Ostatnia modyfikacja: 13 września 2022

Rebecca Mawii Zahau urodziła się 15 marca 1979 w Birmie (obecnie Mjanma). Jej rodzinne miasto, czyli Falam w stanie Chin, znajdowało się w północno-zachodniej części kraju. Ojcem kobiety był Khua Hnin Thang a matką Zung Tin Par, którą nazywano Pari. Rebecca miała trzy siostry – starszą Mary Zahau-Loehner, młodszą Snowem Horwath oraz nastoletnią jeszcze Xenę Zahau.
Rodzina była wyznania protestanckiego. Z powodów ekonomicznych wszyscy z czasem przeprowadzili się do Nepalu, a potem Niemiec. Ostatecznie członkowie rodziny zamieszkali w USA. Przeprowadzka ta miała miejsce jakieś dziesięć lat przed śmiercią Rebeki. Rodzice i większość członków rodziny Zahau osiedliła się w Saint Joseph w stanie Missouri.
Rebecca skończyła w Stanach Zjednoczonych studia i rozpoczęła pracę jako technik okulistyczny. W 2002 roku kobieta poślubiła 36-letniego wówczas studenta pielęgniarstwa, Neila Nalepę, który pochodził ze Scottsdale w Arizonie. Para rozwiodła się w lutym 2011 roku.

Wcześniej, bo w 2008 roku, Zahau zaczęła spotykać się z Jonah Shacknaiem, który był jej pacjentem. Mężczyzna był dyrektorem generalnym firmy farmaceutycznej Medicis Pharmaceutical. Biznes Shacknaia świetnie prosperował i mężczyzna szybko został milionerem. Z racji tego Jonah przekonał z czasem swoją partnerkę, by rzuciła pracę. Kobieta początkowo się wahała, ponieważ wspomagała finansowo swoją rodzinę. Shacknai zadeklarował się jednak, że te obowiązki weźmie na siebie, co faktycznie uczynił.
Jak to często bywa, pieniądze nie szły jedna w parze z udanym życiem rodzinnym. Jonah miał już za sobą dwa małżeństwa. Pierwsze – z Kimberly James – zakończyło się rozwodem i trzyletnią walką o opiekę nad dwójką ich dzieci. Mężczyzna miał z drugą żoną, Diną Romano, syna Maxfielda Aarona Shacknaia. Chłopak, na którego wszyscy mówili po prostu Max, urodził się w 7 czerwca 2005 roku.
Zanim przejdziemy do dwóch tragicznych wydarzeń, warto wspomnieć jeszcze o dziwnym incydencie, który wydarzył się dwa lata wcześniej. W sierpniu 2009 roku Zahau została aresztowana za kradzież biżuterii o wartości tysiąca dolarów w sklepie Macy’s w Phoenix w Arizonie. Kobieta przyznała się do winy i zapłaciła 500 dolarów kary.
Jej zachowanie było o tyle osobliwe, że spotykała się już wówczas z Jonah, który był niezwykle zamożnym człowiekiem. Jednocześnie Rebecca jeszcze pracowała i posiadała własne pieniądze. Zrezygnowała bowiem z pracy za namową swojego partnera w 2010 roku. Ciężko zatem wytłumaczyć tę kradzież, biorąc pod uwagę, że kobieta mogła kupić sama taką biżuterię albo zwyczajnie poprosić o to Jonah, który z pewnością chętnie podarowałby ukochanej taki prezent.
Tragiczny wypadek (?) Maxa

W poniedziałek 11 lipca 2011 roku Rebecca, jej najmłodsza siostra Xena oraz Max przebywali w rezydencji Spreckels w Coronado w Kalifornii. Pełniła ona rolę letniej posiadłości, w której zazwyczaj mieszkała Zahau. Jonah również był wtedy w Coronado, lecz opuścił na pewien czas dom i udał się na siłownię. Siostry opiekowały się więc jego synem.
W pewnym momencie Rebecca, która była wówczas podobno w łazience, usłyszała przeraźliwy huk. Wybiegła więc z toalety i znalazła Maxa leżącego na podłodze. Obok leżał żyrandol, który spadł z sufitu oraz hulajnoga. Chłopak często jeździł na niej, nawet wewnątrz domu.
Wyglądało na to, że Max prawdopodobnie podczas jazdy przeleciał przez barierkę i spadł piętro niżej na balustradę, zahaczając o wiszącą lampę. Xena równie szybko pojawiła się w pobliżu. Okazało się, że też nie widziała całego zdarzenia (podobno brała prysznic). Nastolatka zadzwoniła na pogotowie. Jej siostra, która pracowała w służbie zdrowia i posiadała odpowiednie kwalifikacja, udzieliła natomiast pierwszej pomocy.

