Ostatnia modyfikacja: 23 października 2024
Patryk Palczyński urodził się 3 czerwca 1985 roku w Gdyni. Był jedynym dzieckiem Julitty i Bogusława. Rodzina mieszkała w Trójmieście. Patryk już jako dziecko korzystał z uroków pobliskiego Bałtyku. Spędzał bowiem z rodzicami wiele czasu na jachtach. Swoje pierwsze kroki na jachcie stawiał już w wieku 4 lat. Julitta i Bogusław rozwiedli się. Miłość do morza u nastolatka przetrwała jednak próbę czasu. Żeglarstwo okazało się zresztą pasją, z którą związał on swoją przyszłość.
Po ukończeniu szkoły średniej nastolatek zastanawiał się nad rozpoczęciem studiów na Akademii Morskiej w Gdyni. Nie utworzono jednak kierunku, który go interesował. Patryk postanowił więc, że nie będzie studiować, byleby tylko otrzymać jakiś dyplom. Chciał robić to, co kochał. Zaczął więc wypływać w długie zagraniczne rejsy.
Pierwsza morska wyprawa trwała aż półtora roku. Potem Patryk zdecydował się na rejs po Karaibach. Tym razem nie było go w domu pół roku. Tryb życia młodego mężczyzny różnił się zatem znacznie od tego, jaki prowadzi większość z nas. Ścieżka młodego mężczyzny była też inna niż większości jego rówieśników. Palczyńskiemu jednak taka praca i długa rozłąka z bliskimi nie przeszkadzała. Dodatkowo dobrze zarabiał jak na swój wiek, a przede wszystkim zajmował się tym, co go naprawdę pasjonowało.
Spis treści
TogglePowrót z Karaibów i przygotowania do kolejnego rejsu
Wszystko zmieniło się po powrocie z malowniczych Karaibów. Zdaniem bliskich Patryk zaczął się dziwnie zachowywać. Przede wszystkim nie chciał w ogóle opowiadać o rejsie. Było to do niego niepodobne, bo wcześniej chętnie dzielił się opowieściami ze swoich morskich wypraw. Spędzał też większość swojego czasu przy komputerze. Wymieniał z kimś dziesiątki maili i SMS-ów.
Gdy matka, z którą mieszkał 24-latek, wchodziła do pokoju żeglarza, ten zasłaniał ekran lub wyłączał komputer. Wyglądało na to, że nie chciał, żeby zobaczyła, co dokładnie robi w Internecie i do kogo wysyła wiadomości. Kobieta pomyślała, że to wszystko jest niepokojące. Nie drążyła jednak tego tematu, czego potem żałowała. Z drugiej strony Patryk był dorosły i jeśli skrywał jakiś sekret, to pewnie i tak by go nie wyjawił.
Młody mężczyzna po pewnym czasie zaczął planować kolejny rejs. Nie zdradził jednak najbliższym wielu szczegółów. Wiadomo, że wymeldował się w urzędzie (jak robił to przed poprzednimi wyprawami) i jako nowe miejsce zamieszkania podał Nową Zelandię. Warto dodać, że musiał podać jakąś docelową lokalizację, ale z racji swojej nietypowej pracy mógł tam przebywać tylko przez krótki czas. Patryk zadeklarował, że wróci do Polski w 2012 roku (choć to też pewnie była mocno szacunkowa informacja).
Dzień zaginięcia Patryka
W końcu nadszedł 2 czerwca 2010 roku, czyli ostatni dzień mężczyzny w kraju. Podejrzenia matki przed wyjazdem wzbudziło kilka kwestii. Po pierwsze to, że spakował niewiele rzeczy jak na podróż na drugi kraniec świata. Ponadto wziął też ze sobą bardzo mało pieniędzy (zaledwie kilkanaście lub kilkadziesiąt euro i 50 dolarów). Patryk dopiero po długich namowach pozwolił, by matka go odprowadziła (z początku chciała go odwieźć, ale się na to nie zgodził). Pożegnali się krótko przed północą. 3 czerwca Patryk miał mieć swoje urodziny. Matka i syn świętowali je więc na krótko przed wyjazdem. Kobieta nie wiedziała wówczas, że były to niestety ich ostatnie wspólne chwile.
Mijały kolejne dni, a Patryk nie dawał żadnego znaku życia poza SMS-em, którego wysłał krótko po ostatnim spotkaniu z matką. Co prawda napisał w wiadomości, że wyłącza telefon. Będąc na morzu, miał też ograniczone możliwości kontaktowania się z bliskimi. Wcześniej jednak nie było sytuacji, by nie odzywał się przez tak długi czas. Pani Julita udała się więc po kilku dniach na komendę policji.
