D.B. Cooper – co stało się z legendarnym porywaczem samolotu?

Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2023

()
D.B. Cooper - portret pamięciowy
D.B. Cooper – portret pamięciowy

Bardzo rzadko przestępcy wzbudzają w nas pozytywne uczucia. Sprawa D.B. Coopera jest uznawana za wyjątek od tej zasady. Jest to też jedna z moich ulubionych nierozwiązanych zagadek kryminalnych.

W listopadzie 1971 roku mężczyzna wsiadł na pokład samolotu. Dan Cooper zachowywał się i wyglądał jak kulturalny biznesmen w średnim wieku. Pośród innych pasażerów wyróżnił się jednak tym, że… miał przy sobie bombę. Tajemniczy porywacz samolotu chciał spełnienia kilku jego żądań. Gdy władze posłusznie wypełniły wszystkie z nich, mężczyzna wyskoczył niespodziewanie z lecącego samolotu. Jakie były jego dalsze losy? Zapraszam tradycyjnie do lektury!

Przenieśmy się w czasie do środy 24 listopada 1971 roku. Był to dzień przed świętem dziękczynienia. Wielu Amerykanów podróżowało wówczas po całym kraju, chcąc spędzić kolejny dzień w gronie bliskich. Jednym z podróżnych był mężczyzna, który w kasie biletowej podał nazwisko Dan Cooper. W kontekście dalszych zdarzeń, należy przyjąć, że nie była to jego prawdziwa tożsamość. Na potrzeby naszej historii tak właśnie będę jednak nazywał głównego bohatera.

Warto dodać, że w latach 70. zakup biletów lotniczych wyglądał zupełnie inaczej niż dziś. Wystarczyło bowiem podać tylko swoje imię i nazwisko. Nikt nie weryfikował nawet tożsamości na podstawie jakiegokolwiek dokumentu. Nie obowiązywały też wtedy kontrole bezpieczeństwa, jakie znamy z obecnych czasów. Co prawda zaostrzenie procedur kojarzymy z następstwem zamachów z 11 września 2001 roku. Niepojęte wydaje się jednak to, że kilkadziesiąt lat temu nie trzeba było nawet pokazać paszportu lub innego dokumentu ze zdjęciem.

Wylot z Portland i opis Coopera

samolot Boeing 727
samolot Boeing 727

W każdym razie Dan Cooper kupił bilet na samolot, który wylatywał z Portland (stan Oregon, USA). Był to lot numer 305 do Seattle (stan Waszyngton, USA). Przewoźnikiem były linie lotnicze Northwest Orient. Później zmieniły one nazwę na Northwest Airlines, które są obecnie częścią Delta Air Lines. Cooper wsiadł na pokład Boeinga 727-100 i zajął miejsce z tyłu samolotu. Miało ono oznaczenie „18C”.

Bohater tej historii został później przez świadków określony jako wysoki czterdziestokilkuletni mężczyzna. Szacuje się, że miał około 178-183 cm wzrostu. Cooper założył tego dnia elegancki ciemny garnitur. Jego biała koszula z kołnierzykiem była starannie wyprasowana. Miał również zawiązany czarny krawat ze spinką z masy perłowej. Do tego założył czarny płaszcz, a na nogach miał mokasyny. Podczas lotu w pewnym momencie mężczyzna założył też okulary słoneczne. Chciał zapewne w ten sposób utrudnić późniejsze ustalenie jego wyglądu i tożsamości.

Przekazanie informacji o bombie

portret pamięciowy D.B. Coopera w okularach przeciwsłonecznych
portret pamięciowy D.B. Coopera w okularach przeciwsłonecznych

Gdy samolot wystartował z lotniska w Portland, Cooper wręczył karteczkę stewardesie Florence Schaffner. Kobieta pomyślała początkowo, że mężczyzna dał jej swój numer telefonu. Zdarzało się, że pasażerowie podrywali ją w ten sposób. Stewardesa nie była jednak tym zainteresowana, więc schowała od razu kartkę do kieszeni. Nie przeczytała zatem wiadomości.

