Mateusz Kawecki – ciało zaginionego odnalezione w stodole rodziców

Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2023

()
Mateusz Kawecki
Mateusz Kawecki

Mateusz Kawecki urodził się w 1988 roku w Hutkowie, małej wsi koło Zamościa (województwo lubelskie). Od 2013 roku mężczyzna mieszkał i pracował w firmie budowlanej w niemieckim Hanowerze (Dolna Saksonia). W tym samym mieście mieszkało też kilku członków jego rodziny – ojciec, siostra oraz ciotka. Mateusz miał w Polsce narzeczoną, która była w zaawansowanej ciąży. W większości źródeł pojawia się informacja, że było to dziecko Kaweckiego, choć znalazłem też informację, że istniały ku temu wątpliwości. W każdym razie partnerka mężczyzny mieszkała w Lipiej Górze (województwo wielkopolskie).

Pod koniec marca 2018 roku Mateusz postanowił przyjechać do Polski. Chciał spędzić Wielkanoc ze swoją partnerką, a później towarzyszyć jej przy porodzie. 30-latek wsiadł więc za kierownicę swojego BMW 525 (rocznik 1998) i wyjechał z Hanoweru późnym wieczorem 28 marca. Przyjmuje się, że miało to miejsce około 23:30. Droga, jaką miał do pokonania, liczyła około 600 km. 30-latek wybierał zawsze trasę przez Szczecin, która zajmowała około siedmiu godzin. Przejeżdżając przez Poznań, byłby niecałą godzinę szybciej, ale twierdził, że wariant szczeciński bardziej mu odpowiada. Podobno powodem była znacznie lepsza nawierzchnia tej drogi.

Zaginięcie 30-latka

BMW 525 należące do mężczyzny
BMW 525 należące do mężczyzny

W każdym razie, którą drogą Mateusz by nie pojechał, powinien być u narzeczonej wczesnym rankiem następnego dnia. Tak się jednak nie stało. Około 10:30 mężczyzna skontaktował się z ojcem. Powiedział, że na drodze są straszne korki. Dodał, że utknął w Szczecinie. Do pokonania miał trochę ponad 200 km, czyli niecałe trzy godziny jazdy. Mniej więcej w tym samym czasie Kawecki napisał też do swojej partnerki, że będzie u niej za dwie godziny.

Czas mijał, a 30-latka nadal nie było. Zdenerwowana narzeczona próbowała się skontaktować z ukochanym, ale nie mogła się do niego dodzwonić. Potem telefonowała do Katarzyny Piotrkowicz, czyli siostry Mateusza mieszkającej również w Hanowerze. Te próby także okazały się bezskuteczne. Rodzice mężczyzny też zaczęli się niepokoić. Jego matka udała się na policję wieczorem 29 marca. Policjanci stwierdzili jednak, że upłynęło zbyt mało czasu. Zasugerowali, że Kawecki na pewno wkrótce odezwie się do bliskich.

Rozpoczęcie śledztwa

Mateusz Kawecki
Mateusz Kawecki

To nie nastąpiło i na początku kwietnia policja polska oraz niemiecka została poinformowana o zaginięciu mężczyzny. Niestety śledczy z obu krajów nie popisali się. Niemieccy funkcjonariusze twierdzili, że mężczyzna przekroczył granicę, więc sprawą powinna się zająć polska policja. Nasze służby ustaliły natomiast, że Mateusz posiada niemiecką kartę SIM. Co więcej telefon zaginionego nie połączył się z żadnym polskim masztem komórkowym. Oznaczało to, że Kawecki nie opuścił w ogóle terytorium Niemiec albo przekroczył granicę z wyłączonym telefonem. W jednym i drugim przypadku oznaczało to, że kłamał, mówiąc że jest w Szczecinie.

Policji udało się też sprawdzić monitoring, na którym były utrwalane tablice rejestracyjne wszystkich pojazdów, które przekraczały polsko-niemiecką granicę. Sprawdzono okres, w którym Mateusz mógłby wjechać do Polski. Nie odnaleziono wówczas numerów seryjnych auta mężczyzny (H LM 680). Był to kolejny dowód na to, że zaginiony nie przekroczył granicy.

