Ostatnia modyfikacja: 24 listopada 2023
David Glenn Lewis urodził się 11 grudnia 1953 roku w Borger, niedaleko miasta Amarillo (Teksas, USA). Lewis ukończył szkołę Phillips High School, a potem poszedł na studia. Wybrał uczelnię Texas Tech. Studiował tam politologię, której absolwentem został w 1975 roku. Jeden kierunek studiów był jednak niewystarczający dla ambitnego mężczyzny. David rozpoczął więc prestiżowe studia prawnicze, które ukończył w 1979 roku. Trzy lata później poślubił natomiast swoją żonę Karen. Małżeństwo doczekało się jednej córki.
Rodzina Lewisów mieszkała w mieście Dumas, oddalonym o niecałą godzinę drogi od Amarillo. David prowadził własną kancelarię, a dodatkowo był asystentem prokuratora okręgowego. W 1986 roku został wybrany na sędziego. Cztery lata później zrezygnował jednak z tej pracy. Zrobił to, ponieważ ubiegał się o inne wysokie stanowisko w wymiarze sprawiedliwości. Tym razem jednak mu się to nie udało. Skupił się więc na własnej praktyce prawniczej. Oprócz tego prowadził również zajęcia w college’u w Amarillo.
Spis treści
ToggleOstatnie chwile przed zaginięciem
28 stycznia 1993 roku Lewis skończył pracę w kancelarii wcześniej niż zwykle, bo około południa. Powiedział współpracownikom, że nie czuje się najlepiej i pojedzie prosto do domu. Po drodze zatankował jeszcze swój samochód, na co wskazywał wyciąg z karty kredytowej. Mimo wcześniejszego kiepskiego samopoczucia mężczyzna poprowadził wieczorem zajęcia w college’u, które zakończyły się około 22:00.
Następnego dnia (piątek 29 stycznia) żona i córka Davida wyjechały na weekend do Dallas, żeby pobuszować po tamtejszych sklepach. Według innych źródeł wyjechały dzień wcześniej, czyli w czwartek. W każdym razie głowa rodziny postanowiła zostać w domu, żeby zobaczyć mecz Super Bowl. Grali w nim Dallas Cowboys, czyli ulubiona drużyna Lewisa. Miał to być pierwszy od 14 lat występ Kowbojów w meczu o mistrzostwo NFL.
W piątek Davida zauważył jeden z członków kościoła w Dumas, do którego należał też prawnik. Miało to miejsce na międzynarodowym lotnisku w Amarillo. Znajomy Lewisa nie zauważył jednak, by miał on ze sobą jakikolwiek bagaż.
O 22:30 w piątek policjant patrolujący centrum Amarillo zobaczył przed budynkiem sądu czerwonego Forda Explorera. Pojazd tej samej marki i modelu oraz w tym samym kolorze posiadał Lewis. Następnego dnia samochodu już w tym miejscu nie było. W sobotę sąsiad zauważył natomiast czerwonego Explorera zaparkowanego na podjeździe przed domem Davida.
W niedzielny poranek zastępca szeryfa ponownie zobaczył tego samego Forda zaparkowanego przy sądzie okręgowym. Jednocześnie mężczyzna pasujący do opisu Lewisa znajdował się wtedy po drugiej stronie ulicy. W rękach trzymał aparat i chciał najwidoczniej zrobić zdjęcie swojego samochodu.
Powrót bliskich Lewisa do domu
W niedzielę wieczorem, już po zakończeniu meczu, żona i córka prawnika wróciły do domu z Dallas. Davida nie było wówczas w domu. Okazało się jednak, że magnetowid wciąż nagrywał finałowy mecz. Później okazało się, że sprzęt został włączony jeszcze przed jego rozpoczęciem, około 17:15.
W lodówce znajdowały się dwie kanapki z indykiem, a mokre pranie leżało w pralce. Dość ciekawym znaleziskiem były też obrączka i zegarek, które leżały na blacie kuchennym. Wyglądało to tak, jakby prawnik opuścił dom w pośpiechu. Karen Lewis założyła jednak, że jej mąż mógł tuż przed rozpoczęcie meczu zdecydować, że pojedzie do któregoś z przyjaciół, żeby nie oglądać samotnie.
Mijały kolejne godziny, a David nie wracał do domu. Gdy Karen dowiedziała się, że jej mąż opuścił dwa spotkania w pracy, zadzwoniła na policję, aby zgłosić jego zaginięcie. Lewis był bowiem bardzo sumienną osobą, której nigdy wcześniej nie przytrafiały się w pracy takie sytuacje.
Ustalenia śledczych w sprawie zaginięcia Lewisa
Na początku śledztwa policja dowiedziała się, że ktoś kupił dwa bilety lotnicze, podając nazwisko Davida Glenna Lewisa. Pierwsza transakcja miała miejsce 31 stycznia. Był to lot z Dallas do Amarillo. Drugi bilet został zakupiony następnego dnia. Samolot leciał wówczas z Los Angeles do Dallas.