Dan Cooper zauważył to i zasugerował, że kobieta jednak powinna lepiej przyjrzeć się notatce. Dodał, że ma bombę. Ten niecodzienny argument przekonał oczywiście Schaffner. Okazało się, że liścik zawierał potwierdzenie tego, że w walizce ukryty jest ładunek wybuchowy. Porywacz poinformował, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to zdetonuje bombę. Mężczyzna poprosił też stewardesę, żeby usiadła obok niego i postępowała zgodnie z jego poleceniami.

Notatka zawierała żądanie przekazania 200 000 dolarów oraz dwóch zestawów spadochronów. W każdym z nich miał się znajdować jeden spadochron główny i jeden awaryjny. Według instrukcji pieniądze oraz sprzęt do skoku ze spadochronem miały zostać dostarczone, gdy samolot wyląduje na lotnisku w Seattle. Porywacz zadeklarował, że w przeciwnym wypadku zdetonuje ładunek wybuchowy.

Ustalenie planu działania

lotnisko Seattle-Tacoma
lotnisko Seattle-Tacoma

Kiedy stewardesa poinformowała resztę załogi o całej sytuacji, pilot William Scott skontaktował się z pracownikami lotniska Seattle-Tacoma. Ci z kolei przekazali wiadomość policji oraz FBI. Agenci federalni skontaktowali się natomiast z prezesem linii Northwest Airlines, Donaldem Nyropem. Mężczyzna zalecił, by piloci współpracowali z porywaczem.

Scott nakazał stewardesie, aby wróciła na miejsce obok Coopera i upewniła się czy bomba jest prawdziwa. Mężczyzna otworzył walizkę i pokazał Schaffner, że w środku znajduje się m.in. duża bateria oraz przewody. Kobiecie wyglądało to na bombę. Florence wróciła więc do kokpitu. Przekazała pilotowi, że musi wstrzymać się z lądowaniem. Samolot zaczął więc krążyć nad zatoką Puget. Pasażerom przekazano, że z powodów technicznych lądowanie zostało opóźnione. Nie wspomniano nic o porywaczu, żeby na pokładzie nie wybuchła panika.

Piloci czekali na to, aż FBI zgromadzi i dostarczy okup oraz spadochrony. W tym czasie kompletowano „zamówienie”. Trochę to trwało, ponieważ agenci federalni rejestrowali numery seryjne każdego z 10 000 banknotów. Zdecydowano się bowiem wypłacić 200 000 $ nie w studolarówkach, lecz w banknotach dwudziestodolarowych. Przedstawiciele służb pomyśleli, że worek wypełniony pieniędzmi będzie większy i cięższy, a tym samym bardziej problematyczny dla Coopera.

Lądowanie Boeinga 727 i przekazanie pieniędzy

porwany samolot na lotnisku w Seattle
porwany samolot na lotnisku w Seattle

O 17:24 kontrola ruchu lotniska nawiązała łączność ze Scottem. Pilota poinformowano, że wszystkie rzeczy, jakich zażądał porywacz, zostały dostarczone. Cooper udzielił więc kapitanowi pozwolenia na lądowanie. Samolot zakończył trasę na pasie lotniska Seattle-Tacoma o 17:39. Porywacz poinstruował pilota, by statek powietrzny zatrzymał się w odległej części lądowiska. Dodatkowo okna miały zostać zasłonięte. Mężczyzna obawiał się bowiem, że może stać się celem policyjnych snajperów.

schody rufowe Boeinga 727
schody rufowe Boeinga 727

Cooper nakazał, aby jedna osoba dostarczyła okup oraz spadochrony. Wybrańcem był jeden z pracowników linii Northwest Orient, który czekał przy tylnych schodach do samolotu. Następnie wręczył pieniądze i sprzęt stewardesie Mucklow. Kilka minut później porywacz uwolnił wszystkich 36 pasażerów oraz stewardesę Schaffner. Pilot Scott, pierwszy oficer Bob Rataczak, stewardesa Mucklow oraz mechanik pokładowy H.E. Anderson nie dostali natomiast pozwolenia na opuszczenie samolotu.