Śledczym nie udało się ustalić nic więcej. Rodzina Kaweckiego wzięła więc sprawy w swoje ręce i rozpoczęła poszukiwania. Bliscy przejechali trasę, którą standardowo wracał. Zagadywali też ludzi z przygranicznych miejscowości, pokazując zdjęcie Mateusza. Rozwieszali plakaty z jego wizerunkiem. Rozmawiali też z obsługą przygranicznych stacji benzynowych, prosząc o sprawdzenie monitoringu. Rodzina pojawiła się kilka razy w polskiej i niemieckiej telewizji. W programach tych bliscy zaginionego wyrażali pretensje, że policja nie potraktowała sprawy poważnie i dopuściła się wielu uchybień.

Odnalezienie zwłok w stodole

stodoła Kaweckich – miejsce skąd zwisało ciało

Wszystkie te działania niestety nie przyniosły żadnego rezultatu. Rodzina zaczynała tracić wiarę, że uda się go odnaleźć. Przełom nastąpił we wrześniu 2018 roku, czyli pół roku po zaginięciu. Sąsiad Kaweckich zagadnął wówczas matkę Mateusza. Spytał o powód nieznośnego smrodu, który pochodził ze stodoły. Kaweccy już wcześniej, bo w czerwcu, poczuli nieprzyjemny zapach. Podejrzewali, że jakieś małe zwierzę zdechło w stodole i był to odór rozkładającego się truchła. Matka zaginionego bała się widoku potencjalnych rozkładających się zwierzęcych szczątków, dlatego zrezygnowała z dokładnego przeszukania wnętrza. Sąsiad zaproponował więc pomoc, a kobieta zgodziła się. Stodoła była dwupiętrowa i mężczyzna wszedł na górną kondygnację. Po chwili w jednym miejscu spostrzegł stos ubrań. Gdy podszedł bliżej, dokonał makabrycznego odkrycia. Były to bowiem ludzie zwłoki.

Ciało znajdowało się w tak zaawansowanym stopniu rozkładu, że trudno było je na początku zidentyfikować. Głowa była oddzielona od tułowia, a niektóre zęby wybite. Na ubraniach znajdowały się liczne plamy krwi. Obok leżał plecak, który należał do Mateusza. Wewnątrz znaleziono butelkę polskiej wody mineralnej z pływającymi niedopałkami papierosów. Odkryto też karton soku pomarańczowego. Było to o tyle zastanawiające, że zaginiony nie znosił podobno tego napoju i nigdy go nie pił.

W plecaku odkryto też portfel, a obok ciała telefon komórkowy Kaweckiego. Po sprawdzeniu listy ostatnich połączeń okazało się, że 30 marca 2018 roku wybrano numer wujka Mateusza. Prawdopodobnie była to przypadkowa próba połączenia, ponieważ po niecałej sekundzie mężczyzna ją anulował. Dalsze oględziny stodoły wykazały, że z dachu zwisała lina zakończona pętlą.

Identyfikacja ciała

stodoła rodziców Mateusza Kaweckiego
stodoła rodziców Mateusza Kaweckiego

Śledczy przeprowadzili analizę DNA, na podstawie której potwierdzono, że szczątki rzeczywiście należały do ​​Mateusza. Zastanawiające było to, że na rzeczach osobistych zmarłego nie znaleziono podobno śladów DNA należących do jakiejkolwiek innej osoby. Jest to mało prawdopodobne i wskazuje raczej na niekompetencję prowadzących śledztwo. Niemiecka policja przeprowadziła też podobno przeszukanie mieszkania Kaweckiego w Hanowerze. Nie doprowadziło to jednak do przełomu w sprawie.