Zgłoszenie zaginięcia na policji
Policjanci zbagatelizowali jednak zgłoszenie zaginięcia. Sugerowali, że Patryk uciekł od matki, ponieważ była toksyczną osobą. Kobieta, która martwiła się o syna, poczuła się po tych słowach jeszcze gorzej. Czas płynął, a w sprawie zaginionego nic się nie zmieniało. Pani Julita postanowiła więc działać na własną rękę. Na początku sprawdziła komputer, z którego korzystał jej syn.
Okazało się, że miał założonych kilkanaście kont mailowych, z których regularnie korzystał. Jeszcze dziwniejsze było jednak to, że wszystkie maile z ostatnich trzech lat zostały usunięte. Cała ta sytuacja spowodowała, że matka zaniepokoiła się jeszcze bardziej. Pojawiły się nowe pytania, na które nie było odpowiedzi.
Odnalezienie ciała w Bałtyku
Przełom w sprawie zaginięcia mężczyzny miał miejsce 14 lipca. Tego dnia jedna z łódek odkryła dziwny obiekt dryfujący po powierzchni około siedmiu kilometrów od gdańskiego portu. Gdy podpłynięto bliżej, okazało się, że były to najprawdopodobniej ludzkie zwłoki. Na miejscu zdarzenia pojawiła się wkrótce policja, która rozpoczęła dochodzenie.
Śledczy skontaktowali się z matką Patryka. Zgłoszenie widniało bowiem w policyjnej bazie, a Palczyński był widziany po raz ostatni na terenie Trójmiasta. Pani Julita nie była zaskoczona, ponieważ usłyszała o makabrycznym odkryciu w mediach. Nie znaleziono żadnych dokumentów, a ciało znajdowało się w stadium zaawansowanego rozkładu, dlatego identyfikacja zmarłego była znacznie utrudniona.
Gdy matka Patryka zobaczyła zwłoki, rozpoznała ubrania swojego syna. Nie była jednak w stanie potwierdzić ani zaprzeczyć, czy było to ciało zaginionego żeglarza. Zlecono testy DNA, które miały jednoznacznie to rozstrzygnąć. Było jednak bardzo prawdopodobne, że odnaleziono właśnie Palczyńskiego. Oprócz tożsamości zmarłego należało jeszcze ustalić przyczynę jego śmierci.
Wiele wskazywało na to, że w sprawę zamieszane były osoby trzecie. Do ciała przywiązano bowiem dwie ciężkie (20-kilogramowe) płyty chodnikowe. Denat miał też związane ręce z tyłu (podobnie jak Rebecca Zahau), więc raczej mało prawdopodobne było w takiej sytuacji samobójstwo.
Matka Patryka zauważyła jednak szczegół, który nie pasował. Był to naszyjnik z żółwiem (według innych źródeł ze słoniem) zawieszony na szyi zmarłego. Pani Julita oraz znajomi zaginionego twierdzili zgodnie, że nigdy nie widzieli, żeby Palczyński nosił taki wisiorek. Do dziś nie wiadomo, do kogo należał ten naszyjnik.
Potwierdzenie tożsamości odnalezionego mężczyzny
Mniej więcej po miesiącu pojawiły się wyniki badań DNA. Potwierdziły one, że to ciało Patryka wyłowiono z Bałtyku. Nie było to wielkim zaskoczeniem, ale śledczy brali pod uwagę też inne możliwości (m.in. to, że ktoś inny mógł mieć na sobie ubrania żeglarza). Sprawdzono też ślady pozostawione na linach, które przywiązano do płyt chodnikowych. Odnaleziono DNA jednego ze śledczych (który nie włożył najpewniej rękawiczek, choć powinien to zrobić) oraz dwóch mężczyzn, którzy nie figurowali w policyjnych bazach.
Dla bliskich wydawało się dość oczywiste, że Palczyński został zamordowany. Śledczy uznali jednak, że Patryk popełnił samobójstwo. Rodzina zmarłego zupełnie się z tym nie zgadzała. Jak mógł bowiem popełnić samobójstwo w tak nietypowy sposób – dźwigając bardzo ciężki balast i mając ręce związane z tyłu? Dodatkowo mężczyzna nie miał żadnego znanego powodu, by targnąć się na swoje życie.