Plany Coopera i jego żądanie czterech spadochronów stanowiły zagadkę dla FBI. Agenci zastanawiali się czy Cooper miał na pokładzie wspólnika. Inna teoria głosiła, że spadochrony mają być przeznaczone dla członków załogi, których pozostało właśnie czterech. Agencji specjalni byli też zaskoczeni. Do tej pory nikt nie próbował wcześniej skakać ze spadochronem z porwanego samolotu cywilnego.

Samolot z Cooperem i załogą startuje raz jeszcze

członkowie załogi porwanego samolotu
członkowie załogi porwanego samolotu

Samolot został zatankowany W tym czasie Cooper dokładnie sprawdził otrzymane pieniądze i spadochrony. Razem z załogą zaczął też ustalać szczegóły dotyczące trasy. Porywacz chciał wystartować około 19:40 i lecieć do Mexico City, czyli stolicy Meksyku. Prędkość miała zgodnie z planem Coopera wynosić 185 km/h, a wysokość nie więcej niż 3000 m. Należy w tym momencie dodać, że standardowa wysokość przelotowa mieści się w zakresie 7600-11 000 m. Przeciętna prędkość podczas lotu odrzutowca jest również kilka razy większa.

Pierwszy oficer Rataczak odparł na to, że przy takich parametrach samolot pasażerski może pokonać zaledwie 1600 km. Rozważano kilka scenariuszy. Ostatecznie porywacz zgodził się na lądowanie w Reno, w stanie Nevada. Odrzutowiec miał tam zostać zatankowany. Trasa lotu wiodła przez Góry Kaskadowe. Cooper poinstruował też pilota, by kabina samolotu nie znajdowała się pod ciśnieniem. Oznaczało to, że na wysokości 3000 m można było normalnie oddychać przy równym ciśnieniu w kabinie i na zewnątrz. Takie działanie miało też zapobiec gwałtownemu przepływowi powietrza przy próbie opuszczenia Boeinga podczas lotu.

załoga Boeinga 727 na konferencji prasowej
załoga Boeinga 727 na konferencji prasowej

Niedługo po ponownym starcie Cooper nakazał stewardesie Mucklow, która mu towarzyszyła, by dołączyła do reszty załogi w kokpicie. Kobieta zanim tam weszła, zdążyła jeszcze zauważyć kątem oka, że porywacz przywiązuje sobie coś do talii. Wyglądało to podobno na linę. Chwilę później w kabinie pilota zaczęła się świecić jedna z kontrolek. Sygnalizowała ona, że Cooper uruchomił mechanizm tylnych schodów. Scott zapytał wówczas przez interkom, czy porywacz oczekuje od załogi jakichś działań. Mężczyzna zaprzeczył.

Po chwili załoga zauważyła zmianę ciśnienia w kabinie. Okazało się, że schody znajdujące się z tyłu samolotu wysunęły. Dzięki temu Cooper mógł wyskoczyć z lecącego odrzutowca. Uważa się, że miało to miejsce około 20:13 nad południowo-zachodnią częścią stanu Waszyngton. Gdy porywacz opuścił niespodziewanie pokład Boeinga, na zewnątrz panowała gwałtowna burza. Słońce zaszło już wcześniej, więc było też ciemno. Z powodu bardzo ograniczonej widoczności skoku nie zauważyli piloci dwóch myśliwców F-106. Samoloty wojskowe podążały bowiem śladem porwanego Boienga. Jeden leciał nad, a drugi pod porwanym statkiem powietrznym

Rozpoczęcie śledztwa przez FBI

krawat D.B. Coopera
krawat D.B. Coopera

Około 22:15, czyli prawie 2,5 godziny po starcie z lotniska Seattle-Tacoma, Boeing 727 wylądował w Reno. Lotnisko było otoczone przez agentów FBI i lokalną policję. Służby zdecydowały się na to, mimo że pilot poinformował, że Cooper wyskoczył z samolotu. Agenci federalni weszli na pokład maszyny, by poszukiwania pozostawionych dowodów. Odkryto wiele odcisków palców (które mogły należeć do porywacza lub innych osób), krawat ze spinką i dwa z czterech spadochronów. Odnaleziono również osiem niedopałków papierosów firmy Raleigh, które jednak zaginęły jakiś czas później. Dokładnie przeszukano wnętrze odrzutowca, jednak nie odnaleziono nigdzie porywacza. Wraz z nim brakowało jego walizki, torby z okupem oraz dwóch spadochronów.