Gdy karetka przyjechała, Max nie oddychał i był nieprzytomny, więc zabrano go do szpitala. Okazało się tam, że jego rdzeń kręgowy został poważnie uszkodzony. Ostatecznie chłopak zmarł 16 lipca, czyli pięć dni po upadku. Podano, że przyczyną zgonu było uszkodzenie mózgu spowodowane jego niedotlenieniem. Niestety nie udało się uzyskać pewności, co przydarzyło się Maxowi, ponieważ nikt nie widział wypadku.
Rebecca twierdziła potem, że podbiegła do 6-latka i usłyszała, jak wypowiedział on słowo „ocean”. Takie imię miał pies chłopca. Warto też wspomnieć, że z posiadłości roztaczał się widok na Pacyfik. Trudno dociec więc, o co konkretnie chodziło Maxowi, zakładając oczywiście, że Zahau powiedziała prawdę. Można w to wątpić, ponieważ lekarze orzekli potem, że chłopiec przy takich obrażeniach stracił zapewne przytomność od razu po upadku. Po co Rebecca miałaby jednak zmyślić ten szczegół?
26 lipca śledczy uznali śmierć chłopca za wypadek, spekulując, że w jakiś sposób się potknął i przeleciał przez barierkę. Lekarz, który zbadał Maxa przed śmiercią i wykonaniem autopsji, oświadczył jednak, że w to nie wierzy. Wyjaśnił, że zatrzymanie akcji serca i obrzęk mózgu, którego doznał, nie były następstwem upadku.
Śmierć Rebeki Zahau

Kolejnego dnia, czyli 12 lipca, Rebecca odwiozła siostrę na lotnisko. Xena miała bowiem wrócić do domu rodziców. Następnie Zahau odebrała brata Jonah, Adama, który właśnie przyleciał samolotem z Memphis w stanie Tennessee, gdzie mieszkał. Mężczyzna, gdy tylko dowiedział się o wypadku swojego bratanka, zarezerwował najbliższy lot, mimo że bardzo nie lubił podróżować w ten sposób i niemal nigdy tego nie robił. Żywiołem Adama była woda – mężczyzna pracował jako marynarz. Rebecca oraz bracia Shacknai zjedli tego wieczoru kolację z przyjacielem o imieniu Howard. Zahau i Adam wrócili do rezydencji Spreckels. Jonah natomiast zdecydował się na czuwanie przy łóżku Maxa razem z matką chłopca.
Rankiem 13 lipca około 6:45 Adam wszedł do głównej posiadłości. Noc spędził bowiem w domku dla gości. Ku swojemu zdziwieniu zobaczył wtedy nagie ciało Zahau zwisające z balkonu na drugim piętrze. Kobieta miała związane nogi w kostkach oraz ręce. Najdziwniejsze było jednak to, że nadgarstki miała skrępowane za plecami. Rebecca była też zakneblowana. Niebieska koszulka była owinięta wokół jej głowy, a rękawy zawiązano i wepchnięto do ust kobiety. Na jej nogach było też coś, co wyglądało na pozostałości taśmy. Nie znaleziono jej jednak nigdzie w pobliżu.

Adam zadzwonił po pogotowie o 6:48. Był jednak na tyle zdenerwowany, że nie pamiętał dokładnego adresu domu. Chcąc pomóc dyspozytorce, powiedział, że dzień wcześniej wezwano tam karetkę po małego chłopca. Ambulans przyjechał natomiast po Maxa dwa dni wcześniej, więc kobieta nie odnalazła w systemie tego zgłoszenia. W końcu Adamowi udało się podać właściwy adres. Następnie wysłał sms-a do brata, aby poinformować go o zdarzeniu. Zanim przyjechała policja, mężczyzna przeciął linę, na której wisiało ciało Zahau.
Ratownicy medyczni, którzy przybyli na miejsce zdarzenia, stwierdzili śmierć kobiety. Policja zleciła sekcję zwłok i badania toksykologiczne w celu ustalenia przyczyny zgonu. Oczywiście szybko pojawiły się spekulacje o udziale osób trzecich. Śledczy nie znaleźli jednak na miejscu zdarzenia żadnego innego DNA poza DNA Zahau. 2 września departament szeryfa hrabstwa San Diego oficjalnie ogłosił, że Rebecca popełniła samobójstwo.