Nikt nie potrafił wyjaśnić, co mogło skłonić Davida do zakupu tych biletów. Dodatkowo w 1993 roku lotniska w USA nie wymagały okazania dowodu tożsamości przed zakupem biletu i wejściem na pokład samolotu. Z tego powodu nie można było nawet zweryfikować, czy to zaginiony kupił te bilety.
Innym niewyjaśnionym szczegółem, który wyszedł na jaw podczas śledztwa, było to, że 30 stycznia na konto bankowe rodziny Lewisów wpłynęło 5000 dolarów. Niestety nie udało się ustalić, kto dokonał wpłaty. Trudno też powiedzieć, czy mogła być ona jakkolwiek związana z zaginięciem mężczyzny.
Ford Explorer Davida został też ostatecznie znaleziony zaparkowany przed budynkiem sądu. Kluczyki do samochodu znajdowały się pod matą podłogową, a prawo jazdy, karty kredytowe i książeczka czekowa również odnaleziono w środku, co było bardzo dziwne.
Na policję zgłosił się również taksówkarz z Dallas. Zeznał on, że w poniedziałek 1 lutego miał zawieźć mężczyznę wyglądającego jak Lewis na lotnisko Dallas-Fort Worth. Taksówkarz powiedział, że jego pasażer wydawał się zdenerwowany i zapłacił gotówką. Kierowca zauważył, że pasażer miał przy sobie sporą ilość banknotów studolarowych.
Śmierć dziwnie ubranego i zachowującego się mężczyzny
1 lutego około 22:30 kierowcy, jadący w pobliżu miasta Moxee w stanie Waszyngton, zobaczyli mężczyznę, który szedł na środku drogi. Minęli go, a następnie zawrócili, żeby ostrzec innych kierowców. Gdy wrócili do miejsca, w którym zauważyli zdezorientowanego mężczyznę, znaleźli go leżącego na drodze.
Wyglądało na to, że ktoś go potrącił a potem uciekł z miejsca zdarzenia. Świadkowie zauważyli w pobliżu Chevroleta Camaro, który szybko odjechał. Trudno jednak powiedzieć, czy był to samochód, który potrącił mężczyznę czy po prostu tamtędy przejeżdżał.
Szybko okazało się, że ofiara wypadku nie żyje. Zmarły nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Pewną wskazówką, która mogłaby umożliwić identyfikację, wydawał się nietypowy strój zmarłego. Miał on bowiem na sobie mundur oraz wojskowe obuwie. Wykonano sekcję zwłok, która potwierdziła, że przyczyną zgonu były obrażenia po wypadku. W organizmie ofiary nie wykryto alkoholu ani narkotyków. Ostatecznie nie udało się natomiast ustalić tożsamości mężczyzny.
Nieoczekiwany przełom w sprawie
Po 11 latach doszło do niespodziewanego zwrotu akcji. Wszystko za sprawą policjanta Pata Dittera. W 2003 roku śledczy zainteresował się bowiem sprawami niezidentyfikowanych ofiar. Ditter sprawdzał policyjne bazy takich osób i porównywał je ze sprawami opisanymi w Internecie. W ten sposób natknął się na sprawę zaginięcia Lewisa. Detektyw zauważył, że David wyglądał bardzo podobnie do niezidentyfikowanej ofiary wypadku z Moxee.
Nie pasowało jedynie to, że David nosił okulary, które miały w dodatku bardzo charakterystyczne grube oprawki. Zmarła w 1993 roku osoba nie miała natomiast okularów. Ditter postanowił sprawdzić tę kwestię raz jeszcze. Udało mu się uzyskać dostęp do ubrań ofiary wypadku, które zachowano.
Okazało się, że w jednej z kieszeni wojskowego munduru odnaleziono okulary, który wyglądały identycznie jak te, które nosił Lewis. Dla potwierdzenia wykonano jeszcze testy DNA. Bezsprzecznie wykazały one, że to prawnik z Teksasu został śmiertelnie potrącony przez samochód.
Próby poznania całej prawdy
Można by powiedzieć, że sprawę zaginięcia Lewisa udało się rozwiązać. Nie do końca tak jest. Nie wiemy bowiem, jak i dlaczego mężczyzna pokonał ponad 2500 kilometrów, które dzieliły jego dom od miejsca tragicznego wypadku.
Zastanawiające jest też to, dlaczego nie nosił wówczas okularów (bez których bardzo źle widział) oraz po co wszedł na drogę dla samochodów. Dziwna była też kwestia wojskowego munduru. Karen Lewis twierdziła, że jej mąż nie miał nic wspólnego z armią. Nie posiadał też takiego specjalistycznego ubioru.
Żona prawnika twierdziła, że w jego śmierć była zamieszana jedna z osób, pragnąca zemsty za decyzję podjętą przez Lewisa podczas jego kariery prawniczej jako sędzia lub adwokat. Szczególnie chodziło o jedną konkretną sprawę. David był oskarżonym w sprawie wytoczonej przeciwko niemu i kilku innym prawnikom. Co ciekawe Lewis miał zeznawać jako ostatni, ale nie zdążył tego zrobić. Wszystkie jego dokumenty związane ze sprawą zniknęły wraz z nim i nigdy nie zostały odnalezione. Nigdy nie udało się jednak ustalić czy był to jedynie przypadek. Sytuacja ta mogła się natomiast przełożyć na stan psychiczny mężczyzny.