torba na spadochron, którą porywacz zostawił w samolocie
torba na spadochron, którą porywacz zostawił w samolocie

Badający sprawę przesłuchali też osoby, które miały kontakt z porywaczem. Świadkowie opisali zachowanie oraz wygląd mężczyzny. Na tej podstawie sporządzono portret pamięciowy Coopera. Rysopisy wskazane przez członków załogi były zbieżne. Na tej podstawie przyjmuje się, że rzeczywisty wygląd mężczyzny był bardzo zbliżony do efektu pracy policyjnych rysowników.

FBI chciało jak najszybciej rozwiązać sprawę. Na początku próbowano ustalić, czy podane przez porywacza imię i nazwisko miało jakieś znaczenie. Na tej podstawie śledczy dotarli do mężczyzny z Oregonu, który nazywał się D.B. Cooper. Posiadał on kryminalną przeszłość, choć nie były to poważne przestępstwa. Szybko też ustalono, że nie był on w żaden sposób powiązany z całym zdarzeniem. Dziennikarz lokalnej gazety, James Long, relacjonował ten wątek. Dopuścił się jednak pomyłki i w artykule nazwał porywacza D.B. Cooperem, a nie Danem Cooperem. Błąd ten powtórzyło wielu innych dziennikarzy, a o sprawie zrobiło się naprawdę głośno. Z tego powodu wszyscy zaczęli nazywać sprawcę D.B. Cooperem i tak też zostało do dziś.

Odnalezienie części pieniędzy z okupu

znalezione banknoty
znalezione banknoty

W lutym 1980 roku ośmioletni Brian Ingram spędzał wraz z rodziną wakacje nad rzeką Columbia w miejscu znanym jako Tina (wg innych źródeł Tena) Bar. 10 lutego chłopiec rozgarniał dłońmi piasek na brzegu rzeki, aby rozpalić ognisko. Nieoczekiwanie Brian natrafił wówczas na trzy zwitki pieniędzy o łącznej wartości 5800 dolarów. Znalezisko zgłoszono policji.

Agenci FBI zbadali pieniądze i potwierdzili, że pochodziły one z okupu. Banknoty znajdowały się w takiej samej kolejności, w jakiej otrzymał je porywacz. Znamienne było to, że w jednym rulonie brakowało dziesięciu dwudziestodolarowych banknotów. Gotówka uległa częściowemu zniszczeniu z powodu długotrwałego wpływu wilgoci. Gumki, którymi banknoty były związane, znajdowały się natomiast w dobrym stanie.

Brian Ingram z rodzicami (H. Dwayne i Patricia Ingram)
Brian Ingram z rodzicami (H. Dwayne i Patricia Ingram)

Odkrycie to zapoczątkowało wiele nowych hipotez. Ostatecznie pojawiło się jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Zastanawiano się przede wszystkim, jak długo banknoty się tam znajdowały. Nie udało się określić precyzyjnie, kiedy mogło to nastąpić. Przyjmuje się, że najprawdopodobniej pieniądze dostały się do wody co najmniej kilka miesięcy po porwaniu. Niektórzy badacze i pasjonaci sprawy uważają, że to sam Cooper podrzucił po czasie część okupu, żeby zmylić tropiących go agentów FBI. Czy tak było faktycznie? Nie potwierdzono tego ani nie zaprzeczono.

Federalne Biuro Śledcze postanowiło zachować trzynaście banknotów. Był to jeden z dwóch namacalnych dowodów w tej sprawie, który znaleziono poza porwanym Boeingiem. Drugim była tabliczka z instrukcją opuszczania tylnych schodów w Boeingu 727. Przedmiot ten został odkryty w listopadzie 1978 roku przez myśliwego. Mężczyzna znalazł tabliczkę w pobliżu drogi leśnej, około 21 km na wschód od Castle Rock w stanie Waszyngton. Miejsce to znajdowało się na trasie, którą pokonał samolot porwany przez Copera.