Policja i prokurator uznali szybko, że śmierć była samobójstwem i postanowili nie kontynuować śledztwa pomimo apeli rodziny. Zdaniem śledczych Mateusz zaplanował wcześniej swoją śmierć. Policja dodała, że nie znaleziono dowodów na udział osób trzecich. Cztery dni po odkryciu ciała rodzina Kaweckich znalazła w stodole but mężczyzny z jego stopą w środku. Bliscy uznali to za potwierdzenie tego, że śledczy nawet nie zadali sobie trudu, aby odpowiednio przeszukać stodołę. Potem wyszło jeszcze na jaw, że ciało, które poddano autopsji nie posiadało nie tylko stopy, ale też kości śródręcza.

Nawet jeśli śledczy nienależycie wykonali swoje obowiązki, to zagadkowe jest to, że ciało znaleziono tak późno. Rodzina korzystała bowiem regularnie ze stodoły. Dlaczego więc nikt nie zauważył wiszącego na sznurze ciała, a przede wszystkim nie zainteresował się intensywnym smrodem, który okazał się zapachem gnijących zwłok? Czy szczątki w takim stanie mogły zostać podrzucone już po śmierci? Wydaje się to jeszcze mniej prawdopodobne.

Zaskakujące ustalenia policji i prokuratury

zdjęcie zmarłego mężczyzny
zdjęcie zmarłego mężczyzny

Na podstawie wszystkich dowodów prokuratorzy potwierdzili, że Mateusz okłamał rodzinę w dniu zaginięcia. Nie było go w Szczecinie, kiedy dzwonił do bliskich. Nie prowadził również wtedy samochodu i wciąż był w Niemczech. Pojawiły się też nowe ciekawe informacje.

Kawecki w Hamburgu wsiadł do pociągu, który zatrzymywał się w przygranicznym Frankfurcie nad Odrą. Stamtąd najprawdopodobniej udał się na piechotę do Słubic, gdzie przekroczył most graniczny. Miało to miejsce prawie 24 godziny po tym, jak ostatni raz skontaktował się z rodziną. Jeszcze dziwniejsze było to, że Mateusz zameldował się w hotelu w Słubicach z inną osobą. Nie wiadomo, czy śledczy ustalili jej tożsamość lub płeć. Publicznie nie podano w każdym razie tych informacji.

Następnego dnia 30-latek pojechał pociągiem do Warszawy, a potem autobusem do Zamościa, który był największym miastem w pobliżu rodzinnej wsi. Mężczyzna przybył tam około północy 31 marca. Nie wiadomo natomiast, kiedy i w jaki sposób Kawecki znalazł się w Hutkowie. Udało się natomiast w ten sposób potwierdzić, że Mateusz okłamał narzeczoną, której wcale nie zamierzał odwiedzić. Z jakiejś przyczyny pojechał do rodzinnego domu na południowym wschodzie Polski. Dodam na koniec, że od siostry zmarłego dowiedziałem się, że ustalenia śledczych nie zgadzały się z ówczesnym rozkładem jazdy. Mamy tu więc kolejny duży znak zapytania.

Co tak naprawdę stało się z Mateuszem Kaweckim?

Mateusz Kawecki
Mateusz Kawecki

Najprostszym rozwiązaniem wydaje się samobójstwo. Co prawda nie jest powszechnie znany powód, dla którego mężczyzna miałby wybrać takie radykalne rozwiązanie. Z drugiej strony wiadomo, że jego narzeczona spodziewała się dziecka. Kawecki mógł obawiać się zostania tatą lub przejmować tym, że to nie on jest biologicznym ojcem. Mógł też zmagać się z problemami psychicznymi, o których nie wiedzieli (lub nie chcieli o nich mówić) bliscy.

Istnieje też teoria, że w śmierć 30-latka były zamieszane osoby trzecie. Jeśli tak, to kim one były? Dlaczego zadały sobie trud, żeby zwabić Kaweckiego do domu rodziców i upozorować samobójstwo? Za tą hipotezą może przemawiać drobny szczegół w postaci soku pomarańczowego. Choć czy niechęć mężczyzny do tego napoju całkowicie przekreśla możliwość, że poczuł wówczas ochotę, by się go napić?