Wyniki autopsji 32-latki wykazały cztery urazy głowy, co do powstania których zdania były podzielone. Lekarz sądowy z San Diego, Jonathan Lucas, uznał, że faktycznie kobieta mogła uderzyć głową o balkon. Werner Spitz, biegły sądowy, który zeznawał podczas procesu Casey Anthony, powiedział, że istniała taka możliwość. Stwierdził jednak, że musiałby zobaczyć, w jakiej dokładnie pozycji znajdowało się ciało. Konsultant sądowy dr Maurice Godwin wyraził natomiast wątpliwości, twierdząc, że czterokrotne uderzenie się w głowę przy rzekomej próbie samobójczej byłoby raczej niemożliwe.
Druga sekcja zwłok Rebeki została przeprowadzona przez patologa dr. Cyryla Wechta na prośbę rodziny. Wecht zeznał, iż jego zdaniem złamanie kości gnykowej było spowodowane uduszeniem przez osobę trzecią, a nie powieszeniem się w wyniku samobójstwa. W opinii lekarza śmierć Zahau powinna zostać zakwalifikowana jako zabójstwo. Adwokat rodziny Rebeki dodał, że w dochodzeniu śledczych pojawiły się nieścisłości, w tym dowody wskazujące, że kobieta została seksualnie wykorzystana przed śmiercią.

Nadal pozostawała jednak do rozwiązania osobliwa kwestia – dlaczego nadgarstki i stopy Zahau były związane? Szeryf z San Diego, Roy Frank, twierdził, że zdarzały się w przeszłości przypadki, gdy przyszli samobójcy zabezpieczyli sobie nogi i ręce, aby nie zmienić zdania. Policja postanowiła zrobić eksperyment, by ustalić, czy Zahau byłaby w stanie związać się sama w ten sposób. Kobieta o zbliżonym wzroście i wadze owinęła swoje ręce kilka razy liną, wyswobodziła jedną dłoń, następnie ułożyła ręce za plecami, odepchnęła je i zacisnęła wiązanie za pomocą sznurka podobnego do tego, który policja znalazła w rękach Zahau. Udowodniono w ten sposób, że teoretycznie było to możliwe. Czy jednak faktycznie Rebecca to zrobiła?
Kolejną zagadką, była wiadomość, która została namalowana na drzwiach pokoju prowadzącego na balkon, gdzie policja znalazła ciało Zahau. Według byłego męża kobiety napis brzmiał następująco: „Ona go uratowała, czy on może ją uratować”. Śledczy początkowo odmówili potwierdzenia tej informacji. W komentarzu dla mediów szeryf Gore stwierdził tylko, że nie był to wyraźny list samobójczy. Śledczy uznali to jednak ostatecznie za kolejny dowód samobójstwa. Rebecca lubiła bowiem malować. Wykorzystywała do tego właśnie pędzel, który posłużył do stworzenia napisu. Rodzeństwo kobiety twierdziło jednak, że wiadomość nie pasowała do jej stylu pisma. Nalepa stwierdził również, że notatka nie wyglądała na taką, którą mogłaby napisać jego była żona.
Billingi telefoniczne