W 1986 roku reszta odnalezionych pieniędzy z okupu została podzielona po równo między ubezpieczyciela linii Northwest Orient i rodzinę Ingramów. W 2008 roku Brian Ingram postanowił wystawić piętnaście swoich banknotów na aukcji. Zostały one ostatecznie sprzedane za 37 000 dolarów.

Próby ustalenia tożsamości Coopera

komiks "Dan Cooper" z bohaterem skaczącym ze spadochronem
komiks „Dan Cooper” z bohaterem skaczącym ze spadochronem

Agenci federalni przypuszczali, że pseudonim Coopera wywodził się od popularnej belgijskiej serii komiksów, które wydawano w języku francuskim. Występował w nich tytułowy bohater Dan Cooper. Postać ta była pilotem Królewskich Kanadyjskich Sił Powietrznych. Komiksowy Dan Cooper brał udział w licznych heroicznych misjach. Co istotne, zdarzało mu się także skakać ze spadochronem.

Wspomniane komiksy nigdy nie zostały przetłumaczone na język angielski. Nie dystrybuowano ich także w Stanach Zjednoczonych. Spekulowano, że przestępca zetknął się z nimi prawdopodobnie podczas służby wojskowej w Europie. Mężczyzna mógł też mieć powiązania z Kanadą, w której jednym z języków urzędowych jest również francuski. Kolejnym argumentem za tą hipotezą było to, że bohater komiksów należał właśnie do armii kanadyjskiej. Również w tym przypadku nie udało się natomiast znaleźć dowodów, które potwierdzałyby tę teorię.

baza sił powietrznych McChord
baza sił powietrznych McChord

Cooper wydawał się znać okolice Seattle. Przypuszczano też, że mógł był weteranem Amerykańskich Sił Powietrznych. Rozpoznał bowiem miasto Tacoma z powietrza, gdy odrzutowiec okrążał zatokę Puget Sound. Powiedział też stewardesie Mucklow, że baza sił powietrznych McChord znajduje się około 20 minut jazdy samochodem od lotniska Seattle-Tacoma. Była to informacja, o której zdecydowana większość cywilów nie miałaby pojęcia.

Spekulowano, że sytuacja finansowa porywacza była najprawdopodobniej rozpaczliwa. Tak pomyślał emerytowany główny śledczy FBI, Ralph Himmelsbach. Jego zdaniem oszuści i inni przestępcy kradnący duże sumy pieniędzy, prawie zawsze robią to, ponieważ pilnie ich potrzebują. Osoby dysponujące środkami finansowymi, nie ryzykowałaby bowiem złapania i dotkliwej kary. Istniał też jeszcze jeden scenariusz. Cooper mógł być poszukiwaczem wrażeń, który dokonał historycznego skoku wyłącznie po to, aby udowodnić, że jest to możliwe.

Potencjalni sprawcy porwania samolotu

Podczas dochodzenia trwającego kilka dekad FBI miało na swojej długiej liście kilkuset podejrzanych. Przybliżę sylwetki tylko kilku najbardziej znanych i przypominających w największym stopniu Coopera.

Richard McCoy Jr.

Richard McCoy Jr.
Richard McCoy Jr.

Jednym z głównych podejrzanych był Richard Floyd McCoy Jr. (1942-1974), który był weteranem wojennym. Mężczyzna dwukrotnie służył w amerykańskiej armii podczas wojny w Wietnamie. W trakcie drugiego pobytu był pilotem śmigłowca, więc miał wiedzę i doświadczenie związane z lotnictwem. Po zakończeniu służby wojskowej został chorążym w Gwardii Narodowej stanu Utah. Co ważne, uwielbiał skakać ze spadochronem.