Błędy popełnione podczas śledztwa i hipotezy
Bliscy Patryka podejrzewali, że detektywom łatwiej było zamknąć sprawę niż poświęcić jej długie miesiące, które i tak mogłyby nie przynieść odpowiedzi. Podczas śledztwa popełniono też wiele błędów. Jednym z największych było to, że nie zbadano więzów, jakimi skrępowany był żeglarz. Na tej podstawie można było wywnioskować, czy osoba, która je wykonała, miała żeglarskie doświadczenie.
Śledczy mimo prośby matki nie chcieli też zbadać zegarka, który należał do zmarłego. Był to zegarek Aviator z wieloma funkcjami, które ułatwiały życie na morzu. Zegarek Patryka miał m.in. nietypową właściwość, dzięki której zatrzymywał się, gdy przestawał być noszony na ręce. Odnaleziony zegarek wskazywał datę 8 czerwca. Oznaczało to, że mężczyzna nie zmarł od razu, lecz po kilku dniach od momentu, gdy był widziany po raz ostatni.
Scenariusz ten uzasadniała również analiza logowania zegarka. Przez kilka dni po zaginięciu odbierał on sygnał w okolicach charakterystycznego budynku Sea Towers w Gdyni. Podejrzewa się, że chłopak został więc uprowadzony i był przetrzymywany przed swoją śmiercią. Tę hipotezę mogło potwierdzać też badanie żołądka, w którym nie odnaleziono żadnych resztek pokarmu. Oznaczało to, że przynajmniej na kilka godzin (minimum 4-6) przed śmiercią Patryk nic nie jadł. Było więc mało prawdopodobne, by zmarł krótko po zaginięciu.
Zastanawiające było też to, że w kieszeni znaleziono część pieniędzy Patryka. Wśród nich było 20 dolarów. Matka żeglarza była natomiast pewna, że wziął on ze sobą banknot pięćdziesięciodolarowy. Musiał więc najpewniej wydać gdzieś 30 dolarów. Gdzie dokonał transakcji w obcej walucie i co kupił? A może wymienił pieniądze w kantorze?
Trochę światła na losy Patryka mógłby rzucić dostęp do nagrań z monitoringu z okolic portu w Gdyni, gdzie po raz ostatni był widziany mężczyzna. Policja jednak zbyt późno zwróciła się o dostęp do nagrań, które zostały już usunięte. Było to kolejne niedopatrzenie śledczych.
Jak zatem zginął Patryk? Najbardziej prawdopodobny wydaje się scenariusz, że jego śmierć miała jakiś związek z rejsem po Karaibach lub najnowszą wyprawą, która nigdy się nie rozpoczęła. Żeglarz mógł być świadkiem czegoś, czego nie powinien zobaczyć. Mógł to być np. przemyt narkotyków czy handel ludźmi. Tłumaczyłoby to dziwne zachowanie mężczyzny i wszystkie wiadomości, jakie wymieniał z tajemniczym rozmówcą (lub rozmówcami). Być może Palczyński był szantażowany.
Mogłoby to tłumaczyć też wiadomości, które zostały skasowane ze skrzynek mailowych. Mogły one stanowić bowiem dowód popełnienia przestępstwa, którego świadkiem mógł być Patryk. Osoby, które dopuściły się czegoś nielegalnego postanowiły nie ryzykować i pozbawić mężczyznę życia. Jest to oczywiście teoria, ale wydaje się być prawdopodobna i odpowiadać na wiele pytań.
Zaginięcie Iwony Wieczorek
Warto też dodać, że sprawa Patryka nie nabrała dużego medialnego rozgłosu, który mógłby pomóc wyjaśnić zagadkę. Trzy dni po odnalezieniu ciała mężczyzny media podchwyciły bowiem temat, którym żyją w zasadzie do dziś. Mowa tu o zaginięciu Iwony Wieczorek. Śmierć Palczyńskiego jest jedną z tych spraw, które mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej.
Innym takim przypadkiem jest chociażby zaginięcie Snehy Anne Philip, która zniknęła tuż przed zamachami z 11 września. W obliczu tej wielkiej tragedii policja nie poświęciła sprawie należytej uwagi. Z drugiej strony trudno się temu dziwić, ze względu na olbrzymią ilość pracy, jaką mieli wówczas do wykonania).
Sprawę Iwony Wieczorek i Patryka Palczyńskiego łączy przynajmniej kilka kwestii. Przede wszystkim zaginęli w podobnym czasie i miejscu. Ponadto śledztwo w obu sprawach było dalekie od doskonałości. Do dziś niestety nie udało się też rozwiązać tych dwóch wielkich zagadek kryminalnych. Miejmy nadzieję, że któregoś dnia uda się poznać prawdę na temat choć jednej z tych spraw.