Policja dostarczyła firmom telekomunikacyjnym Verizon i AT&T nakaz sprawdzenia billingów telefonicznych 32-latki. Zarekwirowano również telefon komórkowy Samsung Focus, który należał do Zahau, jako dowód w sprawie. Według ustaleń AT&T od około 20:00 do 22:00, Zahau rozmawiała i wymieniała SMS-y ze swoją starszą siostrą Mary, która potwierdziła, że Xena bezpiecznie wróciła do domu.
O 22:48 Rebecca otrzymała wiadomość od Niny Romano, siostry bliźniaczki byłej żony Shacknaia. Kobieta chciała ją odwiedzić, by porozmawiać o wypadku Maxa. Zahau nie odpowiedziała jednak na tego smsa. 32-latka sprawdziła swoją pocztę głosową kilka godzin później, o 00:50 i odsłuchała wiadomość. Billingi nie wykazały, kto zostawił tę wiadomość.
Policja przekazała, że dotyczyła ona pogorszenia się stanu zdrowia Maxa. Śledczy nie ujawnili jednak, kto nagrał się na pocztę głosową. Mary zdradziła potem, że śledczy powiedzieli jej, że autorem był Jonah Shacknai. Wiadomość została usunięta. Oznaczało to, że policja i rodzina Zahau nie wiedziały, co dokładnie znajdowało się na nagraniu.
Śledczy początkowo nie włączyli telefonu komórkowego kobiety, obawiając się, że mogą nadpisać w ten sposób ewentualne dowody zawarte w pamięci urządzenia. Śledczy próbowali ustalić, czy dostępne jest oprogramowanie, które pozwoliłoby im zbadać ten model. Ostatecznie nie udało im się znaleźć takiej metody.
15 sierpnia jeden z detektywów włączył telefon i sprawdził jego zawartość. Odkrył, że wspomniana wiadomość głosowa nie została zapisana. Zastanawiające jest to, że policja nie zwróciła się do AT&T, żeby spróbowali odzyskać usunięte nagranie ze swoich serwerów. Na początku października śledczy zakończyli drugie badanie telefonu. Nie odkryli jednak żadnych nowych informacji i ogłosili, że wkrótce zwrócą komórkę rodzinie Zahau.
Wątpliwości co do samobójstwa

Z jednej strony Rebecca miała powody, by popełnić samobójstwo. Najbardziej oczywistym był wypadek Maxa. Kobieta, która traktowała chłopca jak syna, obwiniała siebie o to, że spuściła go z oczu. Z drugiej strony Zahau wiedziała, że 6-latek jest w ciężkim stanie, ale w chwili jej śmierci Max jeszcze żył i była nadzieja na poprawę jego stanu.
Mary Zahau-Loehner, która utrzymywała dobry kontakt ze swoją młodszą siostrą, przyznała, że Rebecca planowała w niedalekiej przyszłości zakończyć swój związek. Jej życie nie było bowiem wcale tak bajkowe, jak można by sądzić. Kobieta zrezygnowała bowiem z pracy, którą lubiła, tracąc jednocześnie niezależność finansową. Co prawda miała dużo wolnego czasu, jednak poświęcała go głównie na załatwianie codziennych spraw, opiekę nad Maxem czy sprzątanie pokaźnych rozmiarów rezydencji.
Do tego dochodziły jeszcze konflikty z dwójką dzieci Shacknaia z pierwszego małżeństwa, które nie tolerowały dużo młodszej partnerki ich ojca. Negatywnie nastawione do Zahau były też dwie wcześniejsze żony Jonah, które prawdopodobnie zazdrościły jej zwyczajnie urody i wieku. Jedyną osobą, która naprawdę lubiła 32-latkę, był Max.

Rodzina i prawnicy Rebeki zakwestionowali wiele dowodów znalezionych na miejscu zdarzenia, które doprowadziły policję do wniosku, że śmierć kobiety nastąpiła w wyniku samobójstwa. Bliscy uważali również, że Zahau nie zrobiłaby tego ze względu na jej poglądy religijne i silne więzy z rodziną.
Szczególnie nieprawdopodobne wydaje się to, że miałaby zdecydować się na samobójstwo, wiedząc, że jej nagie ciało zobaczą bliscy, sąsiedzi czy przedstawiciele służb. Kolejnym argumentem, który przeczył temu, że kobieta zabiła się sama, były statystyki. Kobiety znacznie rzadziej popełniają bowiem samobójstwo niż mężczyźni. Najczęściej wybierają też wówczas inne metody niż powieszenie się.
Warto też dodać, że na policję zgłosił się świadek, który w noc śmierci Rebeki widział podobno kobietę przed posiadłością Jonah. Pojawiły się spekulacje, że mogła to być Dina, czyli matka Maxa. Motywem miałaby być chęć zemsty za poważny stan chłopca. Dina była też podobno zazdrosna za młodszą i ładniejszą partnerkę jej byłego męża. Kolejną przyczyną mogło być też to, że Max wolał towarzystwo Rebeki niż własnej matki. Kobieta miała jednak żelazne alibi. Praktycznie cały dzień i noc spędziła bowiem w szpitalu, czuwając przy synu. Potwierdziły to zresztą nagrania z monitoringu.