7 kwietnia 1972 roku McCoy dokonał najbardziej znanego z kilku porwań zainspirowanych wyczynem niezidentyfikowanego sprawcy. 30-latek wsiadł na pokład Boeinga 727 należącego do linii United Airlines. Byl to zatem ten sam model samolotu, którym leciał D.B. Cooper. Odrzutowiec wylatywał tym razem z Denver w stanie Kolorado. McCoy groził, że ma przy sobie granat i broń palną. Mężczyzna straszył, że w razie potrzeby użyje. Później okazało się, że granat był w rzeczywistości przyciskiem do papieru, a pistolet nie był naładowany.

porównanie wyglądu Richarda McCoya z portretem pamięciowym
porównanie wyglądu Richarda McCoya z portretem pamięciowym

McCoy Jr. zażądał czterech spadochronów i 500 000 dolarów. Pieniędze i spadochrony dostarczono na międzynarodowe lotnisko w San Francisco. Porywacz rozkazał następnie pilotom, by wystartowali ponownie. Mężczyzna wyskoczył z samolotu w okolicach miasta Provo w stanie Utah. McCoy podobnie jak Cooper nie ustrzegł się błędów. Pozostawił bowiem odręczny plan porwania oraz odciski palców na czasopiśmie, które czytał.

Porywcz długo nie nacieszył się jednak swoim sukcesem. Został aresztowany zaledwie dwa dni później, czyli 9 kwietnia. Miał wówczas przy sobie pieniądze z okupu co stanowiło niezbity dowód jego winy. Za swój czyn McCoy został skazany na 45 lat pozbawienia wolności. Dwa lata później 32-latek uciekł z więzienia w Lewisburgu wraz z kilkoma wspólnikami. Odnaleziono go trzy miesiące później w Virginia Beach, gdzie przestępca został zastrzelony przez jednego z agentów FBI.

list gończy FBI za Richardem McCoyem
list gończy FBI za Richardem McCoyem

Do dziś istnieją wąpliwości, czy McCoy był faktycznie Cooperem, czy jedynie jednym z jego naśladowców. Za tą pierwszą teorią przemawiają niewątpliwe podobieństwa między dwoma sprawami. Rodzina mężczyzny uważała też, że krawat oraz spinka z masy perłowej pozostawione w samolocie przez Coopera należały do McCoya.

Federalne Biuro Śledcze skreśliło natomiast mężczyznę z listy podejrzanych. Głównym powodem były znaczące rozbieżności w wieku i rysopisie. Uznano też, że McCoy był zbyt dobrym skoczkiem spadochronowym. Zdaniem ekspertów osoba o takim doświadczeniu nie zdecydowałaby się na opuszczenie samolotu w warunkach atmosferycznych, jakie panowały podczas pierwszego porwania.

Ponadto znaleziono dowody na to, że McCoy przebywał w Las Vegas w dniu porwania Boeinga lecącego do Seattle. Dzień później znajdował się nastomiast w swoim domu w Utah, gdzie zjadł z rodziną uroczysty obiad z okazji Święta Dziękczynienia. Co ciekawe sam McCoy nigdy nie potwierdził ani nie zaprzeczył, że to on był Cooperem.

Kenneth Peter Christiansen

Kenneth Peter Christiansen
Kenneth Peter Christiansen

W 2003 roku mieszkaniec Minnesoty, Lyle Christiansen, obejrzał dokument telewizyjny o D.B. Cooperze. Nabrał wówczas przekonania, że jego brat Kenneth (1926-1994) mógł być porywaczem. Najpierw poinformował o tym FBI. Skontaktował się również z reżyserką filmową Norą Ephron. Mężczyzna miał nadzieję, że nakręci ona film, w którym przedstawi tę teorię. Wysiłki Lyle’a okazały się nieskuteczne. Wówczas zatrudnił prywatnego detektywa. Był nim Skipp Porteous z Nowego Jorku. W 2010 roku detektyw opublikował książkę, która miała przekonać czytelników, że to Kenneth Christiansen był D.B. Cooperem.