Wiele wątpliwości budzą także: oderwana głowa oraz stopa znaleziona w bucie. Można założyć, że w wyniku kilkumiesięcznego zwisania na linie oraz postępującego rozkładu prawdopodobne było oderwanie się tych części ciała. Kolejną kwestią są zęby znalezione obok ciała. Czy mogły wypaść w wyniku pośmiertnego uderzenia czaszki o podłogę stodoły? Zdaniem specjalistów jest to bardzo mało prawdopodobne.

Należy też zadać sobie pytanie, dlaczego miejscem zdarzenia była stodoła rodziców? Jeśli Mateusz postanowił odebrać sobie życie, mógł to przecież zrobić w Hanowerze lub jakimkolwiek innym miejscu. Jeśli ktoś był odpowiedzialny za śmierć mężczyzny, to dlaczego pozbawił go życia właśnie w stodole jego rodziców? Może potencjalny sprawca chciał, by to oni znaleźli zwłoki syna, co musiało być niezwykle traumatycznym przeżyciem?

Kim była w końcu tajemnicza osoba, z którą 30-latek wynajął hotel w Słubicach? Niektórzy uważają, że była to prostytutka lub kochanka. A może był to mężczyzna, z którym Mateusz robił interesy, a potem coś poszło nie tak? Są to oczywiście jedynie spekulacje, których nie udało się potwierdzić.

Samochodu zmarłego, który mógł być istotną wskazówką do rozwiązania zagadki, nie udało się odszukać. Nie odnaleziono też kluczyków do BMW. Podejrzewa się, że samochód został sprzedany w całości lub na części przez samego Kaweckiego lub osoby, które mogły mieć jakiś związek z jego śmiercią. Inna hipoteza zakłada, że auto zostało celowo zatopione w jakimś zbiorniku wodnym.

Bryce Laspisa z rodzicami
Bryce Laspisa z rodzicami

Na koniec dodam jeszcze, że sprawa trochę skojarzyła mi się trochę z niewyjaśnionym zaginięciem Bryce’a Laspisy. Młody mężczyzna jechał samochodem przez wiele godzin do rodzinnego domu. Po drodze zrobił kilka bardzo długich i dziwnych postojów, a ostatecznie nie dotarł do miejsca przeznaczenia. Zapraszam standardowo do lektury tej historii 🙂

W sprawie Mateusza Kaweckiego jest niezwykle dużo znaków zapytania. Do dziś nie udało się niestety uzyskać odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania. Miejmy nadzieję, że któregoś dnia poznamy prawdę.

Podobał Ci się artykuł? Oceń go!

Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:

Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!

Aż tak źle? 😉

Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.

Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)

Komentarze:

  1. Sprawa Mateusza interesuje mnie od dawna. Cała historia się nie klei. Najbardziej jednak dziwi i przeraża mnie fakt, że przez tak długi czas nikt nie zainteresował się odorem że stodoły. Nawet jeśli nie korzystano już że stodoły, to przecież było lato, zapach musiał być nie wytrzymania.

    1. Dzięki za kolejny komentarz 🙂 Masz rację, dużo jest znaków zapytania i dziwnych wątków, a kwestia nieprzyjemnego zapachu rozkładających się zwłok jest szczególnie zastanawiająca.

  2. No coz, lecze depresje mieszkam w UK, planowalem juz nieraz samobojstwo i w planie bylo, zeby to zrobic w Polsce, w miejscowosci, hdzie mieszkalem i mam rodzine, chcialem oszczedzic rodzinie transportu zwlok z UK do Polski i miec pewnosc, ze zostane pochowany wsrod bloskich zmarlych, na tym samym cmentarzu. Moze tak wlasnie pomyslal tez Mateusz?

