia 😀 to bez sensu totalnie. Jak dla mnie.. sprawa jest może wyjątkowo ciekawa i zastanawiająca, bo jednak nie wiemy co się tam stalo.. ale może faktycznie być tak, że one się zgubiły i żadnej sprawy kryminalnej tam nie było.. no, ale te środki chemiczne na kościach, praktycznie w całości zatracone ciała nie wiadomo co się z nimi stało, no ale to by się dało wytłumaczyć. No i najbardziej co mnie zastanawia…. To ta przerwa 5 dni we włączaniu telefonu. No jeżeli ktoś by tam faktycznie parę dni nie mógł wyjść… To czy nagle by na aż tak długo wyłączył telefon zamiast desperacko spróbować chwycić zasięg? A to, że ktoś nie chce wpisywał pinu lub podał zły bardzo prosto można wytłumaczyć. By zadzwonić na na mer alarmowy nie trzeba odblokowywać telefonu. Dziewczyna go włączyła, a kiedy widziała, że nadal nie ma zasięgu, wyłączyła go znowu. Nie musiała go odblokowywać, bo po co ? A ten patyk z reklamówkami.. mocno przemawia za tym, że dali taki znak, by z góry było z drona czy helikopteru widac, że to człowiek zostawił licząc na pomoc. Te zdjęcia robione w górę tak samo mogły świadczyć o tym, że chcieli dać światło, by ktoś ich znalazł. Jeżeli miałbym tu obstawiać co się z nimi stało to zdecydowanie uważam, że jednak dziewczyny nie mogły się stamtąd wydostać. Pytanie jak daleko one do tego lasu weszly że nie mogłyby stamtąd wyjścia znaleźć? Skoro wyłączyły telefon, by baterie oszczędzać, ryzyko wypadku w takiej dżungli też byłoby bardzo duże przynajmniej w przypadku chociaż jednej z dziewczyn, no bo raczej trudne by akurat jednej i drugiej coś się stało. Jak ktoś jest w stanie odpowiedzieć jakie zwierzęta, które mogły im zagrozić tam występują to możecie dać znać, bo ten wątek mnie najbardziej zastanawia. Szacun wgl. Dla autora, że się wysilil aż tak by to w miarę dokładnie opisać. Mega ciekawa historia, prawdy się raczej nigdy nie dowiemy
Dzięki za tak obszerny komentarz (zresztą jak i sam wpis oraz sporo innych komentarzy) 😀
To jest jedna z tych spraw, o których można czytać godzinami, a nadal nie przybliża to do rozwiązania zagadki. Myślę podobnie jak Ty – prawdy możemy niestety nigdy nie poznać.
Moim zdaniem myślimy za bardzo w kategoriach Europy w przypadku tej sprawy. Antropolodzy mogliby pomóc w tym śledztwie.
Panama jest państwem biedy taka prawda. W czasie gdy zaginęły dziewczyny na pewno nie było tam rozwiniętej sieci przekaźników GPS. Mało tego komórki nie były tak rozwinięte jak teraz gdy zastępują praktycznie komputer często.
Podczas Światowych Dni Młodzieży wielu Polaków skarżyło się na to, że gdy lądowali w wioskach u rodzin ich goszczących zasięgu nie było wcale. Zasięg był głównie w stolicy Panamy. To tak nakreślając kwestię różnic między Europą a Ameryką Środkową.
Kolejna sprawa gringo czyli biały jest tam łakomym kąskiem. Gdy u Ciebie nocuje, to ma kasę i jest łatwym celem. Te dwie dziewczyny chodziły po barach i knajpkach i lokalsom pokazywały, że mają pieniądze skoro tyle wydają na drogi alkohol w tamtym rejonie świata. Wystawiły się nieświadomie na cel. W pierwszym etapie podróży są informacje, że one dość dużo czasu poświęciły na taką aktywność i ktoś z tubylców już wtedy mógł zacząć je obserwować. Tubylcy znani są z cierpliwości jako potomkowie Indian. Ktoś czekał na odpowiedni moment.
Moim zdaniem zostały zamordowane. Sam fakt wybielania kości. Ktoś zacierał ślady mordu i to brutalnego mordu. Równie dobrze mogły narazić się grupie tubylców i z powodu braku wiedzy o zwyczajach lokalnych sprowokować kogoś do działania. Równie dobrze mogła być, to większa grupa, która je zabiła a tylko jedną osobę ruszyło sumienie i zaczęto znajdować rzeczy dzuewczyn. Mogły zostać porwane podczas wycieczki i przetrzymane w wiosce lub obozowisku tubylców i zabite. Sam fakt, że jedna z nich czuła się jak intruz w domu gdzie były goszczone coś znaczy. Być może gdyby pocisnać rodzinę, to by ktoś coś powiedział. W tej wiosce gdzie miały mieć wolontariat mogło być tak, że wszyscy są ze sobą spokrewnieni stąd zmowa milczenia. Tam jest się lojalnym wobec rodziny i krewnych. No i lepiej milczeć nawet jeżeli coś się wie.
To było morderstwo tego jestem pewna i mam nadzieję, że w końcu ktoś przestanie milczeć z tej wsi gdzie mieszkały w ostatnim czasie przed zaginięciem.
Analizowałem sprawę pod wieloma względami, widziałem wszystkie zdjęcia, czytałem blogi, słuchałem podkastów o tej sprawie i muszę napisać jedno. To nie było zabójstwo. Do teorii zabójstwa nic się nie klei. Najbardziej obstawiam atak dzikich zwierząt w nocy. Błyskanie fleszem miało je odstraszyć po prostu. Zwierzęta napadły i rozszarpały ofiary, stąd te znikome części ciał. Co do póżniejszych prób logowań do sieci, to podejrzewam, że ktoś z tubylców odnalazł rzeczy, tylko przestraszył się i opuścił miejsce zdarzenia by nie być posądzonym o morderstwo.
Teorie o uprowadzeniach i przetrzymywaniach można sobie odpuścić. Zwyrodnialcy nie szukali by tak wyrafinowanych metod na pozbycie się ciał i pozostawieniu odzieży i ekwipunku. Pozbyli by się wszystkiego jak już. Zresztą ktoś wcześniej, czy póżniej puścił by parę z gęby. To, że nie zostawiły żadnej wiadomości w telefonie bądż nie utrwaliły na zdjęciach skutków i przyczyn świadczy chyba o tym, że atak rozegrał się jednej nocy a dziewczyny były zbyt przerażone by myśleć logicznie i pisać w telefonach co się dzieje. Jak się jest w nocy i słyszy zwierzynę w ciemności, to co można zrobić mając tylko telefony i aparat? Błyskać fleszami i krzyczeć by je odstraszyć.
Cześć Damian,
Dzięki za komentarz i podzielenie się przemyśleniami 🙂
Pozdrawiam!