Brat Lyle’a wstąpił do wojska w 1944 roku i został przeszkolony jako spadochroniarz. II wojna światowa wkórtce zakończyła się. Mężczyzna wykonywał jednak skoki treningowe podczas stacjonowania w Japonii pod koniec lat 40-tych. W 1954 roku Christiansen zaczął pracę w Northwest Orient jako mechanik. Następnie został stewardem, a potem ochmistrzem w Seattle.

porównanie wyglądu Kennetha Christiansena z portretem pamięciowym sprawcy
porównanie wyglądu Kennetha Christiansena z portretem pamięciowym sprawcy

W 1971 roku Christiansen miał 45 lat, ale był niższy (173 cm), szczuplejszy (68 kg) i posiadał jaśniejszą karnację niż opisywany przez świadków Cooper. Christiansen podobnie jak porywacz palił papierosy i lubił bourbona. Stewardesa Florence Schaffner powiedziała dziennikarzom, że Kenneth przypominał jej porywacza bardziej niż inni podejrzani, których zdjęcia widziała. Kobieta nie była jednak w stanie ostatecznie potwierdzić, że to właśnie on był sprawcą porwania.

Pomimo rozgłosu, jaki wywołała książka Porteousa i dokument telewizyjny z 2011 roku, FBI podtrzymuje swoje stanowisko, że Christiansen nie może być uznany za głównego podejrzanego. Badający sprawę twierdzili, że mężczyzna nie był dostatecznie podobny do wizerunku z portretu pamięciowego. Christiansena miał też mieć większe doświadczenie spadochroniarskie niż Cooper. Brakowało też jakichkolwiek dowodów potwierdzających winę domniemanego sprawcy.

Sheridan Peterson

porównanie wyglądu Sheridana Petersona z portretem pamięciowym sprawcy
porównanie wyglądu Sheridana Petersona z portretem pamięciowym sprawcy

Sheridan Peterson (1926-2021) służył w Korpusie Piechoty Morskiej podczas II wojny światowej. Później mężczyzna pracował jako redaktor techniczny w firmie Boeing w Seattle. Śledczy zakwalifikowali Petersona do grona podejrzanych wkrótce po całym zajściu. Przyczyną było doświadczenie mężczyzny jako skoczka spadochronowego i zamiłowanie do podejmowania ryzyka. Sheridan był także dość podobny do opisu Coopera. Jego wiek (44 lata) również zgadzał się z relacją świadków.

Peterson często przekomarzał się z mediami na temat tego, czy to naprawdę on był Cooperem. Przedsiębiorca Eric Ulis, który przez wiele lat prowadził hobbistyczne śledztwo w tej sprawie, twierdził, że jest „w 98% przekonany”, że Sheridan był Cooperem. Gdy agenci FBI zaczęli badać wnikliwie taką możliwość, Peterson upierał się, że w czasie porwania samolotu przebywał w Nepalu.

Najnowsze ustalenia w sprawie porwania samolotu

bilet lotniczy D.B. Coopera
bilet lotniczy D.B. Coopera

Pod koniec 2007 roku ogłoszono publicznie, że częściowy profil DNA został uzyskany w 2001 z próbek znalezionych na krawacie Coopera. Jednocześnie FBI przyznało, że nie ma pewności, iż materiał genetyczny należał do porywacza. Prowadzący śledztwo przedstawili również wcześniej niepublikowane dowody. Wśród nich znalazł się m.in. bilet lotniczy Coopera z pamiętnego lotu 305.

widłak goździsty
widłak goździsty

FBI ujawniło też, że porywacz wybrał przestarzały spadochron wojskowy. Lepszym rozwiązaniem wydawał się profesjonalny spadochron sportowy, którym można było lepiej manewrować w powietrzu. Cooper jako spadochron rezerwowy miał też wybrać atrapę. Był to zaszyty spadochron, którego używano demonstracji w klasie. Zdaniem agentów federalnych doświadczony skoczek rozpoznałby, że nie nadaje się on do użytku. Porywacz samolotu użył też linki ze sprawnego spadochronu, który skakał, do zabezpieczenia torby z pieniędzmi.