    1. Cześć Rafal, dzięki za komentarz!
      Przykro mi, że miałeś takie momenty, mam nadzieję, że trochę się od tego czasu poprawiło i z czasem będzie tylko lepiej 🙂 Mam w najbliższej rodzinie osobę chorującą na depresję i wiem, że jest to niestety ciężki temat, ale na szczęście poprawa jest możliwa. Grunt to znaleźć profesjonalną pomoc, choć wiem, że i z tym jest często problem.

      Wracając do Twojej myśli – faktycznie, teoria ta wydaje się sensowna, nie pomyślałem o tym.
      Pozdrawiam 🙂

    2. Bardzo trudno żyć z depresją. Kto tego koszmaru nie doświadczył na własnej skórze nie ma szans zrozumieć. Czasem jest to stan permanentnego przygnębienia a czasem rodzaj przeskoku świadomości w stan w którym objawia się tak realistyczny koszmar lęku i cierpienia, że życie przestaje być znośne. Ten zarezerwowany tylko dla człowieka stan świadomości może być na tyle silny, że łamie nawet biologiczny pień żywej istoty czyli jej instynkt samozachowawczy. Jest szansa, że leki pomogą, byle w porę zacząć przyjmować i przetrzymać okropności skutków ubocznych.

    3. Trafione spostrzeżenie..tylko osoba która zmierza się z takim samym problemem widzi więcej.Dla Ciebie Rafał przesyłam dużo siły wiem co to depresja .Trzymam kciuki.Odnośnie Mateusza ta sprawa ciągle co rok do mnie wraca i sprawdzam co nowego ustalono.
      Pozdrawiam z Niemiec .

  3. Ciekawa sprawa i zagmatwana, ale według mnie to niestety samobójstwo. Przemawia za tym kilka faktów, które mogą dać do myślenia.
    Czytałam chyba wszystko co związane było z tą sprawą, artykuły, filmy, nawet wpisy na jakimś fotum jego siostry.
    Policja w Niemczech znalazła list pożegnalny. Treść listu jest nieznana. Wiele by to wyjaśniło. Nawet jeśli nie on go napisał, to jak dostał się do jego pokoju? Współlokator czy może rodzina go podłożyła?
    Nie wziął ze sobą torby z ubraniami, została w pokoju w Niemczech.
    Nie wziął samochodu, być może wcześniej go sprzedał lub zezłomował.
    Nie kierował się w ogóle do narzeczonej. Chciał być w domu. Bilety z podróży miał w kieszeni.
    Cały czas kłamał i przestał kontaktować się z rodziną. Odcięcie się.
    W jego portfelu znaleziono paragon za zakup liny.
    Ponadto, miał podobno długi. Nie jest wyjaśnione z jakiego powodu, czy miał kredyt, czy hazard, alkohol lub narkotyki. Pracując za granicą i być spłukanym jest podejrzane.
    Dobra koleżanka jego siostry chciała go wrobić w ojcostwo(badania dna zaprzeczyły ojcostwu), siostra wiedziała i mimo to zaprosiła ją na swój ślub, przez co Mateusz nie zjawił się na ślubie siostry.
    Oderwane kończyny to po prostu rozkład ciała i gryzonie lub inne małe zwierzęta oraz owady. One uwielbiają padlinę. Ciało rozkładało się już od wiosny.
    Kwestia soku, to mogło mu być wszystko jedno, w końcu chciał zakończyć swoje życie. Mógł być również naćpany. Nie zrobiono toksykologii.
    Podejrzanym jest to, że rodzina długo nie czuła smrodu, skoro często tam wchodzili. Zanim zaczęło śmierdzieć na pół wioski, to musiało najpierw lżej śmierdzieć. Nikomu z domowników to nie przeszkadzało.
    Najbardziej zastanawiającym jest pokój w hotelu z drugą osobą, ale może to ostatnie chwile przyjemności.
    Podejrzewam, ze przytłoczyły go długi (nie wiadomo w jakim otoczeniu się obracał), być może uzależnienia, może miał depresję już od dawna, może dowiedział się czegoś, co nim wstrząsnęło, np. że dziecko nie jest jego. Mało informacji o nim jako człowieku. Nikt nie fatygował by się taki kawał drogi by wnieść go na piętro stodoły i tam powiesić. Bo po co? Powiesić mogliby go w każdym miejscu.