Sprawdź też mój odcinek o Patryku na YouTube!
(znajdziesz w nim dodatkowe informacje)
Podobał Ci się artykuł? Oceń go!
Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:
Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!
Aż tak źle? 😉
Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować
Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)
Ja osobiście z upływem czasu straciłam pewność co do morderstwa. Ta sprawa została poruszona w pewnej książce. Patryk miał powiedzieć koleżance, że tam gdzie się wybiera pieniądze nie są potrzebne (pytała go chyba o wymianę waluty czy coś takiego). Inna koleżanka miała w żartach zapytać Patryka czy zabierze ją ze sobą, a on odpowiedział „Zwariowałaś? Na pożegnanie?” Są pewne rzeczy wskazujące na zaplanowane samobójstwo. Ten tajemniczy rejs z pewnością był kłamstwem. To wygląda jakby chciał umrzeć, ale nie chciał by odnaleziono jego ciało.
Hej Niu,
Dzięki za komentarz!
Nawet jeśli chciał popełnić samobójstwo, to dlaczego miałby to zrobić tak, żeby jego ciała nie odnaleziono? Powinno być mu chyba wszystko jedno.
Mam świadomość, że istnieją pewne przesłanki świadczące o tym, że faktycznie chciałby odebrać sobie życie (choć akurat o tych wskazanych przez Ciebie nie słyszałem), to jednak ilość poszlak przemawiających za morderstwem jest wg mnie większa. Nadal nie przekonuje mnie to, że poradziłby sobie sam z takim obciążeniem i to jeszcze z rękami związanymi z tyłu. Ponadto te informacje dot. zegarka – jeśli miał plan popełnić samobójstwo, to pewnie chciałby zrealizować go szybko, a nie czekałby kilka dni. Do kogo też wysyłał te wszystkie maile/SMS-y?
Pozdrawiam 🙂
Myślę, że ludzi często gubi nastawienie „powinno mu być wszystko jedno”, „po co ktoś by tak robił”, „tak się nie robi”.
Nigdy tak naprawdę nie wiemy, co się komu w głowie kłębi. Pomyśleliście o takiej teorii, że ktoś mu pomógł w samobójstwie? Nie, że zamordował, tylko po prostu ułatwił samobójstwo. Czasami wbrew pozorom najprostsze rozwiązania są najprawdziwsze.
Trafiłam tutaj niedawno,w trakcie pracy na home office i „umilałam” sobie czas czytając wszystkie historie. Świetnie każda opisana,szkoda że wpisy pojawiają się tak rzadko 🙂
Cześć Magdalena,
dziękuję za komentarz i miłe słowa 🙂
Też bym chciał wrzucać kolejne wpisy częściej, ale doba ma tylko 24 godziny, a rzeczy do zrobienia cała masa :/
Pozdrawiam i zapraszam ponownie!
A co powiecie, nie osądzam oczywiście a może Patryk byj gejem? Zakrywał komputer przed matką bo nie chciał żeby matka zobaczyła zdjęcia czy maile? Dlatego też usunął konta żeby inni nie odkryli ? Być może wtedy miał się spotkać z partnerem poznanym w internecie a ten ktoś okazał się zboczeńcem… Lub pomógł mu w samobójstwie. Jakoś nikt tego nie brał pod uwagę. A to może być wielce prawdopodobny wątek.
Bycie gejem to nie jest powod aby sie zabijac. Wystarczy zmeinic miejsce/kraj wtedy i problem sie rozwiazuje.
Nie ma tez zadnych dowodow ze byla jakakolwiek dyskryminacja wobec niego ze wzgledu na orientacje. Jego matka nic o tym nie mowila.
Klucz do rozwiazania sprawy tkwi w jego podrozach i z kim sie tam spotkal.
Cześć,
Dzięki za komentarz! Nie zgadzam się natomiast kompletnie z Twoją opinią „Bycie gejem to nie jest powod aby sie zabijac.”. Przytoczę dane dot. USA (myślę, że w Polsce czy Europie ogólnie nie różnią się one jakoś znacząco):
„Samobójstwo jest jedną z trzech głównych przyczyn zgonów wśród młodych amerykanów. Z najnowszych badań wynika, że 15% młodzieży LGBTQ w Stanach Zjednoczonych usiłowało popełnić samobójstwo w ciągu ostatnich 12 miesięcy, a 40% poważnie to rozważało.” (dane z https://politykazdrowotna.com/artykul/sondaz-wsrod-mlodziezy-lgbt-blisko-polowa-ma-mysli-samobojcze/829673).
„Jego matka nic o tym nie mowila” – z pewnością miał przed matką tajemnice, o czym świadczy chociażby to, że nie chciał jej pokazać, co robi na komputerze. Nie mówię, że tak musiało być, ale nie można też tego wykluczyć 😉
Pozdrawiam!
Cześć Pablo,
Wybacz, że trochę czasu mi zajęło, żeby odpowiedzieć na Twój komentarz 😉
Ciekawa teoria, coś mogło być faktycznie na rzeczy, chociaż prawdy pewnie już nie poznamy.
Pozdrawiam!
Witam
Możliwe że rozwiązanie tej zagadki związane jest z bransoletka.
Pozdrawiam
Cześć Minoga,
Wybacz, że trochę czasu mi zajęło, żeby odpowiedzieć na Twój komentarz 😉
Masz jakieś pomysły dot. tej bransoletki?
Pozdrawiam!
Samobujstwo jak nic. To dlatego usunal dane z komputera aby inni nie poznali ze szukal artykulow na temat jak sie zabic.
Bo po co inaczej mialby kasowac dane?
Moja teoria dlaczego tak sie stalo: z racji jego pracy na morzu zostal wbrew swojej woli wciagniety w przemyt niedozwolonych substancji, postawil sie komus i zagrozil ze doniesie, a takich rzeczy mafia nie wybacza. Wiedzial ze zginie wkrotce lub zagrozili zabiciem jego rodziny dlatego postanowil tak skonczyc ze soba aby wygladalo na to ze zniknal.
A może Patryk spotkał kogoś na Karaibach stąd też ten naszyjnik z żółwikiem zaczęli pisać i umówili się na spotkanie tam dokonano zbrodni stąd też usunięte maile może Patryk był przekonany że wyjedzie gdzieś z tą osobą być może pisali o tym i planowali wspólną przygodę ale ta osoba miała inny plan..? być może Patryk nie chciał aby jego mama wiedziała że się z kimś spoytka? Tak wiele pytań tak mało odp. Może sprawa byłaby dawno rozwiązana gdyby nie policja….
Hej, czytałem komentarze, inne piszą o samobójstwie, inne o zabójstwie, w porządku, każdy ma własne opinie, a ja chcę wam napisać moją własną. Po pierwszym rejsie który trwał 1,5 roku z Patrykiem było wszystko ok, opowiadał o wyprawie, był otwarty, szczęśliwy z tego co robi. Wszystko zmieniło się gdy wrócił z półrocznej wyprawy na Karaiby, chłopak stał się milczący, nie mówił nic mamie, chociaż wcześniej lubił jej opowiadać o tym co przeżył na swoich wyprawach. Zamknął się, izolował się od otoczenia, cały czas z kimś mailował, wysyłał smsy, jednak nie wiadomo z kim ponieważ bardzo mocno się z tym krył. Być może stało się coś na tej wyprawie, coś z czym młody chłopak nie mógł sobie poradzić, może poznał kogoś na tym rejsie ale coś nie wyszło a Patryk mocno to przeżywał i faktycznie postanowił popełnić samobójstwo. Trzeba jednak wziąć pod uwagę też inny przebieg zdarzeń, chłopak mógł na tym rejsie zobaczyć coś co nie powinien zobaczyć, mógł też w coś się tam wplątać, jednak gdy zrozumiał powagę sytuacji w której się znalazł, może chciał się z czegoś wycofać, stając się dla kogoś zagrożeniem. Ktoś tu napisał że ktoś mógł go szantażować, nie wykluczam tego, mogło tak być, wiadomo można tylko spekulować bo nie wiemy jakie tajemnice miał Patryk. Obie teorie powinny być sprawdzone jednak policja skupiła się tylko na jednej, to się w głowie nie mieści, nie zrobiono zdjęć więzów którymi związany był chłopak i po prostu je rozcięto, nie rozpytano świadków czy ktoś widział Patryka taszczącego płyty chodnikowe, monitoring, jednak on został nadpisany ponieważ za późno się po taśmy zgłoszono. Tak jak pisałem wcześniej, obie teorie są możliwe, jednak policja dała ciała z tym śledztwem, teraz nie można ustalić co stało się naprawdę stało. Pozdrawiam serdecznie.