W marcu 2009 roku FBI ujawniło, że Tom Kaye, paleontolog z Muzeum Historii Naturalnej i Kultury w Seattle stanął na czele nowej grupy badawczej. Zespół ten nazwano „Cooper Research Team”. Jego członkowie przeanalizowali ponownie istotne aspekty sprawy. Do badań wykorzystano GPS, zdjęcia satelitarne i inne nowoczesne technologie, które były niedostępne w 1971 roku. Co prawda nie udało się uzyskać wielu nowych przełomowych informacji. Za pomocą mikroskopii elektronowej zbadano natomiast setki drobnych cząsteczek na krawacie Coopera. Wyniki były interesujące. Zidentyfikowano zarodniki rośliny z rodziny widłakowatych (Lycopodium). Przyjmuje się, że prawdopodobnie pochodziły one z jakiegoś leku. Odnaleziono też ślady metali: bizmutu i aluminium.

tytan, czyli metal znaleziony na krawacie Coopera
tytan, czyli metal znaleziony na krawacie Coopera

W listopadzie 2011 roku Kaye ogłosił, że na krawacie znaleziono również ślady czystego tytanu. Metal ten był znacznie rzadziej używany w przemyśle w latach 70. niż obecnie. Wykorzystywano go wówczas w zakładach produkujących metale. Firmy chemiczne używały natomiast tytan, który w połączeniu z aluminium służył do przechowywania wyjątkowo żrących substancji. Na tej podstawie domniemano, że Cooper mógł pracować w zakładzie wytwarzającym metale lub przedsiębiorstwie chemicznym.

W styczniu 2017 roku poinformowano natomiast, że wśród cząstek z krawata zidentyfikowano również rzadkie minerały takie jak siarczek ceru i strontu. W latach 70. wykorzystywano je w specjalnych projektach Boeinga Mogło to wyjaśniać wiedzę Coopera z zakresu budowy porwanego samolotu. Wspomniane związki chemiczne wykorzystywały też fabryki produkujące kineskopy. W Portland były przynajmniej dwie takie firmy: Teledyne i Tektronix. Istniała możliwość, że porywacz pracował w jednej z nich. Nie udało się jednak potwierdzić tych informacji (a w każdym razie nie ogłoszono tego publicznie).

Spokój i opanowanie porywacza

D.B. Cooper
D.B. Cooper

Warto dodać, że podczas oczekiwania na gotówkę i spadochorony Cooper, jak gdyby nigdy nic, popijał burbona z sodą cytrynowo-limonową. Mężczyzna palił też papierosy, ponieważ w latach 70. nie było to zabronione w samolotach. Już po całym zdarzeniu o porywaczu opowiedziała Tina Mucklow. Kobieta była stewardesą, która spędziła z Cooperem najwięcej czasu.

Mucklow opisała mężczyznę jako miłego i spokojnego. Nie zachowywał się jak typowy porywacz, którego wyobrażamy sobie zazwyczaj jako agresywnego, brutalnego i nabuzowanego adrenaliną przestępcę. Porywacz zapłacił nawet za swoje drinki, a nawet zostawił napiwek. Zażądał też, żeby załodze dostarczono posiłek po wylądowaniu w Seattle. Ostatecznie nikomu z pasażerów ani członków załogi nie stała się krzywda.

Wszystkie te aspekty sprawiają, że D.B. Cooper cieszy się opinią jednego z najbardziej lubianych przestępców w historii. Niewątpliwą sławę przyniosło mu też to, że FBI nigdy nie udało się odkryć jego prawdziwej tożsamości. Służby nie pojmały mężczyzny ani nie odnalazły jego ciała. Cooper pozostaje do dziś jedynym porywaczem samolotu w historii USA, którego nie udało się schwytać. Jest to też jedyna sprawa tego typu na świecie, której nie udało się wyjaśnić. Zuchwała akcja porywacza zakończyła się dotkliwym policzkiem, który został wymierzony FBI. Ta niesamowita historia rozpala wyobraźnię wielu pasjonatów, próbujących poznać prawdziwą tożsamość sprawcy i jego dalsze losy. Miejmy nadzieję, że któregoś dnia uda nam się poznać rozwiązanie tej zagadki.

Podobał Ci się artykuł? Oceń go!

Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:

Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!

Aż tak źle? 😉

Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.

Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)

Komentarze:

    1. Cześć Aga, dzięki za miłe słowa 🙂 Masz rację, był podobny. Chociaż na dobrą sprawę każdy z przedstawionych podejrzanych trochę przypominał porywacza. Jednocześnie żaden z nich nie był na tyle podobny, żeby można było stwierdzić, że to na pewno on. Może to też wynikać z niedoskonałości samego portretu pamięciowego.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

15 − siedem =