    1. Hej Aga,
      Dzięki za tak rozbudowany komentarz! 🙂

      Co do listu pożegnalnego – nie znalazłem nigdzie takiej informacji (z wyjątkiem komentarzy w Internecie, ale nie zaliczam ich do wiarygodnych źródeł). Kojarzysz może, gdzie o tym przeczytałaś?

      W tej sprawie jest bardzo dużo znaków zapytania, o których wspomniałaś. Wiele rzeczy nie ma też sensu, choć zgadzam się, że gdyby ktoś miał powiesić Mateusza w stodole to zadałby sobie wiele trudu. W każdym razie jedna z dziwniejszych spraw, z jakimi się zetknąłem. Bardzo chciałbym kiedyś poznać całą prawdę.

      Pozdrawiam!

    2. Myślę, że masz rację.
      Moim zdaniem był gejem, który nie akceptował swojej seksualności, nie w smak było mu życie rodzinne i obowiązki ojca (dziecko spokojnie mogło być jego – coś chciał sobie i innym udowodnić). Trigerem samobójstwa był fakt rychłego przyjścia na świat dziecka. Nie chciał takiego życia. Nie potrafił zaakceptować siebie.
      W Słubicach zameldował się z mężczyzną.
      Skąd teoria o homoseksualności? Pewnie będziecie się śmiać i hejtować, ale mam bardzo rozbudowaną intuicję (taki dar) , czego przejawem jest m.in. nieomylny „gej radar” i wyraźnie widzę to ze zdjęć.

    3. Znaleziono paragon za zakup liny?? Pierwszy raz o tym czytam. W szoku jestem. To by chyba wiele mówiło co się rzeczywiście z nim stało… Z jakiego źródła jest ta informacja? Dla mnie jest też niezrozumiałe, że jechał tyle godzin w roboczych ciuchach i nie wziął nic ze sobą. On nie zamierzał odwiedzac nikogo. Być może przegrał wszystko co miał. Pozbył się samochodu najszybciej jak się dało. Za te grosze dojechal do domu i się powiesił.

  4. Witam, również interesuje się ta sprawa od samego początku. O wielu rzeczach nie wiedziałam. I z perspektywy nowych informacji u Ciebie zawartych twierdzę że faktycznie było to samobójstwo. Fakt ,zastanawiajacy jest ten holet i osoba z którą się umówił. Sądzę że całej prawdy to się nie dowiemy raczej.

  5. Samantha_Hutkova

    Hej a ja myślę szczerze, że nie dogadywał się z siostry chłopakiem gdy przebywał za granicą to często dochodziło między nimi do kłótni i ona nigdy nie stawała po jego stronie był sfrustrowany. Pojechał tam do ogarniętej pracy, ale nie umiał wykonywać dokładnie swojej pracy, śmiano się z niego, pieniądze niby dobre ale czasami żył od wypłaty do wypłaty. (Jak wielu Polaków za granicą) Lubił sobie zajarać,miał narzeczoną pf ale siedział cały czas na portalach randkowych. W Slubicach prawdopodobnie mieszkała dziewczyna poznana w sieci. Nic więcej nie wiem może był chory i miał epizody schizofrenii albo złamał się takim zyciem wcześniej tez miał niezle jazdy z okoliczną wariatką. Siostra po fakcie taka kochana a nie raz kłóciła się o to co rodzice „jej przepiszą” więc nie zdziwiłabym się gdyby Siostra i jej fagas maczali w tym palce. Ale to tylko moje prywatne ustalenia.

  6. Jest jeszcze jedno ale jak rozumiem ten Chutkow to raczej wioska. Jakim wiec cudem nawet jeśli to było w nocy niepostrzeżenie dostał się do niej i dotarł do rodzimej stodoły? Nie wzbudzając nawet uwagi wszedobylskich w takich miejscach psów?

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *