Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2023

Zimowy wieczór 14 stycznia 2002 roku rodzina Deseckich spędziła na wspólnej grze w karty. Przy stole zebrali się wówczas rodzice oraz ich pięciu synów: Przemek, Patryk, Tomek, Adam oraz Jarek. Najmłodszy miał wówczas cztery, a najstarszy dwadzieścia lat. Większość członków rodziny skończyła grę około dwudziestej drugiej. Młodsi chłopcy położyli się jednak spać wcześniej.
Matka obudziła się w nocy i postanowiła zajrzeć do pokoju synów. Z początku pomyślała, że wszyscy śpią. Potem zauważyła jednak, że Tomek leży na łóżku z otwartymi oczami. Popatrzył wtedy na matkę dziwnym wzrokiem. Kobieta opuściła wkrótce pomieszczenie i poszła ponownie spać. Nie spytała syna, dlaczego nie śpi. Pewnie dziś zachowałaby się inaczej, ponieważ był to ostatni raz, gdy widziała Tomka.
Spis treści
ToggleDzień zaginięcia Tomka Deseckiego

Następnego dnia około 6:00 rano członków rodziny obudził przeraźliwy ziąb. Okazało się, że przyczyną były otwarte na oścież drzwi wejściowe. Rodzice pomyśleli, że był to dziwny znak, ale pospiesznie zamknęli drzwi i zabrali się za poranne obowiązki. W domu zapanował jak zwykle mały chaos, ponieważ każdy z domowników chciał się jak najszybciej wyszykować do pracy lub szkoły. Dopiero po jakimś czasie członkowie rodziny zauważyli, że brakuje Tomka.
Nastolatek chodził do prywatnej szkoły we Włocławku, gdzie uczył się malarstwa. Pokrycie wydatków na edukację było możliwe dzięki stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Chłopak codziennie pokonywał autobusem trasę liczącą około 30 kilometrów. Z domu wychodził około 7:00.
Początkowo najbliżsi pomyśleli, że Tomek wyszedł po prostu tego dnia wcześniej. Otwarte drzwi można było zaś wytłumaczyć np. tym, że chłopak nie zamknął ich dokładnie. Mocne porywy wiatru mogły spowodować, że otworzyły się na całą szerokość.
Osobliwe ślady odkryte przez rodzinę po zniknięciu

Członkowie rodziny zaczęli się jednak martwić, gdy odkryli, że Tomek nie zabrał ze sobą plecaka. Jeszcze dziwniejsze było to, że w domu zostały również ciepłe ubrania nastolatka, w szczególności kurtka, w której wówczas chodził. Po sprawdzeniu zawartości szafy okazało się, że 18-latek wziął najpewniej cienkie, letnie spodnie należące do ojca. Brakowało też starych adidasów, które nie były z pewnością najlepszym obuwiem na styczniową pogodę.
Kolejnego osobliwego odkrycia dokonano w pokoju Tomasza. W kątach znaleziono rozsypaną sól, a na stole paliła się jeszcze biała świeca. Wyglądało to na pozostałości po jakimś dziwnym rytuale. W łazience odnaleziono natomiast resztki farby do włosów. Wszystko wskazywało na to, że nastolatek zafarbował swoje włosy na blond.
Niedaleko domu bliscy odkryli natomiast talerz pobrudzony farbą, ścierkę, grzebień oraz ubrania nastolatka, które miał na sobie poprzedniego dnia. Zaniepokojona rodzina zgłosiła więc policji zaginięcie Tomka.
Dziwne wydarzenia z przeszłości Tomka

Po zniknięciu licealisty bliscy przypomnieli sobie kilka sytuacji, które widzieli teraz w nowym świetle. Kilka dni przed zaginięciem Tomek rozmawiał z matką na temat swojej przyszłości. Wyznał, że chciałby zostać zakonnikiem lub misjonarzem. Zdziwiona kobieta spytała, czy nie chciałby być księdzem. Nastolatek zaprzeczył, twierdząc, że wolałby życie w ubóstwie i pomoc potrzebującym.
W miesiącach poprzedzających zniknięcie Tomek zaczął też zachowywać się inaczej. Choć zawsze był dość zamknięty w sobie i małomówny, to zaczął jeszcze bardziej stronić od ludzi, nawet tych do tej pory mu bliskich.
Nieoczekiwanie zerwał bowiem z dziewczyną, nie podając konkretnego powodu rozstania. Nie odpowiadał też na próby kontaktu ze strony kuzynki, z którą przyjaźnił się od najmłodszych lat. Wiele czasu spędzał natomiast na modlitwie i medytacji. Tomka często określano bowiem jako bardzo uduchowioną osobę.
Tajemniczy wyjazd nad morze

Innym ciekawy wątkiem była niespodziewana wyprawa Tomka do Unieścia. Ta nadmorska miejscowość (obecnie część Mielna) była oddalona o około 300 km od rodzinnego Rabinowa. Nastolatek wybrał się tam pewnego wrześniowego dnia zamiast pojechać do szkoły. Potem odwiedził jeszcze wujka, który mieszkał w pobliskim Koszalinie.
Rodzice zaniepokoili się, gdy ich syn nie wrócił popołudniu ze szkoły. Wieczorem w domu Deseckich zadzwonił wyczekiwany telefon. Wspomniany krewny z Koszalina poinformował wówczas o odwiedzinach Tomka. Zaskoczeni rodzice postanowili pojechać po syna. Chcieli mieć pewność, że nastolatek wróci do domu bez żadnych przygód. Pragnęli również dowiedzieć się, dlaczego chłopak zdecydował się na ten spontaniczny wyjazd.
Tomek nie chciał jednak zdradzić swojej tajemnicy. Rodzice coraz bardziej naciskali. Nastolatek opowiedział więc historię o porwaniu. Miał zostać podobno wepchnięty siłą do samochodu w okolicach włocławskiego dworca. Następnie stracił przytomność, a potem ocknął się nad morzem. Rodzice nie uwierzyli jednak w tę historię.
Według innego scenariusza chłopak wybrał się w podróż, by spotkać się z osobą, którą mógł poznać podczas szkolnego wyjazdu do Unieścia, który miał miejsce kilka miesięcy wcześniej. Warto też dodać, że w pobliskim Koszalinie znajdował się klasztor franciszkanów. Może to właśnie tam pojechał Tomek? W końcu z rozmowy z matką wynikało, że planował zostać zakonnikiem.
Co stało się z Tomkiem?
18-latek był widziany w dniu zaginięcia przez sąsiada po 5:00 rano na dworcu PKS w pobliskim Żydowie. Domniemany świadek początkowo nie zorientował się, że Tomek czekał razem z nim na autobus. Sąsiad rozpoznał jednak nastolatka, gdy wsiadł do pojazdu i kupił bilet do Włocławka. Nie wiadomo jednak, czy Desecki tam dojechał, ponieważ mężczyzna zrobił sobie drzemkę w autobusie. Gdy się obudził, nastolatka już nie było.
Ktoś podobny do Tomka był też widziany przez jego szkolną koleżankę. Miało to miejsce 15 stycznia około 7:00 na dworcu we Włocławku. Nastolatka nie była jednak pewna, czy zauważyła Deseckiego. Oprócz tych dwóch tropów brakowało informacji w sprawie.
Rodzina zaangażowała się więc w poszukiwania, ale niestety ich działania nie przyniosły rezultatu. Bliscy próbowali się skontaktować z wieloma zakonami, ale większość odmówiła im udzielenia jakichkolwiek informacji. Po latach okazało się jednak, że przeczucia rodziców mogły być słuszne.
Odkrycie po kilkunastu latach

W marcu 2020 roku rodzina zaginionego robiła porządki. Ojciec Tomka podczas przeglądania dokumentów przez przypadek natknął się na odpis świadectwa chrztu. Okazało się, że kościelny dokument wydano na wniosek zaginionego. Na świadectwie chrztu widniała data 15 września 2001.
Bliscy połączyli fakty i uświadomili sobie, że Tomek musiał zwrócić się z prośbą o wystawienie metryki tuż po wycieczce do Unieścia. Mało prawdopodobne, by był to przypadek. Rodzina Deseckich zwróciła się ponownie do praktycznie wszystkich zakonów na terenie Polski. I tym razem ich starania były bezowocne. Zakonnicy zasłaniali się ochroną danych osobowych. Inni w ogóle nie odbierali telefonów i nie odpisali na maile zdesperowanych bliskich.
Policja przygotowała prawdopodobny wizerunek Tomka po latach. Niestety wszystkie te wysiłki nie doprowadziły do odnalezienia zaginionego. Mimo ponad 20 lat od pamiętnego styczniowego poranka rodzina nie traci nadziei, że któregoś dnia uda im się poznać losy ukochanego syna i brata.
Podobał Ci się artykuł? Oceń go!
Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:
Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!
Aż tak źle? 😉
Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować










Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)
Cześć. To jedna z tych spraw co jak się czyta słucha o tym ma się ciarki na plecach. Okropne to jest tyle czasu czekać na jakieś wieści co się stało z Tomkiem. Być może rodzice się nie mylą i Tomasz faktyczne jest w zakonie albo gdzieś na jakieś misji. Smutne że rodzica nie umożliwiają dostępu do prawdy mysle że powinni wiedzieć co się stało z ich synem.. Może też być w jakieś sekcie tez gdzieś o tym czytalam że są takie teorie. Też zastawiające jest co robił w okolicach swojego wujka to takia dziwna opowiastka z tym porwaniem.. Mam nadzieję że się uda bliskim go odnaleźć bo to naprawdę coś smutnego że nie ma żadnych wieści o Tomku. Świetny blog jak kolwiek to znaczy bo to ludzkie tragedię ale dobrze się czyta. Pozdrawiam serdecznie.
Hej Paula,
Dzięki za komentarz i miłe słowa 🙂
Zgadzam się, najbardziej w tej sprawie (i wielu innych zresztą) szkoda mi rodziny 🙁 Najgorsza jest niepewność.
Pozdrawiam!
Dla mnie to nieludzkie, aby odmawiać rodzinie udzielenia informacji. Wystarczyłoby tylko potwierdzić/zaprzeczyć, a takie trzymanie w niepewności, życie wiele lat bez wiedzy, co stało się z dzieckiem – koszmar, którego nikt nie chciałby przechodzić.
Hej Kasiek,
Dzięki za komentarz 🙂
Masz rację, to musi być koszmar 🙁
Pozdrawiam!
Jeżeli rodzina pyta któryś raz , czy taki chlopak się ukrywa, to być może już nie odpowiadają.
Nikt się w zakonie nie ukryje, to nie średniowiecze.
Nie wierz we wszystko co jest napisane.
Dziwi mnie to, bo rodzinie zakony mogą nie powiedziec i zasłaniać się ochrona danych osobowych ale gdyby zrobiła to policja czy prokurator to musieli by dać taka odpowiedź
Przecież wystarczy napisać list lub wiadomość, że wszystko w porządku, żyję, ale nie chce mieć z wami rodzino kontaktów.
Tylko tyle.
Współczuję rodzicom, naprawdę, i braciom. Okropnie bolesna sytuacja.
Zakon to ostatnie miejsce, gdzie można się ukryć przed światem, bo zakonnicy i ich przełożeni wiedzą o sobie wszystko. Zanim przyjmą kandydata, robią wywiad, kim jesteś, chcą życiorysu, adresu, dowodu, zaświadczenia od lekarza, świadectwa szkolnego lub świadectw pracy, opinii proboszcza i nie przyjmą człowieka znikąd. Potem przyglądają się człowiekowi przez kolejne 6-9 lat zanim złoży śluby wieczyste. Nie ma nawet możliwości, aby nie poznali rodziny swojego współbrata, bo to jest wymóg.
Poza tym śluby wieczyste, są ślubami publicznymi i w prasie jest informacja o tym kto i kiedy je składa, z imienia i nazwiska oraz z jakiej parafii zakonnik pochodzi.
Fiksacja mediów ,że chłopak wstąpił do zakonu i tam się ukrywa, zakrawa na absurd. Mógłby się ukryć tylko w sekcie.
Hej Elwira,
Dzięki za komentarz i podzielenie się tymi ciekawymi informacjami 🙂
Pozdrawiam!
Witam, analizując artykuł nasuwają się takie spostrzeżenia: zniknięcie nastąpiło niedługo po ukończeniu 18 roku życia, wcześniejsza rozmowa z matką o swojej przyszłości, specyfika tworzonych obrazów o tematyce wiary, wyjazd do nadmorskiej miejscowości oraz data odpisu świadectwa chrztu nie były przypadkowe. Chłopak miał w głowie ułożony plan, który zapewne wdrożył w życie. Brakuje informacji czy jego DNA było porównywane na pewnym etapie z istniejącą bazą DNA policji. Jest to informacja kluczowa.