Co ciekawe Dina miała jednak siostrę bliźniaczkę, Ninę. Kobieta ta w dodatku potwierdziła, że rzeczywiście wczesnym wieczorem udała się do willi Shaknaia. Powodem wizyty miało być to, że Nina chciała bezpośrednio od Zahau usłyszeć, co wydarzyło się feralnego dnia. Rzekomo nikogo nie było jednak wtedy w domu. Rebeka i Adam pojawili się na terenie posiadłości około 20:00, więc jest to prawdopodobne. Wykluczono więc obie siostry z kręgu ewentualnych podejrzanych.
Wiele kontrowersji budzi też przyczyna obrażeń Maxa. Matka 6-latka podważała wielokrotnie możliwość, że wypadek był spowodowany przez jazdę na hulajnodze z nadmierną prędkością. Trudno jej było wyobrazić sobie, że rozpędzony chłopiec mógłby przelecieć przez stosunkowo wysoką barierkę. Dina zatrudniła prywatnego detektywa, który zbadał szczegóły tego wydarzenia. Ustalono, że na podłodze korytarza, gdzie rzekomo miało dojść do wypadku, znajdował się dywan. Z tego powodu dość trudno byłoby osiągnąć dużą prędkość podczas jazdy na hulajnodze. Nie udało się jednak jednoznacznie ustalić, co przytrafiło się Maxowi.
Na wniosek rodziny Rebeki, która nie wierzyła nadal w jej samobójstwo, przeprowadzono ekshumację zwłok. Następnie wykonano drugą, niezależną autopsję. Skupiła się ona głównie na obrażeniach ciała, o których wspomniałem wcześniej. Ustalono, że powstały one przed jej śmiercią. Wykluczono tym samym jedną z hipotez, zgodnie z którą uszkodzenie ciała nastąpiło po jego upadku z wysokości. Mowa o chwili, gdy Adam przeciął linę, na której wisiało ciało Rebeki.

Należy też jeszcze wspomnieć o dwóch nożach, które znajdowały się w pokoju kobiety. Na jednym z nich nie znaleziono żadnych odcisków palców. Na drugim odkryto linie papilarne Rebeki. Co zastanawiające, nie znajdowały się one na rękojeści, lecz ostrzu. Umiejscowienie śladów sugerowało, że kobieta mogła trzymać nóż w związanych dłoniach. Być może na chwilę pomyślała o rezygnacji z samobójstwa, jednak porzuciła ostatecznie ten pomysł.
Niezwykle osobliwy jest też fakt, że w pokoju Zahau znaleziono jedynie jej odciski palców. W pokoju tym przebywali zapewne wcześniej wielokrotnie jej partner i Max, a także prawdopodobnie inne osoby. Mówię tu ogólnie, a nie o ich obecności tam w dniu jej śmierci. Wygląda to więc trochę tak, jakby potencjalny sprawca posprzątał dokładnie miejsca zdarzenia.
Były mąż Rebeki, Neil Nalepa, wątpił w samobójstwo 32-latki, stwierdzając, że nie byłoby to w jej stylu. Kobieta była zawsze uśmiechnięta i optymistycznie nastawiona do życia. Planowała też imprezę z okazji 80. urodzin swojego ojca, która miała się odbyć w październiku.
Na koniec warto wspomnieć, że Adam Shacknai został pozwany przez rodzinę Zahau jako winny śmierci Rebeki. Mężczyzna przegrał proces i musiał zapłacić bliskim zmarłej 5 milionów dolarów. Był to jednak proces cywilny, różniący się znacznie od sprawy karnej. Brat Jonah nie został uznanym za morderstwo kobiety. Do dziś nie udało się niestety jednoznacznie określić, czy tajemnicza śmierć Rebeki nastąpiła w wyniku samobójstwa, czy udziału osób trzecich.
Podobał Ci się artykuł? Oceń go!
Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:
Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!
Aż tak źle? 😉
Proszę o informację, skąd taka ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować










Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)
Proces po śmierci Rebecci Zahau , to kpina z dochodzenia, prawa, i sprawiedliwości w USA ,.to podobno panstwo prawa ha ha ha
Dzięki za komentarz! To prawda, niestety można to samo powiedzieć o wielu procesach (tych mniej lub bardziej znanych). Zresztą dotyczy to wymiarów sprawiedliwości praktycznie w każdym państwie.