Kolejną hipotezą było samobójstwo. Rodzina twierdziła, że David nie miał powodu, by odebrać sobie życie. Wiemy jednak z wielu spraw kryminalnych, że bliscy często nie wiedzą o problemach osób, które decydują się na popełnienie samobójstwa. Nawet jeśli tak było, to sposób, jaki wybrał Lewis, wydaje się dość niecodzienny.
Dość często pojawiają się spekulacje, że mężczyzna mógł mieć jakiś epizod psychotyczny lub chorobę psychiczną. Bardzo możliwe też, że u Lewisa tuż przed zaginięciem wystąpiła fuga dysocjacyjna. Jest to zaburzenie dysocjacyjne, będące najczęściej reakcją na traumatyczne lub bardzo stresujące wydarzenie.
Fuga objawia się najczęściej amnezją. Chory nie pamięta, kim jest. Po ustaniu fugi dysocjacyjnej, traci natomiast pamięć co do wydarzeń, które miały miejsce podczas epizodu. Warto dodać, że zaburzenie to prowadzi często do nagłej ucieczki („fuga” w jęz. łac. oznacza właśnie ucieczkę). Chory może wówczas pokonać długą drogę, nie mając do końca świadomości, co dzieje się wokół niego.
Na koniec dodam, że z podobną długą wyprawą przed śmiercią mieliśmy również do czynienia u Judy Smith. Sprawa Davida Lewisa przypomina mi też trochę dziwną śmierć Chucka Morgana. Jeśli wcześniej nie słyszeliście o tych równie osobliwych historiach, to zachęcam do zapoznania się z nimi!
Podobał Ci się artykuł? Oceń go!
Średnia ocena: / 5. Ilość ocen:
Na razie brak ocen. Bądź pierwszy!
Aż tak źle? 😉
Będę wdzięczny za informację, skąd tak niska ocena. Dzięki temu będę mógł poprawić artykuł i uniknę podobnych błędów w przyszłości.
Inne wpisy, które mogą Cię zainteresować
Z niecierpliwością czekasz na kolejny wpis? Zapraszam na fanpage'a na Facebooku, gdzie wrzucam info o nowych artykułach!
Sprawdź też, jak możesz wspomóc mojego bloga :)
Nareszcie nowy wpis, czekałam i zaglądałam kilka razy dziennie. 🙂 Ciekawa sprawa… Myślę, że najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest, że mężczyzna miał jakieś niezdiagnozowane zaburzenia lub faktycznie była to „zemsta” kogoś z półświatka.
Johnny Lee Baker… to samo miasto, zaginął w czerwcu 1994. Panowie się znali…
Cześć Ikka,
Dzięki, nie słyszałem o tym wcześniej 🙂 ciekawe i zastanawiające 😮
Pozdrawiam serdecznie!
„1 lutego około 22:30 kierowcy, jadący w pobliżu miasta Moxee w stanie Waszyngton, zobaczyli mężczyznę, który szedł na środku drogi. Minęli go, a następnie zawrócili, żeby ostrzec innych kierowców. Gdy wrócili do miejsca, w którym zauważyli zdezorientowanego mężczyznę, znaleźli go leżącego na drodze.” – nie za bardzo rozumiem opisane zachowanie świadków. Czy to było tak, że zobaczyli mężczyznę, pewnie w ostatniej chwili, bo było ciemno, jakoś wyminęli nie zatrzymując się w pierwszej chwili (być może z powodu tego, że byli zaskoczeni jego obecnością na środku drogi), po czym zawrócili, by podjechać ponownie do niego i ostrzec innych, a on już wtedy leżał potrącony? To musieliby być blisko tego zdarzenia (potrącenia), a wręcz go widzieć, chyba, że zawrócenie oznaczało całkowity zjazd z drogi i konieczność powrotu na jakiś węzeł/wjazd.
Dopiero trafiłam na Twojego bloga i jestem zachwycona formą oraz jakością przygotowywanych przez Ciebie tekstów! Naprawdę świetna robota, miła odmiana od tekstu słuchanego który ostatnio stał się tak bardzo popularny 🙂
Cześć Marta,
Bardzo dziękuję za miłe słowa i wirtualną kawę <3
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Cześć, jak zwykle świetny artykuł. Jestem fanem Twojego bloga, i życzę powodzenia, oby tak dalej. 🙂
Hurra, nowy artykuł! Czytam od dawna, jak zwykle doskonała robota!
Strasznie interesująca sprawa. Sama kocham zagadki kryminalne i dla każdego kto też je lubi polecam grę detektywistyczną „Tracks”. Idealnie wpasowuje się w takie klimaty
Dobry wieczór,
kiedy pojawią się nowe wpisy? Z niecierpilowością czekam.
Cześć Diana,
może uda mi się w weekend, ale nie obiecuję, bo mam ostatnio mało wolnego czasu 🙁